Roth wspomina tu swoje dzieciństwo przeżyte pod prezydenturą antysemity Charlesa Lindbergha, w Stanach Zjednoczonych przystępujących do sojuszu z Hitlerem.
Dla świata są to naiwne ekscytacje niedorosłej pisarki-mitomanki z czasów II wojny światowej i żart z Nouveau roman. Lecz polscy prozaicy i krytycy patrzą na literaturę oczyma nastoletniej Briony Tallis jeszcze w XXI wieku.
Stara, klasyczna SF spekulacyjna nie przejmowała się gospodarczym kontekstem postępu i zmian cywilizacyjnych prawie w ogóle; postęp często jawił się wręcz receptą na wszelkie problemy gospodarcze.
Powiadają krytycy: gdy dana forma sztuki staje się popularną, zaczynają nią rządzić prawa popytu i podaży właściwe dla gustu średniego; i im bardziej jest popularną, tym silniejszy ten uścisk konieczności marketingowych.
Myślę sobie, że gdyby Julio Cortazar wychował się na urban fantasy, zaczynałby pewnie od czegoś podobnego. Mam tylko nadzieję, że K. J. Bishop osiągnęła ten efekt nie przez ślepe naśladownictwo, ale wędrując samodzielnie własną ścieżką.
Polska literatura współczesna znajduje się wszakże niemal całkowicie w cieniu archetypu Pisarza z Kawiarni. Ba, to właśnie autorzy najmłodszego pokolenia, spod znaku Masłowskiej i „Lampy” wpisują się w ów model najściślej.
Kim więc naprawdę jest kobieta, kim jest mężczyzna? Dopiero gdy staje się to kwestią naszej świadomej decyzji, rozumiemy, że przebieg linii oddzielającej płeć od płci nie jest jedynie sprawą języka i ideologii.
Powraca przekonanie o sprzysiężeniu mediów uniemożliwiającym otworzenie ludziom oczu na prawdę; niekiedy także o istnieniu planu pognębienia Polski. „Czy naprawdę nie ma już cenzury?” „Czy naprawdę nic nie zagraża dziś Polsce?”
Świat fantasy można zmienić względem naszego na dowolny nieracjonalny sposób i ująć go w dowolnej fabule. Tym bardziej przykro patrzeć na uparte samoograniczanie się tego gatunku.
Jeśli już więc literatura prawicowa musi się definiować przez opozycję do lewicy, zwalczając lewicowe wizje – to niech będzie z tego jakiś pożytek, np. wypracowanie sensownych odpowiedzi na propozycje z lewa.
Ta książka w ogóle mało przypomina inne książki - też stanowi labirynt, dosłowny i literacki szyfr, zagęszczony odnośnikami do samego siebie i do całej kultury człowieka; miejscami sprawia wręcz wrażenie monumentalnego żartu z postmodernizmu.
Tym większym fenomenem jawi się wobec tego polska literatura fantastyczna, w której bardzo wyraźnie dominują autorzy-konserwatyści, autorzy-prawicowcy.
Piątek, skrępowany językiem epoki radykalnego humanocentryzmu, szuka sposobu na wysłowienie swej wiary narzędziami znalezionymi na śmietniku popkultury.
Fabuły są tu więc subtelne, nieśpieszne; język - czysty, krystaliczny. Prawie nic się nie zmienia, niewiele się robi; więcej treści niż słowa niesie milczenie.
Niektórych zniesmaczy, znajdą tu tylko brudną pornografię ciała. Inni dojrzą w odbiciu siebie - lub siebie-jakimi-mogliby-być; niepokojącą pornografię ducha.
Donna Fontaine szukała na kochanka “największego mężczyznę, jakiego mogła znaleźć”. Poprzedniego, niejakiego Shackleforda, wpakowała do więzienia za “seksualne znęcanie się”. Shackleford poprzysiągł zemstę.