"Cicca Dum-Dum", tom 1 - recenzja komiksu wyd. Planeta Komiksów
Jeśli chciałoby się zagrać w grę, polegającą na chlapnięciu czegoś mocniejszego, kiedy tylko któraś z postaci ma orgazm, gwarantuję urwany film po kilku stronach. "Cicca Dum-Dum" to rzecz zdecydowanie bezprecedensowa, jeśli chodzi o komiks erotyczny.
Ci, którym mówią coś nazwiska Carlosa Trillo i Jordi Berneta, wiedzą, że "Cicca Dum-Dum" wydana przez Planetę Komiksów to kolaboracja marzeń. Ten pierwszy odpowiada za takie klasyki, jak m.in. "Alvar Mayor" (Mandioca) czy "Wielki kant" (Elemental), natomiast drugi zilustrował choćby popularnego u nas "Torpedo" (Taurus).
Krótko mówiąc, dwie legendy gatunku połączyły siły (była to ich czwarta i zarazem ostatnia współpraca), aby czerpiąc ze swoich dokonań, stworzyć rzecz skierowaną wyłącznie do dorosłego czytelnika. Gratka? Mało powiedziane, acz "Cicca Dum-Dum" to pozycja absolutnie nie dla wszystkich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komiks - renesans gatunku
Pierwszą przesłanką jest fakt, że seria ukazywała się w magazynie "Penthouse", przy którym "Playboy" mógł się w jawić jako gazetka parafialna. Z "Ciccą Dum-Dum" jest podobnie, bo choć należy do kategorii "komiks erotyczny", to jest to erotyka spod znaku Rona Jeremy’ego a nie "Różowej landrynki".
Akcja komiksu rozgrywa się w Ameryce lat 30., a tytułowa bohaterka to nimfomanka o fizjonomii Betty Page lub modelek z portfolio Gila Elvgrena. Fabuła jest czysto pretekstowa i podporządkowana absurdalnemu spiętrzeniu mniej lub bardziej niebezpiecznych sytuacji, w których Cicca mogłaby zaspokoić gargantuiczną chuć i dzięki swoim wdziękom wyjść cało z każdej opresji.
Trillo i Bernet nie bawią się w subtelności. Widać to już w otwierającym kadrze, gdzie na dzień dobry "wita" nas scena fellatio. A to zaledwie niewinna przygrywka przed tym, co czai się na kolejnych stronach. Cicca jest bowiem wyjątkowo liberalna, jeśli chodzi o wiek, płeć, fizjonomię, status społeczny, liczbę kochanków czy rodzaj seksu, a autorzy nie szczędzą nam żadnych anatomicznych szczegółów. Zarówno bohaterki, jak i jej kolejnych partnerów czy partnerek. Tu tabu po prostu nie istnieje.
Oczywiście dla bardziej pruderyjnych czytelników niektóre sceny mogą okazać się zbyt wulgarne czy wyuzdane. To w pełni zrozumiałe i zależne od osobistych preferencji. Prawdziwy problem komiksu leży zupełnie gdzie indziej. Mowa o miejscami dość niekomfortowym zderzeniu frywolnego humoru z obrazem skrajnego uprzedmiotowienia kobiet. Nawet pomimo faktu, że Trillo uczynił ze swej bohaterki stronę dominującą, która de facto wykorzystuje mężczyzn, przejmując nad nimi całkowitą kontrolę. Dziś taki zabieg na pewno nikogo by nie przekonał, a sam komiks zostałby natychmiast oprotestowany i scancelowany.
Parodystyczną i absurdalną wymowę "Cicca Bum-Bum" podkreślają jak zwykle wyśmienite rysunki Jordiego Berneta. To ta sama, humorystyczna kreska co w "Torpedo", acz nieco czystsza i uproszczona, przywodząca na myśl twórczość innego wielkiego współpracownika Trillo - Domingo Roberta Mandrafiny.
Grzegorz Kłos, Wirtualna Polska
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o horrorach, które bawią, strasząc, wspominamy ekranizacje lektur, które chcielibyśmy zapomnieć, a także spoglądamy na Netfliksowego "Beckhama", bo jak tu na niego nie patrzeć? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.