Miał uciec z obozu z przyjacielem. Gdy spotkał ją na swojej drodze, nie mógł postąpić inaczej
Jeśli trafisz do obozu, poczujesz paraliżujący strach. Zachowasz się jak zwierzę. Popadniesz w apatię i umrzesz albo podejmiesz próbę obrony własnego człowieczeństwa. Przy odrobinie szczęścia twoi oprawcy nie zabiją cię przy pierwszej okazji. Jeśli będziesz bezwzględny, przetrwasz, ale nie zachowasz godności. Jeśli uciekniesz, zginą twoi towarzysze i bliscy. A jeżeli uda ci się ocalić życie i wyrwać z obozu, czy staniesz znowu do walki z okupantem? Zaryzykujesz?
Mirosław Krzyszkowski i Bogdan Wasztyl (autorzy cenionej książki "Pilecki. Śladami mojego taty"), zebrali kilkadziesiąt prawdziwych historii o Polakach, którym udało uciec się z największego obozu koncentracyjnego i zagłady, jakim był KL Auschitz-Birkenau. To historie ucieczek znanych nam bohaterów jak Witold Pilecki, ale przede wszystkim historie niezwykłych i odważnych ludzi, którzy dzisiaj są nam nieznani.
Prezentujemy fragment książki "Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz" Mirosława Krzyszkowskiego i Bogdana Wasztyla wyd. Znak.
Miłość w Auschwitz
Edward Galiński (nr 531) jest niespełna siedemnastoletnim młodzieńcem, kiedy w pierwszym transporcie trafia do KL Auschwitz. Po przejściu początkowych "ćwiczeń" przysposabiających do obozowego systemu terroru dostaje się do komanda ślusarzy. Tam spotyka esesmana Edwarda Lubuscha, niewiele starszego Niemca z Bielska, który nie znęca się nad więźniami, a nawet czasami im pomaga. Pod koniec 1943 roku załatwia sobie przeniesienie do komanda instalatorów w Birkenau. Planuje ucieczkę wraz ze swoim przyjacielem z Jarosławia, Wiesławem Kielarem (290). Chcą działać w sposób przemyślany, wydostać się z obozu i przystąpić do miejscowej partyzantki. Początkowo mają zamiar ukraść esesmańskie mundury oraz przepustkę i wyjść poza druty, poprzez Lubuscha zdobywają tylko jedno umundurowanie i pistolet z kilkoma nabojami. To wystarczy, by wyjść poza posterunki jako konwojent z więźniem. Nie mają dostatecznych kontaktów, by sprawnie załatwić sobie przepustkę, ale Kielar ma nadzieję, że mu się to uda. Ustalają, że najlepszą porą na ucieczkę będzie czerwiec 1944 roku.
W Birkenau Galiński poznaje jednak piękną rudowłosą dziewczynę Malę Zimetbaum (nr 19880). Ta urodzona w 1918 roku w Brzesku Żydówka od dziesiątego roku życia mieszka w Antwerpii. Niemcy zatrzymują ją tam w 1942 roku podczas łapanki Żydów na Dworcu Centralnym, a potem zostaje wywieziona do Auschwitz -Birkenau. Ponieważ zna biegle kilka języków, łącznie z flamandzkim, komendantura obozu zatrudnia ją jako tłumaczkę i gońca w obozie kobiecym. Może swobodnie poruszać się po obozowym terenie i tak spotyka Galińskiego, który z miejsca się w niej zakochuje. Z wzajemnością – uśmiech Mali na widok Edka i jej ogromna radość po spotkaniach z chłopakiem mówią same za siebie. Młodzi szukają sposobów, by choć przez krótką chwilę być razem.
Edek ma wątpliwości co do planowanego opuszczenia obozu. Nie chce zostawiać dziewczyny. Rozmawia z Wiesławem i próbuje go przekonać, by uciekali w trójkę. Argumentem za jest dostęp Mali do Blockführerstube, czyli wartowni, co daje jej możliwość zdobycia potrzebnych im do ucieczki papierów. Kontrargumentem, który wysuwa Kielar, jest delikatna postura Mali, utrudniająca jej znacznie odegranie roli więźnia mężczyzny. W dodatku dziewczyna często miewa nawroty malarii, którym sprzyja bagienny teren Brzezinki. W efekcie wciąż jest słaba, a oni w pierwszych godzinach po opuszczeniu obozu muszą szybkim marszem przejść co najmniej trzydzieści kilometrów. Galiński jest jednak zdeterminowany i przekonuje przyjaciela.
Po przedostaniu się przez posterunki chcą dotrzeć do wsi Kozy koło Bielska, u stóp zalesionych Beskidów. Tam mają nadzieję znaleźć pierwsze schronienie, pomóc ma im w tym jeden z zatrudnionych w obozowych warsztatach cywilów. Potem spróbują przedostać się przez góry w okolice Zakopanego, gdzie Kielar ma rodzinę. Mala mogłaby tam zostać pod opieką jego siostry i jej męża lekarza, a chłopcy poszliby do partyzantki.
Mala przystaje na ten ryzykowny dla niej plan. Zdobywa wypisaną i już wykorzystaną przepustkę, którą muszą teraz odpowiednio spreparować. Przygotowania trwają, ale w powietrzu wciąż wiszą niedopowiedziane wątpliwości. Kielar obawia się, że Mala będzie im kulą u nogi i przyniesie pecha. Ma złe przeczucia, a może jest ostrożniejszy, ale nie chce odwodzić Edka od ucieczki. Ostatecznie proponuje, żeby wyszedł z dziewczyną pierwszy, a on spróbuje dołączyć później. Tak będzie też dla nich bezpieczniej.
W upalną sobotę 24 czerwca, w południe, Galiński, obserwowany z daleka przez Kielara, rusza w stronę wartowni obozu kobiecego Birkenau. Ma na sobie kombinezon instalatora, a towarzyszy mu wtajemniczony we wszystko kolega Jurek Sadczykow (nr 623), który niesie skrzynkę z narzędziami. Edek chce niepostrzeżenie dostać się do bunkra pełniącego funkcję magazynu ziemniaczanego, leżącego w pobliżu obozu kobiecego, ale już poza ogrodzeniem obozu. Tam ukryty jest mundur esesmana oraz pistolet z dwoma nabojami. Gdy przechodzą przez wartownię, Galiński odłącza się od towarzysza i skręca ku ziemiance. Idzie wolno, ale pewnie i spokojnie. Przy drzwiach bunkra ostrożnie się rozgląda, a potem znika w środku.
Kilkanaście minut później od kobiecego obozu w stronę tej samej wartowni, przez którą przeszedł już Galiński, na miękkich jak wata nogach idzie Mala. Z trudem panuje nad emocjami. (...)
W wartowni obozu dla kobiet siedzi tylko jedna Aufseherin, nadzorczyni. Mala po wejściu do środka rusza prosto ku ubikacji, gdzie zamek jednej z kabin, zepsuty uprzednio przez Edka, naprawia właśnie Sadczykow. Obok niego leży umywalka i skrzynka z narzędziami, a w niej przygotowany dla dziewczyny granatowy kombinezon instalatora. Mala zamyka się z tym ubraniem w jednej z kabin, a Jurek czeka, markując robotę. Dziewczyna ma wyjść jako więzień instalator, ale mijają kolejne minuty, a jej nie ma. Zaniepokojony Sadczykow wchodzi w końcu do jej kabiny. Mala stoi nieprzebrana i cała drży. Nie namyślając się długo, mężczyzna zaczyna ubierać Żydówkę w kombinezon. Wypycha ją z kabiny, nakłada jej na głowę umywalkę, którą każe podtrzymywać, i ciągnie dziewczynę za sobą. Mala ma jeszcze tyle siły, by iść przed siebie, a umywalka zasłania jej twarz. Wychodzą z wartowni na zewnątrz i tą samą drogą co Galiński idą w stronę ziemniaczanego bunkra, przed którym czeka już w mundurze kaprala SS zaniepokojony ich spóźnieniem Edek. Sadczykow melduje mu się zgodnie z przepisami i przekazuje mu Malę z umywalką. Teraz działają już tylko we dwoje. Przed nimi jeszcze punkt kontrolny dużego łańcucha straży na granicy strefy obozu. Zgodnie z informacją na przepustce esesman odprowadza więźnia do pobliskich Bud. Przechodzą posterunek i ruszają przed siebie. Niemcy dopiero podczas wieczornego apelu orientują się, że z obozu zniknęły dwie osoby.
Tymczasem uciekinierzy porzucają w zbożu za Budami kombinezon Mali i umywalkę. Dziewczyna zakłada przygotowane przez Edka cywilne ubranie i szybkim marszem ruszają na przełaj przez pola w stronę wsi Kozy. Czeka ich długa i męcząca droga, tym bardziej że muszą omijać liczne wioski i miasteczka: Brzeszcze, Przecieszyn, Jawiszowice, Wilamowice, Pisarzowice… I od razu pojawiają się problemy. Przed ucieczką Edek dogadał się z jednym z cywilnych robotników z Kóz, że przejmie ich i im pomoże – ukryje na jakiś czas, załatwi cywilne ubranie dla Edka. Ale teraz okazuje się, że jednak tak dokładnie się nie umówili. Chłopak nie wie, gdzie mieszka znajomy z warsztatów. We wsi wypytuje o Szymlaka jako esesman, co szybko dociera do mężczyzny. Ten boi się, że dziwny funkcjonariusz to prowokacja lub wsypa, i prosi kolegę z warsztatów mieszkającego w tej samej wsi, aby przejął uciekinierów i dowiedział się, o co chodzi. Ale i on woli być ostrożny, nie dowierza parze i ostatecznie nie udziela im pomocy. Wskazuje tylko zbiegom kopę siana na swoim polu pod lasem, gdzie mogą przenocować. Edek i Mala odpoczywają na sianie i posilają się zorganizowaną przez chłopaka jeszcze w obozie esesmańską kiełbasą.
(...) Od dawna nie jedli. Mala, wierząc w swój niewinny wdzięk i językowe zdolności, postanawia wejść między chałupy i kupić w sklepie chleb. Edek, wciąż w mundurze esesmana, ma czekać w lesie. Spomiędzy drzew widzi, jak nagle naprzeciw wchodzącej do wsi dziewczyny pojawia się niemiecki patrol graniczny. Żydówka wpada tamtym w oko i zostaje zatrzymana do kontroli. Nie ma mocnych dokumentów i hitlerowcy ją aresztują. Zrozpaczony Galiński postanawia dołączyć do ukochanej. Rzuca się w stronę Niemców i usiłuje znaleźć wiarygodne wytłumaczenie dla braku odpowiednich papierów.
Niemcy początkowo nie orientują się, że złapali uciekinierów z obozu. Osadzają ich w więzieniu w Bielsku, gdzie podczas przesłuchań oboje przyznają się, że zbiegli z KL Auschwitz. 7 lipca zostają przewiezieni z powrotem do obozu i uwięzieni w osławionym bloku 11. Wieść o pojmaniu kochanków szybko rozchodzi się po obozie. (...)
Gestapo rozpoczyna śledztwo, chce wyciągnąć od schwytanych, kto z więźniów pomagał im w ucieczce, od kogo dostali mundur i broń. Początkowo śledczy traktują Malę i Edka łagodnie, dziewczynę częstują nawet kawą i ciastkami. Nie przynosi to efektów, więc Niemcy zmieniają metodę – okrutnie ich biją i perwersyjnie dawkują ból. Przesłuchuje ich Wilhelm Boger nazywany przez więźniów "Krzycząca Śmierć", specjalista od tortur i "wynalazca" okrytego złą sławą narzędzia do zadawania cierpienia, tak zwanej huśtawki Bogera. Jednak Galiński i Zimetbaum milczą. Edek, chcąc dać ukochanej znak, że żyje, każdego wieczoru śpiewa w swojej celi miłosną piosenkę Serenata messicana, o nieutulonej tęsknocie oraz szczęśliwej gwieździe kochanków gasnącej wśród udręki.(...)
Para nikogo nie wydaje i Niemcy w Auschwitz postanawiają ostatecznie zamknąć długie śledztwo. Politische Abteilung śle sprawę uciekinierów do rozstrzygnięcia do przełożonych we Wrocławiu. Oboje dostają taki sam wyrok: śmierć przez powieszenie.
15 września 1944 roku wczesnym popołudniem esesmani przewożą Galińskiego z celi w bloku 11 do komórki przy kuchni w obozie męskim Birkenau. Tam Lagerkapo, czyli zwierzchnik komand zatrudnianych w ciągu dnia na terenie obozu, Jupp Windeck, który ma tego dnia pełnić funkcję kata, związuje mu ręce drutem. Na placu przy kuchni, koło dużego metalowego zbiornika na wodę, inni więźniowie stawiają w tym czasie pojedynczą szubienicę.
Egzekucja rozpoczyna się wieczorem, kiedy osadzeni wracają z pracy. Odbywa się normalny apel, po którym wszyscy muszą ustawić się w czworoboku wokół miejsca kaźni. Windeck idzie otworzyć komórkę i wyprowadza Galińskiego. Zapada głęboka cisza. Edek idzie pewnie, wyprostowany i blady. Słychać tylko szelest żwiru pod butami ofiary i kata. Pod szubienicą chłopak od razu wchodzi na ustawiony pod pętlą taboret. Jeden z esesmanów zaczyna odczytywać wyrok, ale Galiński nie chce go słuchać. Wsuwa głowę w zwisający przed nim sznur, mocno odbija się nogami i przewraca taboret. Niemcy krzyczą. Lagerkapo błyskawicznie łapie chłopaka wpół, podnosi i stawia go z powrotem na stołku, podstawionym przez innego funkcyjnego więźnia. Potem rozluźnia pętlę na szyi skazańca. Odczytujący wyrok esesman zaczyna się spieszyć. Kiedy kończy, Edek wykrzykuje zdławionym głosem: "Niech żyje Polsk…!". Windeck wyrywa mu taboret spod nóg i pętla zaciska się mocno na szyi chłopaka.
Martwe ciało Galińskiego kołysze się jeszcze, esesmani zbierają się do odejścia, a tłum więźniów wciąż stoi nieruchomo i w milczeniu, kiedy nagle ktoś głośno wykrzykuje komendę: "Czapki zdjąć!".
I wszyscy jak na rozkaz zdejmują swoje nakrycia głowy. Esesmani krzyczą do blokowych, żeby natychmiast opróżnili plac, więc ci kijami rozpędzają więźniów do swoich bloków.
Mala Zimetbaum ma zawisnąć na szubienicy w obozie kobiecym Birkenau w tym samym czasie. I ona postanawia sprzeciwić się Niemcom. Nie ma zawiązanych rąk, więc kiedy esesman rozpoczyna odczytywanie wyroku, sięga do kieszeni po ukrytą żyletkę i dwoma szybkimi ruchami podcina sobie żyły. Do Żydówki doskakuje Rapportführer Adolf Taube, ale ona z całej siły policzkuje go zakrwawioną dłonią. Niemcy wpadają w szał. Przerywają egzekucję. Ściągają Malę spod szubienicy, rzucają na taczkę i każą obozowym pielęgniarkom wieźć ją do szpitala. Ale tam nie próbują tamować krwawienia. Jeszcze żywą dziewczynę nakazują wrzucić na wózek i zawieźć do krematorium. Po drodze Mala umiera. (...)
Edward Lubusch także w obawie przed ewentualnymi zeznaniami Galińskiego dezerteruje z SS. Dzięki teściowi, który był przed wojną oficerem polskim, wstępuje do Armii Krajowej. Niemcy usilnie go szukają. Wpada pod koniec 1944 roku, gdy potajemnie odwiedza żonę i syna w Wadowicach. Skazany na śmierć trafia do więzienia w Bielsku. Ofensywa armii sowieckiej sprawia, że Niemcy nie wykonują wyroku, ale przewożą go do więzienia w Berlinie, a następnie zwalniają i powołują do Volkssturmu.
Lubusch ucieka z Berlina. Wracając do Polski, znajduje przy martwym mężczyźnie dokumenty na nazwisko Bronisław Żołnierowicz. Pod tym nazwiskiem z żoną i dziećmi mieszka w Polsce, gdzie umiera 10 marca 1984 roku.