Dziecko i sadysta, czyli teologia Tomasza Piątka

Piątek, skrępowany językiem epoki radykalnego humanocentryzmu, szuka sposobu na wysłowienie swej wiary narzędziami znalezionymi na śmietniku popkultury.

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Tomasz Piątek przyzwyczaił czytelników do przewrotnych fabuł i czarnej jak smoła ironii; sam jego styl – sugerujący zawsze pewną umowność świata i intrygi – skłania do podejrzliwości podczas lektury, utrudnia pełne zaangażowanie. Błogosławiony wiek, ostatnia powieść Piątka, rozgrywa się na dodatek w świecie stanowiącym komiksowy miszmasz kilku historii alternatywnych, rozmaitych epok ekonomicznych, politycznych, technologicznych – mamy tu odtwarzacze CD z mosiężnymi tubami, komputery z okuciami, hordy skozaczonych Indian szarżujące na motocyklach przez stepy kolonialnej Ameryki, wiktoriańskich dżentelmenów przemierzających ulice imperialnego Londynu na tytanowych rolkach, intrygi rządzącej całą Europą i Rosją dynastii Bonapartych, manifestacje szufrażystek i tuziny rozmaitych anachronizmów i ahistorycyzmów (nie wspominając o archaizacji języka polskiego)
. Trudno brać to wszystko serio. Tymczasem Piątek taką właśnie formułę literacką wybrał, by przedstawić swoją teologię absolutnego posłuszeństwa i
predestynacji, opowiedzieć drogę do Boga przez grzech, zaufanie, upadek i znowu bezwzględne poddanie.

Piątka nie od dziś zajmuje motyw całkowitego poddania się człowiekowi lub idei, kwestia zaufania, wiary jako ostatecznego narzędzia władzy, ucisku i tortury. Wyraźne były jego fascynacje sytuacjami dominacji, powszechnie akceptowanego sadyzmu. Błogosławiony wiek opowiada historię Aleksandra, chłopca wychowanego w surowej tradycji protestanckiej nauki o predestynacji do zbawienia i potępienia. (Jak dowiadujemy się z notki, Tomasz Piątek jest baptystą). Awanturnicza fabuła prowadzi skołowaconego Aleksandra i czytelnika w coraz bardziej przewrotne pułapki wiary i trudno oprzeć się wrażeniu, iż autor opisuje te emocjonalne tortury bohatera – ofiarującego kolejnym panom swe bezgraniczne zaufanie i kolejno przez nich zdradzanego – z jakąś perwersyjną lubością. Długo więc nie brałem serio towarzyszących owym przygodom wykładów o konieczności absolutnego posłuszeństwa i sporów o grzeszną naturę ludzką. Trzeba analogicznego co Aleksandrowy aktu ufności ze strony czytelnika, by zapomniał on o komiksowej scenografii
i fabule i przyjął przesłanie Piątka bez ironii.
Ten dysonans może się okazać dla niektórych nie do przezwyciężenia – odrzucą książkę jako efekciarskie dziwadło.

Lecz o ile w konstrukcji świata na poziomie historii, gospodarki, nauki wiele sensu nie można się dopatrzeć, o tyle na poziomie kultury, religii, psychologii i stosunków międzyludzkich Piątek dobrze wie, co i w jakim celu zmienia. Otóż nałożenie na ten świat-patchwork siatki zwalczających się religii, branych z XIX-wieczną absolutną powagą, pozwala Piątkowi prawie wszystkie relacje w Wieku ująć w kategoriach zaufania/wiary. Walczy się nie o ropę, rynki zbytów czy ziemię, lecz przede wszystkim o dusze ludzkie. Komandosami słanymi przez jedno imperium przeciwko drugiemu są misjonarze. Duch rządzi materią.
Tradycja literatury o fikcyjnym totalitaryzmie religii – począwszy od Dawn of All i Lord of the World Roberta H. Bensona, przez Alterację Kingsleya Amisa, skończywszy na komiksach Rex Mundi – kładzie nacisk na materialną stronę wizji: są to spekulacje nie tyle o religii, co o Kościele. Piątek natomiast chce mówić o tym, co niematerialne. A że nasz XXI wiek jest epoką, gdy ludzie głosują nad istnieniem Boga, owa specyficzna archaizacja ma tu uzasadnienie: świat powieści służy do wyakcentowania wykładanych przez autora idei. Nie jest to wcale częste – łatwiej doprawić ludziom skrzydła albo dać cywilizacji statki kosmiczne; trudniej przedstawić świat logicznie odbijający konkretną metafizykę.

I w tym wykazał się Piątek konsekwencją, której zabrakło mu w prowadzeniu fabuły. Jak większość jego książek, i ta sprawia wrażenie pisanej w pośpiechu. Przeskakujemy od sceny do sceny, nierzadko gubiąc po drodze lata; postaci pojawiają się i znikają, ledwo naszkicowane; niektórym zaś, trzecio-, czwartoplanowym, nie wiedzieć, czemu, autor pozwala się wypowiadać w długich wewnętrznych monologach. Są sceny – jak wizyta na paryskich Dziadach obróconych w mickiewiczowską mszę polskiej diaspory – doczepione na zasadzie urokliwej dygresji. Finał to czysty deus ex machina.

W finale Piątek przemawia już bezpośrednio, bez cudzysłowów i ironii. Z jednej strony: w historii Aleksandra (który nigdy nie wyrasta z dziecięcej naiwności) zobrazował kolejne stopnie wiary/zaufania - ucznia do nauczyciela, syna do ojca, człowieka do Boga - jako zgoła etapy sadystycznej gry. Z drugiej: w końcowym wyznaniu wiary i całkowitym oddaniu się Bogu-sadyście jest jeszcze bardziej przekonujący.
W tej szarpaninie Piątka z kluczowym dla baptyzmu paradoksem predestynacji i wolnej woli czuć bowiem szczerość i ból, prawdziwą literacką pasję. Piątek idzie tu drogą mniej uczęszczaną, kładzie akcent nie na problem wolności człowieka, lecz właśnie zaufania i posłuszeństwa. “Najcenniejsze posłuszeństwo jest nie wtedy, kiedy wykonujesz rozkaz, bo jesteś przekonany o jego słuszności. Jeśli uważasz, że coś jest słuszne, to równie dobrze mógłbyś to zrobić bez rozkazu”. Kto dziś w ogóle potrafi objąć myślą w codziennym życiu posłuszeństwo tego rodzaju, tej skali? Przynależy ono do epoki rycerzy i panów lennych, przysiąg na krew i głowę dziecka – do owego czasu, gdy to Bóg wybierał człowieka, nie człowiek Boga, a człowiek, skoro wybrany, miał co najwyżej tę wolność, by z dziecinną przekorą sprzeciwić się Bożej łasce.

Piątek, skrępowany językiem epoki radykalnego humanocentryzmu, szuka sposobu na wysłowienie swej wiary narzędziami znalezionymi na śmietniku popkultury, w pomieszaniu konwencji i stylów, w gorączkowym galopie fabularnym, w stylistycznej kakofonii. Chwilami przywodzi na myśl dziecko bawiące się literackimi kostkami lego; chwilami – ulicznego kaznodzieję, w którego chrapliwych monologach tylko pasję religijną słychać czysto.

Pierwsza książka Piątka traktowała o uzależnieniu heroinowym; teraz pisze szczerą, choć cokolwiek zwariowaną fantastykę religijną. Taką samą drogę przemierzył Philip K. Dick.

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]