Burmistrz Ustrzyk zakazał podręcznika do HiT prof. Roszkowskiego. Jest gotowy na konsekwencję
- Może za kilka tygodni zapuka do mnie prokurator albo wojewoda czy inny organ kontrolny. Trudno. Trzeba się liczyć z konsekwencjami swoich decyzji - mówi w wywiadzie dla WP Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych. Zakazał w swojej gminie korzystania z kontrowersyjnego podręcznika do HiT prof. Wojciecha Roszkowskiego. I jest przekonany o słuszności tej decyzji.
Im bliżej rozpoczęcia roku szkolnego, tym bardziej podnosi się fala protestów przeciwko nowemu podręcznikowi do przedmiotu historia i teraźniejszość, autorstwa historyka, prof. Wojciecha Roszkowskiego. Była już "beka" w internecie, była krytyka za autoplagiaty, były nawet zapowiedzi pozwów sądowych za wypowiedzi krzywdzące różne osoby i grupy. Teraz przyszedł czas na deklaracje i działania samorządów, które są organami założycielskimi szkół średnich.
Jednym z pierwszych, którzy głośno powiedzieli "nie" nowemu podręcznikowi, jest Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych. Zdecydował o zakazie używania podręcznika w Liceum Ogólnokształcącym Mistrzostwa Sportowego, dla którego gmina Ustrzyki Dolne jest organem prowadzącym. W wywiadzie dla WP samorządowiec opowiada o tym, czemu zdecydował się na taki krok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersje w "podręczniku". Nie chcą książki od Czarnka
Przmek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czemu zdecydował pan o zakazie używania w ustrzyckiej szkole średniej podręcznika prof. Roszkowskiego?
Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych: Podjąłem taką decyzję, bo ten podręcznik jest narzędziem indoktrynacji młodzieży, a nie przekazywania wiedzy o historii i teraźniejszości Polski. A szkoła nie ma indoktrynować. Szkoła ma przekazywać wiedzę, rozwijać talenty i umiejętności, a nie nakazywać myślenie w kierunku, jaki wymyślił sobie autor podręcznika.
Co pana w tym podręczniku oburza tak bardzo, żeby go zakazywać?
Ten podręcznik został przez wiele osób - nie tylko naukowców, ale i praktyków - bardzo mocno skrytykowany. Zgadzam się w stu procentach z krytyką indoktrynacji w sprawie in vitro. I ta sprawa oburza mnie najbardziej. Ale jest tam jeszcze wiele innych fragmentów, budzących kontrowersje. Nie miałem jeszcze szansy przeczytać całości, bo podręcznik do mnie nie dotarł, ale na pewno to zrobię.
Natomiast po moim tłicie docierają do mnie informacje także o błędach merytorycznych - nawet w kwestii położenia geograficznego Ustrzyk Dolnych! Zweryfikuję to, kiedy tylko będę miał okazję. Jeśli to prawda, zgłoszę to do wydawców z informacją, że nawet tak prostej rzeczy, jak umieszczenia naszego miasta na mapie, nie udało się zrobić w prawidłowy sposób.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Czy pana zdaniem ten podręcznik jest szkodliwy? Dlaczego i w jakim sensie?
Tak, jest szkodliwy. Oprócz tego, że jestem burmistrzem, pracuję także jako wykładowca akademicki. Uczę m.in. przedmiotu, który nazywa się finanse publiczne. I tłumaczę na zajęciach, co to jest dług publiczny, deficyt, przychody i rozchody. Ale nie mówię rzeczy w stylu: "nasze państwo działa źle, bo jest za duży dług". Nie oceniam, przekazuję wiedzę. A studenci i studentki, jako osoby inteligentne, mają tę wiedzę przetworzyć i wyrobić sobie własne stanowisko i odpowiedź na pytanie: czy jest dobrze, czy jest źle.
W tym przypadku powinno być podobnie: podręcznik powinien mówić o podstawowych dla polskiego społeczeństwa sprawach, czyli: kto to jest wójt, kto to jest prezydent, kto to jest starosta, co to jest władza wykonawcza, ustawodawcza, sądownicza, jakie mamy sądy itd. Chodzi o to, żeby młody człowiek dowiedział się np. do jakiego urzędu iść, żeby załatwić daną sprawę.
Kiedy np. w drodze zrobi się dziura, powinien wiedzieć, czy to droga gminna, czy inna i czy w tej sprawie iść do wójta, czy do kogoś innego, a jeśli coś mu się nie podoba w zakresie ochrony zdrowia, powinien wiedzieć, że takimi sprawami zajmuje się starosta. To jest wiedza, jaką powinno się zdobywać na zajęciach z tego przedmiotu. A nie to, chociażby, jak kochać czy nie kochać dzieci z in vitro.
Jak wyglądają formalne kwestie wokół tej decyzji? Ma pan kompetencję do tego, żeby ją podjąć? Jak to się ma do zakresu kompetencji kuratora?
To nauczyciel wybiera podręcznik, dyrektor przekazuje rodzicom informacje na ten temat i w jakimś sensie zatwierdza tę decyzję. I na tym w zasadzie można by zakończyć. Ale ja, jako organ prowadzący szkołę, ale przede wszystkim jako osoba, która dba o dobro wszystkich mieszkańców i mieszkanek gminy, czuję się w obowiązku, żeby zareagować.
Ktoś może mi zarzucić, że nie mam do tego żadnych kompetencji. Uważam, że mam - wywodzę to z ustawy o samorządzie gminnym, gdzie jest jasno powiedziane, że jako burmistrz odpowiadam za całą społeczność, wiedzę, oświatę. Czuję się odpowiedzialny za to, jak tutejsza młodzież będzie reprezentowała Ustrzyki Dolne.
Dlatego uważam, że mam co najmniej moralną, ale też i prawną kompetencję do tego, aby podjąć taką decyzję. A kurator? Tak naprawdę to on nie ma żadnych kompetencji w tej sprawie. Podstawę nauczania zatwierdza Minister Edukacji Narodowej, a kurator tylko sprawuje nadzór pedagogiczny.
Czy konsultował się pan w tej sprawie z rodzicami uczniów i uczennic? Czy dochodziły do pana jakieś głosy z ich strony?
Nie konsultowałem się, ale wszystkie głosy, które docierają do mnie drogą internetową po ogłoszeniu tej decyzji - pomijam tu fałszywe konta i trolling - potwierdzają tylko, że była ona słuszna, a wręcz - jedyna możliwa. Ktoś ją musiał podjąć. Tak samo było kilka lat temu, kiedy chciałem podjąć decyzję o płatności za drugą godzinę lekcji religii.
Wtedy też nie konsultowałem się z rodzicami, ale po ogłoszeniu tej decyzji, dostałem od rodziców sygnały mocnego wsparcia. Tym razem myślę, że większość rodziców myśli tak, jak ja i nie chciałaby, żeby ich dzieci miały w szkole wiedzę przekazywaną w sposób, jaki sugeruje nowy podręcznik.
Nauka nowego przedmiotu ma się odbywać na podstawie materiałów przygotowanych przez nauczyciela?
Niestety, za sprawą działań ministerstwa, nie ma na rynku innego podręcznika do tego przedmiotu. Jeśli pojawią się takie, które będą zatwierdzone przez ministerstwo, a nie będą wywierać takiego wpływu na myślenie i światopogląd młodzieży, jak podręcznik prof. Roszkowskiego, nauczyciel będzie miał oczywiście możliwość wybrać któryś z nich.
Czy taka praktyka jest stosowana w innych przypadkach?
Tak, tak, nauczyciele i nauczycielki, zwłaszcza uczący młodzież do egzaminów, czasem decydują się przygotowywać własne materiały dotyczące części materiału. To inteligentni ludzie, którzy potrafią przygotować się do zajęć w taki sposób, żeby skutecznie i prawidłowo przekazać wiedzę, więc jestem spokojny o to, że nauczyciel prowadzący zdjęcia z tego przedmiotu w bardzo dobry sposób zrealizuje podstawę programową, a uczniowie po ukończeniu cyklu kształcenia zdadzą maturę z wysokimi wynikami. Przekonamy się o tym dopiero za cztery lata, ale jestem pewien, że tak będzie.
Czy ktoś będzie oceniał i zatwierdzał te materiały?
Ja na pewno nie, sądzę, że dyrektor też nie. Spodziewam się natomiast, że w ramach swoich kompetencji, dyrektor będzie wizytował lekcje z tego przedmiotu, tak jak w przypadku innych nauczycieli i dbał o to, żeby postawa programowa była realizowana. I z pewnością będzie ona zrealizowana. A ocena pracy nauczyciela będzie przebiegała tak samo, jak ocena pracy innych osób uczących.
Jakiej reakcji i konsekwencji spodziewa się pan po usunięciu podręcznika z liceum?
Już nie raz podejmowałem decyzje, które były oceniane jako bardzo kontrowersyjne, ale uważałem, że są dobre dla mieszkańców i mieszkanek gminy. Tę decyzję podjąłem w pełni świadomie i po przemyśleniu. Oczywiście liczę się z konsekwencjami.
Jakie one mogą być?
Wiemy na co stać obecnie rządzących. Mają narzędzia w postaci prokuratury i części sądów. Kiedy niedawno ogłosiłem, że jako gmina otrzymaliśmy wyjątkowo mało środków z programu Polski Ład, zrobiłem nawet bannery z tą informacją, prorządowe media szukały na mnie haków, prześwietlając nawet moje prywatne sprawy. Być może tym razem będzie podobnie.
A może za kilka tygodni zapuka do mnie prokurator albo wojewoda czy inny organ kontrolny. Trudno. Trzeba się liczyć z konsekwencjami swoich decyzji. Uważam, że postępuję słusznie, nie łamię prawa. Nawet jeżeli ktoś chciałby mi "przykleić" art. 231 kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, będę się bronił tym, że działałem w imieniu mieszkańców i mieszkanek gminy, dla dobra społeczności.
Jeśli ktoś będzie chciał mnie ścigać - będę się bronił. I jeszcze jedno: jestem mocno przekonany, że podobnych decyzji, podejmowanych przez inne samorządy będzie dużo, dużo więcej - tak było przecież choćby w przypadku wyborów kopertowych czy używania syren w dniu 10 kwietnia. Tego będzie za dużo, żeby na wszystkich szukać haków. Ale oczywiście życie jest dynamiczne i czas pokaże. Jeśli spotkają mnie jakieś konsekwencje niezgodne z prawem, na pewno będę o tym głośno mówił, żeby pokazać, jak działa ten system.
Dlaczego tak bardzo zaangażował się pan w sprawy edukacji w swoim mieście?
Mieszkamy w małej miejscowości. Miasto i gmina ewidencyjnie mają ok. 17 tys. ludności, a tak realnie - 13 tys. Mamy wszędzie daleko: do stolicy województwa - dwie godziny jazdy, do stolicy kraju - pięć do sześciu godzin, do najbliższego lotniska - dwie godziny. Kolej normalnie nie kursuje. Tylko teraz, w okresie wakacyjnym, dociera do nas w weekendy. Do autostrady jest 80 km, do drogi ekspresowej - ponad 100 km.
Żyjemy w takim miejscu, że jesteśmy zdani sami na siebie. Zostałem burmistrzem w 2014 roku, kiedy miałem 26 lat i postanowiłem, że w tej sytuacji trzeba młodym ludziom z Ustrzyk Dolnych dać szansę, żeby właśnie w Ustrzykach mogli się kształcić, zdobyć wiedzę, rozwijać swoje umiejętności. Żeby mieli szanse iść dalej w świat, dzięki bagażowi, który tu zdobywają. Od tego czasu udało nam się uruchomić szkołę mistrzostwa sportowego, najpierw o profilu sportów narciarskich, potem pływania, a ostatnio piłki nożnej.
Udało nam się również uruchomić liceum ogólnokształcące mistrzostwa sportowego, które jest jedyną na Podkarpaciu szkołą uczącą w zakresie sportów zimowych. W ubiegłym roku, po dwóch latach starań, uruchomiliśmy samorządową szkołę muzyczną pierwszego stopnia. Otworzyliśmy też żłobek, którego nie było w mieście od kilkunastu lat. Mówię o tym tak szczegółowo, żeby pokazać, że edukacja od początku była dla mnie ważna, więc to nie tak, że nagle zainteresowałem się tą sprawą.
Musimy sobie sami radzić i dawać młodym ludziom szanse na miejscu. Dlatego tak bardzo leży mi na sercu także sprawa podręcznika do przedmiotu historia i teraźniejszość.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski.