Superman, Batman Który się śmieje i Nieumarli w świecie DC - przegląd nowości DC Polska #1
Wydawnictwo Egmont jak zwykle nie oszczędza portfeli fanów DC Comics. Oto najciekawsze komiksy z Batmanem, Supermanem i resztą ferajny, które ukazały się ostatnio na polskim rynku.
Przegląd nowości komiksowych to nowy format, w którym będziemy przedstawiać najciekawsze, najważniejsze lub z jakiegoś innego powodu szczególne komiksy, które trafiły w danym miesiącu na polski rynek. Tytuły zostały podzielone "tematycznie" na Marvel, DC Polska i DC Black Label – wszystko wydane przez Egmont w ramach Klubu Świata Komiksu. O wyborze tytułów do przeglądu decyduje wyłącznie autor i nie oznacza to, że wszystkie będą chwalone i polecane.
Nie oznacza to również, że na WP Książki nie przeczytacie recenzji i opinii o komiksach innych wydawnictw. Wręcz przeciwnie. Cały czas piszemy o komiksach dla dzieci, albumach polskich twórców i innych, naszym zdaniem ciekawych nowościach. Tyle słowem wstępu – zapraszam do pierwszego przeglądu.
"Superman: Amerykański Obcy"
Max Landis (scen.)
Wymiary: 18.0x27.5cm
224 strony w twardej oprawie z obwolutą
"Superman: Amerykański Obcy" to kolejne ciekawe spojrzenie na Clarka Kenta i jego superalterego. Podobnie jak w "Superman: Rok pierwszy" Franka Millera i Johan Romity Jr., scenarzysta Max Landis odkrywa nieznane epizody z życia Clarka Kenta – chłopca dorastającego na farmie, nastolatka z problemami, początkującego reportera i superbohatera.
Max Landis, który jest przede wszystkim scenarzystą filmowym (i synem słynnego reżysera, Johna Landisa), napisał siedem historii zilustrowanych przez siedmiu różnych artystów. Mieszanka styli świetnie podkreśla różne tematy poruszane przez autora. A trzeba przyznać, że zaskakujących pomysłów mu nie brakuje – jego Clark jest nie tylko latającym dzieciakiem ze szkolnymi problemami, ale też udaje Bruce'a Wayne'a (!) na jego imprezie urodzinowej i lata nad Metropolis w prowizorycznym stroju z maską. Takiego Supermana jeszcze nie było.
"Batman, Który się Śmieje – Zarażeni" tom 2
Joshua Williamson (scen.), David Marquez (rys.)
Wymiary: 17.0x26.0cm
312 stron w twardej oprawie
"Batman, Który się Śmieje narodził się w mrocznym multiwersum, niezbadanej części uniwersum DC, w której wciąż pojawiają się nowe wersje potencjalnych rzeczywistości" – tłumaczył Scott Snyder. Ów roześmiany Batman jest wysłannikiem władcy mrocznego uniwersum (znanego z serii "Batman Metal"). Z jego błogosławieństwem Batman, Który się Śmieje podróżuje sobie po różnych światach i podbija je w imieniu swego pana.
Po trzech tomach "Batman Metal" i pierwszym albumie "Batman, Który się Śmieje" Scott Snyder ustąpił miejsca w fotelu scenarzysty Joshui Williamsonowi ("Flash", "Palcojad"). Nowy autor od razu przywalił z grubej rury, pozwalając Batmanowi, Który się Śmieje wykorzystać swe mroczne moce do zainfekowania sześciorga ziemskich herosów (nie każdy nosi pelerynę). Co w praktyce oznacza wypranie mózgu i zmuszenie do realizacji własnego, diabolicznego celu. Pokazywanie znanych i lubianych w zupełnie innych rolach to zawsze ciekawy pomysł. "Zarażeni" to jednak komiks przede wszystkim dla fanów runu Snydera, do którego ten album siłą rzeczy nawiązuje. Jednocześnie kładzie podwaliny pod kolejne wielkie wydarzenie – "Batman: Death Metal". Williamson nie bał się wdrażania odważnych pomysłów, ale "Zarażeni" to co najwyżej średnia opowieść, której nie poleciłbym czytelnikom okazjonalnie sięgającym po "Batmana".
"DCEased: Nieumarli w świecie DC"
Tom Taylor (scen.), Trevor Hairsine, Stefano Gaudiano (rys.)
17.0x26.0cm
232 strony w twardej oprawie
Liga Sprawiedliwości zwycięża! Darkseid po raz kolejny musi uznać wyższość ziemskich bohaterów i wraca z podkulonym ogonem na swoją planetę Apokolips. Czy aby na pewno? Nic z tych rzeczy. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że wizyta Darkseida była tylko częścią wielkiego planu, który wywróci świat DC do góry nogami.
"DCEased: Nieumarli w świecie DC" bazuje na prostym pomyśle – kosmiczny technowirus zaraża 600 mln ludzi na Ziemi i zamienia ich w krwiożercze bestie. Zagrożeniu nie imają się nawet niektórzy herosi DC, więc tym razem uratowanie planety przed zagładą będzie wyjątkowo trudne. A może wręcz niemożliwe? Warto się o tym przekonać, bo "DCEased: Nieumarli w świecie DC" to dobrze opowiedziana historia podszyta estetyką gore (bywa naprawdę ostro i obrzydliwie, ale jednak seria nie ukazał się z logiem DC Black Label), w której dosłownie wszystko się może zdarzyć. Jedna z ciekawszych alternatywnych wizji świata superbohaterów DC, która wbrew pozorom nie jest prostym klonem "Marvel Zombies".
"Zegar Zagłady"
Geoff Johns (scen.), Gary Frank (rys.)
17.0x26.0cm
456 stron w twardej oprawie
Niedawno pisałem o wizycie superbohaterów ze świata DC (a dokładnie Ligi Sprawiedliwości) w zupełnie innym uniwersum - "Czarnego Młota". W tamtym komiksie Jeff Lemire skonstruował wciągający, rozrywkowy crossover, który na swój sposób oryginalny, raczej trzymał się gatunkowych ram. "Zegar Zagłady", czyli kontynuacja kultowych "Strażników", nie mógł iść taką samą ścieżką, choć formalnie też mamy tu do czynienia ze spotkaniem dwóch superbohaterskich światów.
Oczekiwania względem "Zegara Zagłady" były znacznie większe przez fundamenty, na których swoją opowieść budował Geoff Johns (scenarzysta). Mowa oczywiście o kamieniu milowym Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa. Ich "Strażnicy" ("Watchmen") byli w ostatnich latach rozwijani przez innych autorów (z różnym skutkiem), ale "Zegar Zagłady" miał pójść o krok dalej. Na kartach tej 12-zeszytowej serii miało dojść do połączenia świata Strażników i superbohaterów DC. Johns miał dobry pretekst do zaaranżowania takiego spotkania. Jego wizja jest klarowna i przekonująca. Ale "Zegar Zagłady" nawet nie ociera się o geniusz "Strażników" Moore'a. Choć Johns bardzo by chciał, tak jak Moore, zdekonstruować mit superbohaterów, i komiksowych crossoverów, niezbyt mu to wychodzi. Gdzie tylko się da, narracyjnie i formalnie odwołuje się do komiksu Mistrza, ale jest to bardziej naśladownictwo niż twórcze wykorzystanie sprawdzonego schematu.
"Zegar Zagłady" nie jest złym komiksem – wręcz przeciwnie, zdecydowanie warto po niego sięgnąć, bo to kawał świetnie zaplanowanej i rozrysowanej lektury. Ale nie należy się spodziewać obcowania z arcydziełem na poziomie "Strażników". Johns i Frank, znakomici artyści, mieli bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę i chyba nikt nie zdoła jej przeskoczyć.