Trwa ładowanie...

Marzec 1968. Młodzież była prowokowana przez "aktyw robotniczy"

Demonstracje "różnych pogrobowców starego ustroju, rewizjonistów, syjonistów, sługusów imperializmu". Takim mianem Edward Gierek nazwał protesty studentów z marca 1968 r., zapowiadając w Katowicach, że "śląska woda" nie będzie wodą na ich młyn, a zamiast tego może "pogruchotać ich kości".

Zdjęcie operacyjne SB, marzec 1968 r. w Warszawie, Krakowskie PrzedmieścieZdjęcie operacyjne SB, marzec 1968 r. w Warszawie, Krakowskie PrzedmieścieŹródło: IPN
d3jtegb
d3jtegb

Dzięki uprzejmości wyd. PWN publikujemy fragment książki "Utopia nad Wisłą. Historia Peerelu" Antoniego Dudka i Zbigniewa Zblewskiego, która ukazała się 11 kwietnia.

MARZEC I GRUDZIEŃ (1968-1970)

Zaburzenia w szkołach wyższych, które przeszły do historii Polski pod nazwą wydarzeń marcowych 1968 r., miały co najmniej dwa, niezależnie od siebie, źródła. Pierwszym było powstanie w warszawskiej społeczności akademickiej grupy, dążącej do zmiany sytuacji istniejącej w życiu społeczno-politycznym zarówno wyższych uczelni, jak i całego kraju.

Drugie źródło wiązało się z walką o władzę, toczoną na najwyższych szczeblach aparatu partyjno-państwowego. Zetknięcie dążeń wolnościowych grupy studentów zwanych "komandosami" z aspiracjami części ekipy rządzącej do zajęcia bardziej eksponowanego miejsca w elicie władzy dało w rezultacie to, co przyjęto nazywać Marcem ’68.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji

STUDENCKI BUNT

Wydarzeniem, które stało się praprzyczyną marcowych protestów, było zawieszenie wystawiania w Teatrze Narodowym "Dziadów" Adama Mickiewicza. Ich premiera odbyła się 25 listopada 1967 r. Od samego początku wokół przedstawienia narastała, sprawiająca wrażenie centralnie kierowanej, kampania plotek i fałszywych wiadomości. "Dziady" w reżyserii Kazimierza Dejmka miały mieć rzekomo charakter antyradzieckiej demonstracji. 21 grudnia 1967 r. Dejmka wezwano do Wydziału Kultury KC PZPR, gdzie został poinformowany, że przedstawienie ma charakter "antyrosyjski, antyradziecki i religiancki".

d3jtegb

Taka opinia nie mogła pozostać bez dalszych konsekwencji. 3 stycznia podjęto w Ministerstwie Kultury decyzję o ograniczeniu liczby spektakli w pierwszej połowie 1968 r., a 16 stycznia postanowiono, iż dwa ostatnie przedstawienia odbędą się 29 i 30 stycznia 1968 r. Wiadomość o tej decyzji rozeszła się błyskawicznie po Warszawie, wywołując zrozumiałe poruszenie. Bilety na ostatnie spektakle zostały natychmiast wykupione, a ostatnie przedstawienie 30 stycznia 1968 r. oglądało ponad 1000 widzów.

Po przedstawieniu grupa studentów uformowała pochód, który z transparentem "Żądamy dalszych przedstawień", przeszedł pod pomnik Adama Mickiewicza. Trzon pochodu tworzyli "komandosi", a wielu z nich znalazło się następnie w grupie 35 uczestników demonstracji zatrzymanych przez milicję. Dziewięciu najbardziej aktywnych manifestantów (m.in. Józefa Dajczgewanda, Jana Lityńskiego i Andrzeja Seweryna) postawiono przed kolegium i ukarano grzywnami.

Protesty przeciwko zdjęciu "Dziadów" z afisza Teatru Narodowego nie skończyły się demonstracją pod pomnikiem Mickiewicza. Już następnego dnia "komandosi" rozpoczęli zbieranie na warszawskich uczelniach podpisów pod petycją do Sejmu PRL, protestującą przeciw decyzji władz. Mimo zniszczenia przez SB szeregu list, zdołano zebrać w ciągu dwóch tygodni ponad trzy tysiące podpisów. 16 lutego petycję złożono na ręce marszałka Sejmu.

Gustaw Holoubek jako Gustaw w spektaklu Dziady z 1968 r. GFDL 1.2
Gustaw Holoubek jako Gustaw w spektaklu "Dziady" z 1968 r. Źródło: GFDL 1.2

Pod analogicznym protestem zebrano we Wrocławiu ponad tysiąc podpisów. Tekst petycji kolportowano także w innych ośrodkach akademickich, m.in. w Krakowie i Poznaniu. 29 lutego odbyło się nadzwyczajne zebranie Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich. W jego trakcie wielu pisarzy (m.in. Stefan Kisielewski, Paweł Jasienica, Antoni Słonimski) ostro zaatakowało politykę kulturalną władz. Uchwalono także rezolucję żądającą zaprzestania ingerencji cenzury i przywrócenia Dziadów w Teatrze Narodowym.

3 marca na spotkaniu grupy przywódczej "komandosów" postanowiono zwołać na dzień 8 marca wiec w obronie swobód demokratycznych i zagrożonej autonomii uczelni. Następnego dnia "komandosi" uzyskali jeszcze jeden powód do protestu, bowiem minister szkolnictwa wyższego Henryk Jabłoński, niezgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami, relegował z Uniwersytetu Warszawskiego dwóch studentów: Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Powodem było przekazanie przez nich informacji o protestach przeciw zawieszeniu "Dziadów" korespondentowi "Le Monde" w Warszawie Bernardowi Margueritte’owi.

d3jtegb

W piątek 8 marca, dwie godziny przed rozpoczęciem wiecu, który zaplanowano na godzinę 12.00, rozwieszone zostało obwieszczenie rektora UW, zabraniające jego odbycia. W tym też czasie w okolicach dziedzińca Uniwersytetu pojawiło się kilka autobusów wypełnionych mężczyznami, których później I sekretarz KW PZPR w Warszawie Józef Kępa nazwał "aktywem robotniczym z wolskich zakładów pracy i śródmiejskich instytucji".

Jak można przypuszczać, główną rolę w zorganizowaniu tych osób obok Józefa Kępy odegrał I sekretarz KD PZPR na Woli Jerzy Łukaszewicz. Warto też dodać, że 8 marca rano, kiedy podejmowano decyzję o rozpędzeniu studenckiego wiecu, najważniejszymi członkami władz obecnymi w stolicy byli Józef Kępa i Mieczysław Moczar. Władysław Gomułka, Zenon Kliszko, Józef Cyrankiewicz i Marian Spychalski przebywali bowiem od 6 marca w Sofii na posiedzeniu Doradczego Komitetu Politycznego Państw Stron Układu Warszawskiego. Powrócili, skracając podobno wizytę, 8 marca w godzinach przedpołudniowych.

d3jtegb

W południe na dziedzińcu przed biblioteką uniwersytecką zebrało się około tysiąca osób. W czasie odczytywania rezolucji studentów zaatakowali aktywiści uzbrojeni w pałki wykonane z metalowych prętów powleczonych gumą. W godzinę później do bicia próbującej uciekać młodzieży przystąpili też funkcjonariusze ZOMO, wspierani przez ormowców. Po rozproszeniu studentów zgromadzonych na terenie UW zajścia przeniosły się na pobliskie ulice.

Tablica pamiątkowa na Uniwersytecie Warszawskim, upamiętniająca studentów domagających się w 1968 wolności słowa CC BY-SA 3.0, Witold Pietrusiewicz
Tablica pamiątkowa na Uniwersytecie Warszawskim, upamiętniająca studentów domagających się w 1968 wolności słowa Źródło: CC BY-SA 3.0, Witold Pietrusiewicz

Oceniając przebieg pierwszego dnia wydarzeń marcowych w Warszawie, szczególną uwagę warto zwrócić na czas i sposób użycia "aktywu robotniczego". Pojawiał się on we wszystkich poważniejszych starciach ulicznych od zamieszek w 1956 r. począwszy. Zawsze jednak aktywiści wkraczali do akcji w końcowej fazie zajść, otrzymując zazwyczaj zadania natury pomocniczej (patrolowanie, ochrona budynków itp.). W marcu 1968 r. stało się inaczej.

d3jtegb

Jako pierwszy pojawił się właśnie zmobilizowany wcześniej "aktyw robotniczy", który wyraźnie starał się sprowokować młodzież. Zamysł operacji był prosty. Umundurowanej milicji niezręcznie było użyć na terenie uczelni w czasie, gdy trwał tam spokojny wiec, z drugiej jednak strony osoby zainteresowane w wywołaniu zamieszek na dużą skalę nie mogły dopuścić do jego normalnego zakończenia i rozejścia się uczestników, bowiem tak dobry pretekst mógł się prędko nie powtórzyć. Optymalnym rozwiązaniem było więc sprowokowanie bijatyki przez "aktyw", a następnie wysłanie tam umundurowanej milicji dla zaprowadzenia porządku.

Jednocześnie z interwencją ormowsko-milicyjną odbywały się aresztowania. 8 marca zatrzymano około 70 osób, w tym m.in. Jacka Kuronia, Jana Lityńskiego, Seweryna Blumsztajna, Józefa Dajczgewanda, Karola Modzelewskiego i Irenę Lasotę. W sobotę 9 marca w warszawskiej prasie ukazały się notatki o skandalicznych wybrykach chuliganów i "złotej młodzieży". Powiększyło to dodatkowo oburzenie studentów, którzy na większości stołecznych uczelni odbyli w tym dniu wiece protestacyjne. Największy z nich miał miejsce w auli Politechniki Warszawskiej; zgromadzeni przyjęli krótką rezolucję protestującą przeciw bezwzględnemu potraktowaniu studentów w dniu poprzednim oraz żądającą rzetelnej informacji na temat przebiegu zajść. W godzinach popołudniowych, po próbie zorganizowania demonstracji ulicznej, doszło do nowych starć między studentami a milicją.

d3jtegb

11 marca odbyły się kolejne wiece. W Auditorium Maximum UW zgromadziło się około 3,5 tysiąca studentów. W obecności władz uczelni przyjęto kolejną rezolucję żądającą m.in. wyjaśnienia, kto odpowiada za brutalną akcję milicji i inspiruje prasowe napaści na młodzież. Tego dnia bowiem w "Trybunie Ludu" i "Słowie Powszechnym" ukazały się artykuły inaugurujące wielką kampanię prasową wymierzoną w ruch studencki i jego domniemanych inspiratorów, wśród których wymieniano Izrael i RFN. Studenci żądali także uwolnienia aresztowanych oraz przestrzegania zasad wolności nauki i swobód akademickich. W godzinach popołudniowych centrum stolicy ponownie stało się areną starć ulicznych, a milicja rozpędzała tłum w bezpośrednim otoczeniu gmachu KC PZPR. Fakt, iż demonstranci zdołali dotrzeć pod siedzibę najwyższych władz i zostali rozproszeni na placu przed gmachem, nie był przypadkowy. Najwyraźniej chodziło o uzmysłowienie Gomułce, że sytuacja jest bardzo poważna.

PWN, 2024 Materiały prasowe
PWN, 2024Źródło: Materiały prasowe

W zakładach pracy, począwszy od 11 marca, odbywały się liczne masówki, na których pojawiały się transparenty ze znamiennymi wezwaniami: "Studenci do nauki", "Literaci do pióra", "Oczyścić partię z syjonistów", "Kto sieje zamęt, zbierze lanie" itp. W czasie jednej z masówek, transmitowanej przez telewizję, można było dostrzec transparent z napisem: "Żydzi precz z Polski". W fabrykach i instytucjach tropiono lokalnych "syjonistów", co w praktyce sprowadzało się do piętnowania osób pochodzenia żydowskiego. Rozmiary nagonki były tak duże, że wielu ludzi broniło się przed atakami, usiłując wykazać swą polską narodowość za pomocą świadectw chrztu.

d3jtegb

Największy wiec poparcia dla Gomułki odbył się 14 marca w Katowicach z udziałem około 100 tysięcy członków partii. Podczas wiecu I sekretarz KW Edward Gierek oskarżył o zorganizowanie demonstracji "różnych pogrobowców starego ustroju, rewizjonistów, syjonistów, sługusów imperializmu" oraz zapowiedział, że "śląska woda nie była i nigdy nie będzie wodą na ich młyn. I jeśli poniektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości".

(...)

Powyższy fragment pochodzi z książki "Utopia nad Wisłą. Historia Peerelu" Antoniego Dudka i Zbigniewa Zblewskiego, która ukazała się 11 kwietnia nakładem PWN.

W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d3jtegb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3jtegb