Trwa ładowanie...

Kowboj z Szaolin - Pierwsza Podróż – recenzja komiksu wydawnictwa KBOOM

Jeśli szukacie wciągającej historii, to trafiliście pod zły adres. Jednak jeśli jesteście ultrasami misternej kreski Geofa Darrowa i abstrakcyjnego poczucia humoru, to wygląda na to, że "Kowboj z Szaolin" to wasz kolejny zakup.

"Kowboj z Szaolin - Pierwsza Podróż", KBOOM, 2021 "Kowboj z Szaolin - Pierwsza Podróż", KBOOM, 2021 Źródło: Materiały prasowe
dgexzmz
dgexzmz

- Myślę, że największym wkładem hip-hopu w kulturę jest znalezienie sześciu nowych słów, które rymują się z pi…dą, ch…em, szmatą lub poj…busem - mówi Lord Evelyn Dunkirk Winniferd Esq III, gadający muł podkuty adamantium, na którego grzbiecie tytułowy bohater przemierza postapokaliptyczne pustkowie.

Kiedy padają powyższe słowa, zwierzak dosłownie brodzi w zmasakrowanych zwłokach zajmujących prawie całostronicowy kadr. Absurd? Moi kochani, to jedna z najnormalniejszych scen w tym albumie.

Autorem "Kowboja" jest Geof Darrow. To zaledwie trzeci album na naszym rynku sygnowany jego nazwiskiem, ale każdy, kto choć odrobinę liznął komiksu, na pewno je kojarzy. Oczywiście za sprawą legendarnego "Hard Boiled" napisanego przez Franka Millera, z którym Darrow stworzył też pastiszową miniserię "Big Guy i Rusty Robochłopiec".

ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku

Czemu o tym piszę? Bo jestem zdania, że siłą tych komiksów wcale nie jest pisarstwo Millera, a właśnie rysunki. I dokładnie tak samo jest w przypadku "Kowboja z Szaolin" wydanego przez KBOOM. Z tą jednak różnicą, że za całość odpowiada tu Geof Darrow.

dgexzmz

Na czym stoimy? Tytułowy mnich podąża przez pustynię na gadatliwym wierzchowcu zafiksowanym na punkcie Roberta Mitchuma, napotykając na swojej drodze kolejnych przeciwników i posyłając ich do wszystkich diabłów, aby na końcu stoczyć pojedynek w brzuchu giganta dźwigającego na grzbiecie miasto. Koniec.

Historia przypomina bardziej strumień świadomości niż pełnoprawną fabułę. Dostajemy bowiem sekwencję surrealistycznych scen okraszonych absurdalnymi dialogami i postaciami. Jak choćby tę, w której bohaterowi wyzwanie rzuca krab, mszczący się za skonsumowanie swojej rodziny.

Źródło: Materiały prasowe
Kowboj z Szaolin - Pierwsza Podróż

To jasny sygnał dla czytelnika: Darrow potrzebuje pretekstu, aby artystycznie się wyżyć, puścić wodze swojej chorej fantazji (to absolutnie nie jest komiks dla dzieci), przelewając na papier najdziksze pomysły i popkulturowe fascynacje. A przy okazji pokazać, że w komiksowym medium drzemie jeszcze mnóstwo niewykorzystanego potencjału.

dgexzmz

Rysunki w "Kowboju" to wizualna orgia. Obłędnie szczegółowe, powalające rozmachem, hiperrealistyczne i co tu dużo mówić – zachwycające warsztatowo. Darrow swoim zwyczajem wypełnia kadry miliardem detali, a każdej postaci poświęca tyle samo uwagi, obdarzając ją indywidualnymi cechami.

To jeden z tych przypadków, kiedy podczas lektury zatrzymujemy się na kilka minut, aby podziwiać rozbryzgujące się krople krwi, czyjeś zmarszczki albo podniebienie, fakturę kamieni oraz trzeci, czwarty, a nawet piąty plan. Pod tym względem album ma spory potencjał na wielokrotne powroty i odnajdywanie kolejnych smaczków, które przegapiliśmy za pierwszym/ dziesiątym razem.

dgexzmz

Jako psychofan Geofa Darrowa jestem przeszczęśliwy, że mogę "Kowboja z Szaolin" postawić na półce obok "Hard Boiled" i "Big Guy i Rusty Robochłopiec". Zwłaszcza że KBOOM jak zwykle stanęło na wysokości zadania i zaserwowało pięknie wydanego 200-stonicowego grubaska wraz z bonusami. Jednak to z całą pewnością komiks nie dla wszystkich, miejcie to na uwadze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dgexzmz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgexzmz