Zdziczenie - recenzja komiksu wydawnictwa Elemental
Podczas lektury "Zdziczenia" porównania do "UW1" muszą pojawić się siłą rzeczy. I choć to rzecz zupełnie innego kalibru, historia kosmicznych rozbitków na pewno porwie fanów ambitnego, staroszkolnego sci-fi. Mimo że wszystko to już gdzieś widzieliśmy.
"Zdziczenie" zabiera nas daleko w przyszłość. Załoga statku badawczego ulega nagłemu zbiorowemu szaleństwu, w wyniku którego rozbija się na pokrytej oceanem planecie. Zamieszkują ją ośmiornicopodobne stwory oraz plemię przypuszczalnie złożone z potomków innych kosmonautów. W miarę upływu czasu naukowcy zaczynają uświadamiać sobie, że na pierwszy rzut oka przyjaźnie nastawieni wyspiarze nie mówią im wszystkiego.
Co łączy ich z morskimi "opiekunami"? Jaki sekret skrywa górujący nad piaszczystą wyspą wulkan? Czy na planecie istnieje jeszcze jakieś inne życie? Ocaleli z katastrofy naukowcy rozpoczynają eksplorację dziwacznego świata, a odpowiedzi, na jakie natrafią, okażą się więcej niż zaskakujące.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
"Zdziczenie" to kolejny komiks w katalogu wydawnictwa Elemental, w którym maczał palce Denis Bajram, choć tym razem nie występuje on tutaj solo. Współautorką scenariusza jest Valérie Mangin ("Alix Senator", Elemental, 2018-2020), z kolei za rysunki odpowiada Thibaud De Rochebrune.
O ile dwa ostatnie nazwiska polskim czytelnikom mówią mało albo wcale, o tyle Bajram ma renomę autora jednej z najlepszych serii sci-fi. Mowa oczywiście o "Universal War One", która jakiś czas temu w końcu doczekała się wznowienia. Trudno się więc dziwić, że porównania pojawiają się automatycznie.
Jak "Zdziczenie" wypada przy "UW1"? Na pewno nie jest to tak samo misternie skonstruowana, pogłębiona i erudycyjna historia, jak w przypadku słynnej sagi. Niemniej ponad 100-stronicowy album na pewno zadowoli fanów oldskulowego sci-fi wykorzystującego gatunek jako pretekst do krytyki bolączek współczesnego świata. Nawet jeśli w scenariuszu "Zdziczenia" pobrzmiewają echa dobrze znanych dzieł literatury czy kina. Jakich nie zdradzam, aby nie psuć potencjalnej zabawy.
Zaletą "Zdziczenia" z całą pewnością jest narracyjna zręczność autorów w budowaniu atmosfery tajemnicy, dzięki czemu nie sposób oderwać się od lektury. Kiedy już zaczniecie, nie będziecie wstanie odłożyć komiksu przed przewróceniem ostatniej strony, zapewniam.
Od strony graficznej komiks prezentuje się po prostu solidnie. De Rochebrune to na pewno sprawny rzemieślnik obdarzony wyobraźnią, a jego realistyczna kreska ani nie kłuje w oczy, ani też zbytnio nie zachwyca. Narracja jest płynna, sceny akcji dynamicznie, a krajobrazy piękne, jednak "Zdziczenie" zapamiętam przede wszystkim ze względu na intrygę i niebanalny finał, a nie rysunki.
Edytorsko wydawnictwo kolejny raz nie zawodzi. Elemental też swoim zwyczajem wypuścił album w dwóch wariantach okładkowych - zwykłym i limitowanym.