Trwa ładowanie...

Black Beetle. Bez wyjścia – recenzja komiksu wydawnictwa KBOOM

Akcja pędząca na złamanie karku, ezoteryczne mumbo jumbo, naziści, mafia. W "Black Beetle. Bez wyjścia" Francesco Francavilla macha nam przed twarzą swoim doktoratem z pulpy. Jego komiks to brawurowy hołd dla superbohaterskich pierwocin i czasów, kiedy wszystko było prostsze.

"Black Beetle. Bez wyjścia", KBOOM, 2021 r."Black Beetle. Bez wyjścia", KBOOM, 2021 r.Źródło: Materiały prasowe
d1gu9b4
d1gu9b4

Zacznę od tego, że niedawno po wielu latach odświeżyłem "Cień" Russella Mulcahy'ego. To adaptacja przygód stworzonego w 1930 r. protosuperbohatera znanego z kart literatury groszowej, komiksów, a także radia i filmu. Niegdyś szalenie popularnego, dziś pamiętanego przez garstkę geeków.

Mimo świetnej obsady (m.in. Alec Baldwin) i walorów produkcyjnych (urocza zrzyna z "Batmana" Tima Burtona) coś nie pykło. Przeniesienie na ekran materiału źródłowego 1:1 po prostu boleśnie obnażyło jego niedoskonałości. Nie zrozumcie mnie źle - bawiłem się nieźle, ale box office'owa katastrofa przestała mnie dziwić. W latach 90. nikt nie chciał oglądać takiej ramoty.

Dlatego sięgając po "Black Beetle. Bez wyjścia" miałem lekkie obawy. Szybko okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Z jednej strony to zasługa talentu Francesco Francavilliego ("Batman - Mroczne odbicie"), a z drugiej samego medium, w którym można pozwolić sobie na znacznie więcej.

ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku

Black Beetle to zamaskowany detektyw działający w fikcyjnym Colt City lat 40. XX w. Posługuje się wymyślnymi gadżetami, jeździ bajeranckim autem, a przy tym jest mistrzem walki wręcz. Na jego drodze stają mafia, naziści z tajemniczego bractwa oraz złoczyńca o komicznej genezie. Krótko mówiąc: pulpowa sztampa.

d1gu9b4

Ale tak miało być. Francavilla ochoczo sięga do rezerwuaru amerykańskiej popkultury, aby złożyć nostalgiczny hołd takim bohaterom jak wspomniany Cień, Fantom czy Doc Savage. Tym samym tworząc historię ostentacyjnie archaiczną i konwencjonalną. I pewnie byśmy o niej teraz w ogóle nie dyskutowali, gdyby nie forma, w jakiej Włoch nam ją sprezentował.

Czytając "Black Beetle. Bez wyjścia" czytelnik nie ma ani chwili na wytchnienie. Siłą napędową jest tu zawrotna akcja, której w całości podporządkowano stronę wizualną. Francavilla kadruje jak oszalały, szatkuje strony na kawałki, zmienia perspektywę, robi zbliżenia i sypie onomatopejami jak z rękawa. Napisać, że narracja jest dynamiczna, to tak właściwie nie napisać nic.

Osobną kwestią są kolory. Jeśli czytaliście zilustrowaną przez Francavillę historię w "Batman - Mroczne odbicie", to na pewno pamiętacie te ostre kontrasty i dość ograniczoną paletę intensywnych barw. Tu jest tak samo. Z kart "Black Beetle. Bez wyjścia" wylewają się żółcienie, krwista czerwień, fiolet i nieprzenikniona czerń, przez co dość uproszczone ilustracje mają niesamowitym klimat lokujący je gdzieś w okolicach twórczości Mike'a Mignoli.

d1gu9b4

"Black Beetle. Bez wyjścia" ukazał się nakładem wydawnictwa KBOOM, które jak zwykle postarało się, aby klient od kasy odszedł zadowolony. Twarda oprawa, nawiązująca od fabuły wklejka, fajna przedmowa Darwyna Cooke'a (jego nigdy dość) oraz garść dodatków w postaci szkiców koncepcyjnych i okładek. Prima sort.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1gu9b4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gu9b4