Śmierć, wyd. III – recenzja komiksu wyd. Egmont
Egmont konsekwentnie prowadzi politykę wznawiania komiksów Neila Gaimana. Dlatego było tylko kwestią czasu, kiedy do naszych rąk trafi nowe wydanie "Śmierci". I świetnie, bo to rzecz porównywalna z najlepszymi odsłonami "Sandmana".
Tak jak fani Alejandro Jodorowskiego rozpieszczani są przez Scream Comics, tak miłośnicy twórczości Neila Gaimana sukcesywnie uzupełniają kolekcję dzięki Egmontowi.
W ramach Klubu Świata Komiksów dostaliśmy już wznowienia "Czarnej Orchidei", "Księgi Magii" oraz "Sandmana" (przed nami premiera ósmego tomu pt. "Koniec Światów"), czyli rzeczy od dawna niedostępnych na rynku pierwotnym. Do tego grona zaliczała się też "Śmierć", ale dzięki najnowszemu, trzeciemu już wydaniu to na szczęście przeszłość.
Album w całości poświęcony jest siostrze Morfeusza, która pojawia się na łamach "Sandmana". Postać stworzona przez Neila Gaimana i Mike'a Dringenberga od samego debiutu zaskarbiła sobie sympatię czytelników i stała się swoistym obiektem kultu. Nic dziwnego, bo Śmierć to pierwszorzędnie napisana postać, skrajnie odbiegająca od wizerunku, jaki zakorzenił się w naszej popkulturze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komiks - renesans gatunku
Nie jest to szkielet w czarnych szatach o tubalnym głosie dosiadający konia o imieniu Pimpuś, a urocza gotka wyglądająca jak nastoletnia fanka Siouxie czy Niny Hagen. Śmierć rozpiera energia. Jest radosna, ciekawska i bardzo odpowiedzialnie podchodzi do swojej pracy, w której haruje na pełen etat. Jak sama mówi, była przy narodzinach wszechświata i to ona położy krzesła na stołach, a następnie zgasi światło.
Trzon zbioru i zdecydowanie największą gratkę stanowią dwa dłuższe opowiadania: "Wysoka cena życia" oraz "Pełnia życia". Pierwsze łączy się z ideą zawartą w poprzedzającej go nowelce "Zimowa opowieść". Dowiadujemy się z niej, że co 100 lat przez jeden dzień Śmierć żyje między ludźmi.
W nagrodzonej dwoma Eisnerami "Wysokiej cenie życia" siostra Snu jest mieszkanką amerykańskiej metropolii, gdzie przeżywa niezwykłe perypetie z marzącym o samobójstwie nastolatkiem. Z kolei "Pełnia życia" to opowieść o parze lesbijek wychowującej syna, których drogi przecinają się ze Śmiercią.
Obie historie to rzeczy z pogranicza urban fantasy i dramatu obyczajowego, korzeniami tkwiące w świecie znanym z kart "Sandmana". Pojawiające się w nich postacie Foxglove i Hazel to bohaterki doskonale znane fanom uniwersum z kart "Zabawy w siebie" (piąty tom cyklu). Obie historie przepełnione są filozoficzną zadumą, ale i ciepłym, rozbrajającym humorem pozwalającym oswoić się z tym, co nieuchronne i spojrzeć na sprawy ostateczne z innej perspektywy.
Treść 320-stronicowego albumu w niczym nie różni się od wydania z 2016 r. To dwie miniserie, kilka shortów, opowiadania znane czytelnikom "Sandmana" ("Odgłos jej skrzydeł", "Fasada" i "Śmierć i Wenecja") i 50 stron grafik autorstwa takich tuzów ołówka i tuszu jak Greg Capullo czy Moebius. Do tego intymny wstęp Tori Amos.
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o prawdopodobnie najlepszym serialu 2023 roku (sic!), załamujemy ręce nad Złotymi Malinami i nominacjami do Oscarów, a także przeżywamy rozstanie Shakiry i Gerarda Pique. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.