"Alvar Mayor. Pochodzenie mitów", tom 2 - recenzja komiksu wyd. Mandioca
W drugim tomie "Alvar Mayora" przygoda ustępuje nieco miejsca kontemplacji nad ludzką egzystencją. W kolejnych perypetiach nieustraszonego Metysa do głosu jeszcze silniej dochodzą melancholia i zaduma, a granica między jawą a snem zupełnie się zaciera.
Alvar Mayor zadebiutował w 1977 r. na łamach słynnego komiksowego magazynu "Scorpio". Tytułowy bohater to nieustraszony potomek konkwistadora i spalonej na stosie Inkaski, przeżywający niezwykłe przygody w XVI-wiecznej Ameryce Południowej. Mogłoby się wydawać, że scenarzysta Carlos Trillo i rysownik Enrique Breccia zaproponowali pozornie kolejną awanturniczą historię, jakich w komiksie tamtego okresu wiele.
Jednak mimo całej swej gatunkowości "Alvar Mayor" zaoferował czytelnikom coś więcej niż poszukiwania skarbów czy ganianie z rapierem po selwie. W swoich komiksach Trillo i Breccia jednocześnie piętnują chciwość, okrucieństwo i arogancję, z jaką najeźdźcy podchodzą do rdzennych mieszkańców i ich spuścizny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komiks - renesans gatunku
Sam Alvar Mayor też budzi ambiwalentne uczucia, prezentując się jako postać wymykająca się prostej interpretacji – z jednej strony wrażliwa na krzywdę i ceniąca wolność, z drugiej bezwzględna i daleka od nieskazitelności.
Niewątpliwym autem cyklu jest wykorzystanie realizmu magicznego, nadającego przygodom Metysa odrealnionego, symbolicznego charakteru. Jednak o ile w pierwszym tomie zbiorczym zatytułowanym "Legendarne miasta" Trillo z Breccią korzystali z tej estetyki dość oszczędnie, tak w "Pochodzeniu mitów" staje się ona motywem dominującym.
Dzięki temu krótkie historie zebrane w tym albumie nabierają jeszcze bardziej niezwykłego, ale i egzystencjalnego charakteru. Alvar Mayor przedzierając się przez parującą, herzogowską dżunglę, tak naprawdę zapuszcza się w głąb siebie, stawiając czoło swoim lękom i przeszłości. Analizując porażki i z niepokojem patrząc w przyszłość.
Dzięki nowelowej strukturze "Pochodzenie mitów" czyta się gładko, choć przede wszystkim zasługa w tym Trillo i jego niezwykłego talentu do opowiadania zwartych historii opatrzonych humorem, nawiązaniami do tekstów kultury (m.in. "Czerwonego Kapturka") i przewrotnymi, słodko-gorzkimi pointami.
Wisienką na tym pysznym torcie są znakomite, czarno-białe rysunki Enrique Brecci. Z jednej strony bardzo klasyczne, charakterystyczne dla swojej epoki, z drugiej lekko karykaturalne, piekielnie szczegółowe i podszyte skłonnością do eksponowania brzydoty.
"Alvar Mayor. Pochodzenie mitów" ukazał się nakładem wydawnictwa Mandioca. To 232 strony profesjonalnie wydanego (twarda oprawa, gruby offset) klasycznego komiksu, z którym czas, mimo pół wieku, jakie upłynęły od premiery, obszedł się nad wyraz łaskawie. Polska edycja serii zamknie się w trzech tomach.
Grzegorz Kłos, Wirtualna Polska
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.