Płaszcz i szpony, Integral II - recenzja komiksu wydawnictwa Timof
Don Lope, Armand, Euzebiusz oraz reszta bandy powracają w kontynuacji awanturniczego cyklu wydanego przez Timofa. Drugi tom "Płaszcza i szponów" podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej, choć w tym wypadku jest to paradoksalnie zarówno zaleta, jak i wada.
Ponad rok musieliśmy czekać na drugi tom zbiorczy serii autorstwa Alaina Ayrolesa ("Indyjska włóczęga") i Jean-Luca Masbou. Ale było warto, bo dostajemy pełne rozmachu zwieńczenie tej niezwykłej historii. 260-stronicowy album zbiera pięć ostatnich odcinków cyklu wydanych w latach 2004-12 i przenosi nas z Ziemi na Księżyc.
Akcja rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się tom pierwszy. Bohaterowie opuszczają atmosferę i udają się w kierunku Srebrnego Globu, gdzie skierował się statek księcia Jana i jego świty, na którego pokładzie znajdują się ich przyjaciele. Na Księżyc leci też banda podstępnego Mendozy wiedziona obietnicą wielkiego bogactwa rosnącego tam na drzewach.
O ile wątki fantastyczne pojawiły się dopiero pod koniec pierwszego tomu, kiedy nasi bohaterowie natrafiają na ekscentryczny Selenitów, o tyle tom drugi to już jazda na pełnym Mélièsie, Vernie czy de Bergeracu. Autorzy kreują bowiem swoją opowieść właśnie w duchu pionierów gatunku, którym wyobraźnia podpowiadała najbardziej niedorzeczne i zdumiewające pomysły.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
W drugim tomie "Płaszczy i szponów" znajdziecie tego mnóstwo. Komiksowy Księżyc to Ziemia à rebours, utopijna kraina, gdzie statki poruszają się na kołach, budynki zmieniają położenie dzięki niezwykłym kamieniom, walutą są wiersze, a dżunglę i pustynię zamieszkują plemiona mimów oraz żyjące instrumenty muzyczne, których oprawianiem zajmują się… lutnicy ("najbardziej haniebne zajęcie wśród wszystkich profesji").
W tej absurdalnej scenerii toczy się opowieść spod znaku płaszcza i szpady, pełna spisków i politycznych intryg, namiętności, heroicznych potyczek i zaskakujących zwrotów akcji. Ale nie to wyróżnia serię w zalewie podobnych frankofonów, a obecna na każdym kroku intertekstualność, którą podszyte są "Płaszcze i szpony".
Pod tym względem w drugim tomie scenarzysta jeszcze mocniej docisnął pedał do dechy. Ayroles konstruuje bowiem fabułę w oparciu o gęste literackie aluzje, cytuje teksty kultury od Moliera po "Obcego", bawiąc się mniej lub bardziej oczywistymi nawiązaniami, ale i samą formą.
Nie dość, że język bohaterów stylizowany jest na ten literacki z epoki, to na dodatek przytłaczająca liczba kwestii wypowiadana jest tu wierszem. Tu bezsprzecznie brawa należą się Wojciechowi Birkowi za brawurowe tłumaczenie (o tym, że nie była to bułka z masłem, możecie przeczytań na końcu albumu), niemniej momentami lektura wymagała ode mnie sporych pokładów samozaparcia. Zwłaszcza że narracja "Płaszczy i szponów" oparta jest w przeważającej mierze właśnie na niekończących się, kwiecistych dialogach.
Jednak to wciąż fantastyczny, miejscami bardzo zabawny komiks (m.in. wspaniała scena pojedynku między filozofami a korsarzami!). Jednocześnie ambitny, ale i dostarczający masy rozrywki na najwyższym poziomie. Także wizualnym.
Jean-Luc Masbou pięknie obleka pomysły swojego kolegi w kreski, a w jego cartoonowym stylu także odnajdziemy referencje do kilku klasyków. Całość ponownie podano z charakterystyczną dla wydawcy jakością i starannością. To grube, szyte tomisko w lekko powiększonym formacie, twardej oprawie i wydrukowane na dobrej jakości papierze.
Jeśli macie więc ochotę na niesztampową historię przygodową, która ma ambicje na bycie czymś więcej, to "Płaszcze" powinny być dla was komiksem pierwszego wyboru.