B.B.P.O. - Piekło na Ziemi, tom 5 – recenzja komiksu wydawnictwa Egmont
14 lat i ponad 4 tys. stron. Tyle zajęło Mike'owi Mignoli i całemu zastępowi współpracowników opowiedzenie losów agentów B.B.P.O. Właśnie dostaliśmy ostatni tom "Piekła na Ziemi", drugiego cyklu prawdopodobnie najciekawszej amerykańskiej serii komiksowej.
Po raz pierwszy Biuro Badań Paranormalnych i Obrony pojawiło się w 1994 r. na łamach "Hellboya", aby 8 lat później doczekać się pełnoprawnej serii, która zdaniem wielu pod pewnymi względami przewyższa macierzysty tytuł.
W ciągu tych wszystkich lat przez grupę przewijali się kolejni agenci, a do zespołu Mignoli dołączali jedni z najbardziej utalentowanych ludzi branży – m.in. Guy Davis, John Arcudi, Cameron Stewart, Dave Stewart, Tyler Crook czy Scott Allie. Każdy z nich wniósł coś świeżego, nadał nowy kierunek i sprawiał, że niesamowita historia ani na moment nie okrzepła.
Komiks - renesans gatunku
"B.B.P.O." pokochaliśmy za nieskrępowaną wyobraźnię jej autorów, synkretyzm gatunkowy, daleko posunięty formalny eklektyzm i narracyjny rozmach. Ale o wyjątkowości serii świadczy przede wszystkim mistrzostwo, z jakim autorzy latami budowali swoich bohaterów i panujące między nimi relacje.
Nieważne, czy była to przemądrzała dusza uwięziona w skafandrze, ożywiona egipska mumia czy "zwykły" agent terenowy. Z całych sił kibicowaliśmy im, współczuliśmy, świętowaliśmy z nimi zwycięstwa i przeżywaliśmy porażki. Ich losy po prostu stały nam się cholernie bliskie. Tym bardziej trudno oswoić się z myślą, że zespołu Biura przynajmniej w takim składzie już nie zobaczymy.
Najnowszy, 420-stronicowy album, który ukazał się listopadzie, to 5. i zarazem ostatni tom cyklu "Piekło na Ziemi". Jak łatwo się domyślić, jego lektura nie będzie dla fanów najłatwiejszą sprawą.
Mignola i Arcudi fundują im bowiem emocjonalny rollercoaster, bez skrupułów domykając w zasadzie większość wątków – tych głównych, jak i pobocznych. Wystarczy więc jeśli napiszę, że w cieniu wielkiej apokalipsy dochodzi do kilku mniejszych, cichszych, ale niemniej rozdzierających. Przygotujcie chusteczki.
Czy to zakończenie, na jakie czekaliśmy? Chyba tak, choć czuć zmęczenie materiału i wyraźny pośpiech autorów w kilku kwestiach. Niemniej, o fuszerce nie może być mowy. Na pewno się nie zawiedziecie.
W wersji oryginalnej czytelnicy pożegnali się z Biurem w 2016 r., ale już kilka miesięcy później ukazał się pierwszy zeszyt 3. cyklu "The Devil You Know", w którym powrócił… Hellboy. Polscy czytelnicy zapoznają się z nimi w 2021 r.