Trwa ładowanie...

Kruk, wydanie II - recenzja komiksu wyd. Planeta Komiksów

Musiały minąć cztery lata, aby Planeta Komiksów się zlitowała i wypuściła dodruk kultowego komiksu Jamesa O'Barra. Jego "Kruk" to jeden z najładniej wydanych albumów, jakie ostatnio trafiły na nasz rynek. A treść? Cóż, tu sprawa nie jest już aż taka jasna.

Kruk, wyd. II, Planeta Komiksów, 2022Kruk, wyd. II, Planeta Komiksów, 2022Źródło: Materiały prasowe
d153gjs
d153gjs

Zacznę od końca. Uwielbiam staranność i miłość, z jakimi Planeta Komiksów wydała ten album. Coś pięknego - począwszy od złoconych tłoczeń na płóciennej oprawie i klimatycznej wyklejki po grubą kredę, jakościowy druk i dopełniającą całości obwolutę. Wszystko zostało tu dopięte na ostatni guzik, a w dodatku okraszone niezbędnymi tekstami naświetlającymi kontekst powstania tego niezwykłego komiksu.

Czemu niezbędnymi? Bo "Kruka" nie sposób czytać w oderwaniu od autora i jego biografii, choć sam przez długie lata twierdził, że przedstawiona tu historia nie ma żadnego odbicia w rzeczywistości.

"Kruk" powstał bowiem na gruncie osobistych doświadczeń Jamesa O'Barra, którego życie w bardzo młodym wieku naznaczyła tragedia. Tuż przed ukończeniem liceum jego dziewczyna została zabita przez pijanego kierowcę. Targany wyrzutami sumienia i depresją 19-letni O'Barr najpierw wstąpił do seminarium, a następnie zaciągnął się do marynarki.

Kiedy w 1981 r. stacjonował w Berlinie, zaczął tworzyć "Kruka". Opowieść o powracającym zza grobu Eriku Dravenie mszczącym się za śmierć swoją i swojej ukochanej okazała się dla niego formą terapii. Sposobem na pogodzenie się ze wciąż trawiącym go gniewem i smutkiem.

d153gjs

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Komiks - renesans gatunku

"Kruk" przeleżał w szufladzie kilka lat, aż pod koniec lat 80. ukazał się nakładem dwóch undergroundowych wydawnictw. Właścicielem jednego z nich był Kevin Eastman, czyli połowa duetu odpowiedzialna za "Wojownicze Żółwie Ninja". Komiks okazał się wielkim sukcesem i z biegiem lat stał się popkulturowym fenomenem, którego sława przekroczyła granice USA. W wywiadzie z 2005 r. James O'Barr stwierdził nawet, że "Kruk" to najlepiej sprzedający się czarno-biały komiks niezależny wszech czasów.

Nie sposób też tu nie wspomnieć o głośnej ekranizacji z 1994 r., na której cieniem położyła się następna tragedia. Chodzi oczywiście o nieszczęśliwy wypadek na planie, w wyniku którego zginął Brandon Lee. Dla O'Barra był to kolejny cios.

d153gjs

Kiedy zajrzymy do środka, okazuje się, że komiks jest równie niezwykły, co okoliczności jego powstania. "Kruka" wyróżnia przede wszystkim niespotykany formalny eklektyzm. O'Barr sięga raz bowiem po obskurną, undergroundową kreskę przywodzącą na myśl wspomnianego już Eastmana, aby na kolejnej stronie siłować się z klasycznym rysunkiem czy nawet stylem przypominającym mangę.

Źródło: Materiały prasowe
Kruk, wyd. II, Planeta Komiksów, 2022

Wychodzi mu to raz lepiej, raz gorzej. Zresztą wydanie rozszerzone, zaserwowane nam przez Planetę Komiksów, zostało po latach uzupełnione o kolejne sceny, a niektóre fragmenty narysowano od nowa, bo jak przyznaje się autor, na pewne rzeczy nie pozwalały mu ograniczenia warsztatowe.

d153gjs

Ale to nie jedyne problemy "Kruka". Niekiedy nieznośnie pretensjonalne monologi głównego bohatera ("Czy kości twych grzechów są wystarczająco ostre, aby przeciąć się przez splątaną sieć twych wymówek?"), wplatanie cytatów z Rimbauda czy Joy Division oraz emfaza, z jaką O'Barr opowiada o miłości i żałobie, sprawiają, że w zwykłych okolicznościach byłoby to pewnie trudne do przełknięcia.

Paradoksalnie jednak "Kruk" tylko na tym zyskuje. Znając okoliczności jego powstania, trudno nie odbierać komiksu O'Barra jako czegoś rozbrajająco intymnego i szczerego. Rzeczy będącej zajrzeniem w głąb umysłu rozedrganego, introwertycznego młodego człowieka, dla którego świat właśnie się skończył. Kogoś, kto śmiertelnie poważnie wykorzystuje takie, a nie inne środki wyrazu, nie dbając, czy przypadkiem na razi się na śmieszność.

Jeśli w ten sposób spojrzymy na "Kruka", okaże się, że wszystkie klocki nagle wskoczą na swoje miejsce. Jedyne, czego żałuję, to faktu, że przeczytałem ten komiks, będąc 40-letnim cynicznym dziadem, a nie dajmy na to 16-latkiem. Wtedy na pewno zadziałałoby to o wiele lepiej.

d153gjs

Wracając jeszcze na chwilę do samego wydania. Ta edycja różni się od poprzednich jedynie okładką i obwolutą. Łapcie, póki jest – poprzednie wydania (zwykłe i specjalne) rozeszły się na pniu i osiągają dziś nieprzyzwoite ceny na rynku wtórnym. Tu historia może się powtórzyć.

Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" kłócimy się o skandaliczną "Blondynkę", znęcamy się nad ostatnim (daj Bóg!) filmem Patryka Vegi i zgrzytami zębami, wspominając makabryczne zbrodnie "Dahmera". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d153gjs
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d153gjs