"Thorgal: Pustelnik ze Skellingaru": coś się kończy, coś się zaczyna [RECENZJA]
"Thorgal: Pustelnik ze Skellingaru" to 37. album kultowej serii, a zarazem pierwszy, którego nie zilustrował Grzegorz Rosiński. Czy nowe przygody Thorgala Aegirssona powstające bez udziału jego "ojców" mają jeszcze sens?
Grzegorz Rosiński opowiadając nam o swoim odejściu od roli ilustratora "Thorgala" podkreślił, że nie odcina się całkowicie od tego uniwersum. Nadal zamierza doglądać rozwoju historii i dorzucać swoje trzy grosze. W "Thorgal: Pustelnik ze Skellingaru" mamy np. okładkę autorstwa Rosińskiego, który może być dumny ze swoich następców.
Yann (scenarzysta dwóch ostatnich albumów) i Fred Vignaux (nowy rysownik) stworzyli zupełnie nową przygodę mocno osadzoną we wcześniejszych perypetiach Thorgala. A zarazem nawiązującą klimatem do chociażby "Nad jeziorem bez dna" (1981).
W "Pustelniku ze Skellingaru" Thorgal cały czas pokutuje za swój piracki epizod. Do wioski bohatera przybywa młoda kobieta, która rozpoznaje w nim Shaigana i zamierza się na nim zemścić. Nie zdradzając szczegółów, Thorgal postanawia naprawić dawne krzywdy wyrządzone jej bliskim i wyrusza w niebezpieczną misję do tytułowego pustelnika.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Pustelnik ze Skellingaru" ma w sobie magię i tajemniczość, które fascynowały w wielu poprzednich albumach autorstwa Rosińskiego i Van Hamme'a. Thorgal wykonuje swoją bohaterską robotę, a zarazem, niczym wytrawny detektyw, odkrywa prawdę o tajemniczej wyspie, morderczym kulcie i przy okazji musi się uporać z lokalną władzą. Widać, że Yann ma świetne pomysły i czuje klimat "Thorgala", a kresce nowego rysownika nie można niczego zarzucić. Odejście Rosińskiego (Jean Van Hamme napisał swój ostatni scenariusz do serii w 2006 r.) zamyka ważny rozdział w historii popularnego cyklu. Ale na pewno nie jest to początek końca "Thorgala".