Screaming Planet - recenzja komiksu wyd. Scream Comics
Scream nie zwalnia i po "Sadze Alandora" sprezentował nam kolejny nigdy niewydany w Polsce komiks mistrza. "Screaming Planet" raczej nie jest rzeczą, od której polecałbym rozpoczęcie przygody z Jodorowskim, ale dla jego wyznawców i komplecistów to nie lada kąsek.
Wydawnictwo Scream Comics sukcesywnie uzupełnia nasze braki w bibliografii Alejandro Jodorowskiego. Ostatnio dostaliśmy pięknie wznowioną "Szaloną z Sacre Coeur", drugie poprawione wydanie "Castaki" czy wspomnianą wyżej, niesamowicie zilustrowaną "Sagę Alandora", która dopiero teraz zadebiutowała na naszym rynku.
Dla "Screaming Planet" to także debiut i z kilku powodów warty odnotowania. Nie jest to bowiem kolejna seria czy samodzielna historia, a zbiór krótkich nowel, z których każdą zilustrował inny mniej lub bardziej znany w tamtym czasie artysta.
Pierwotnie kilkustronicowe opowiadania ukazywały się w latach 2002-2004, w reaktywowanym 20 lat temu legendarnym magazynie komiksowym "Métal Hurlant". Na 124 stronach znalazło się 11 opowiadań, w których Jodo korzysta z różnych gatunków i stylistyk. W przeważającej mierze jest do sci-fi, ale Chilijczyk sięga też okazjonalnie po horror, fantasy czy groteskę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komiks - renesans gatunku
Jak to zwykle bywa w przypadku antologii, poziom jest dość zróżnicowany. Są tu więc rzeczy zarówno bardzo dobre, jak choćby "Robochrystus", "I kto teraz śni" czy "Złote łzy", ale też i takie, które szybko wyparują wam z głowy.
Każda z historii ma swój motyw przewodni i porusza kwestie, wokół których od kilkudziesięciu lat orbituje twórczość Alejandro Jodorowskiego, m.in. wolność jednostki, krytyka religii czy wolna wola, a także rozwój i wpływ technologii. Motywem spajającym to wszystko jest tytułowa "krzycząca planeta", żywy obiekt astronomiczny przemierzający nieboskłon, którego obecność wpływa na kolejne umysły w najdalszych zakątkach wszechświata, zmieniając bieg historii. Podobny zabieg został wykorzystany m.in. w filmie "Heavy Metal" z 1981 r.
Jeśli chodzi o stronę formalną, to pod tym względem "Screaming Planet" także serwuje nam przebieżkę po skrajnie różnych stylistykach. Od realistycznego i do przesady komputerowego rysunku Adiego Granowa ("Iron Man: Extremis", Hachette Polska, 2013) po cartoonową kreskę Carlosa Meglii.
Większość autorów część z was może kojarzyć z łamów nowego "Relaksu", ale są wśród nich też twórcy, których komiksy znamy bardzo - m.in. Igor Baranko ("Dżihad", Scream Comics, 2015), Jerome Opeña ("Fear Angent", Non Stop Comics, 2019-22) czy José Ladrönn ("Synowie El Topo" i "Final Incal" Scream Comics).
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W "Screaming Planet" znajdziecie też soczystą przedmowę, w której Jodo naświetla genezę cyklu i sposób, w jaki dobierał scenariusze pod konkretnego rysownika. Oprócz tego każdy rozdział poprzedza krótkie wprowadzenie, gdzie Chilijczyk w swoim stylu dzieli się przemyśleniami na temat konkretnej historii i stojących za nią motywacji.
Jeśli nie mieliście do czynienia z twórczością Alejandro Jodorowskiego, to na waszym miejscu w pierwszej kolejności osiągnąłbym raczej po klasykę w rodzaju "Incala", "Bouncera" czy "Białego Lamę", a "Screaming Planet" zostawił sobie na później. Jednak dla jego fanów kompilacja to miły suplement do kolekcji.
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się "The Office", krytykujemy "The Crown", rozgryzamy "The Bear", wspominamy "Barry’ego" i patrzymy przez palce na "Na zachodzie bez zmian". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.