Marcin Prokop kpi z podręcznika do HiT. "Jakbym oglądał skecz Monty Pythona"
Prezenter TVN odniósł się do fragmentu podręcznika do nowego przedmiotu Historia i teraźniejszość, w którym krytykowani są twórcy muzyki metalowej. "Pełna profeska, jak to u profesora" - podsumował Prokop.
Publikacja autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego od miesięcy wzbudza sensację. Podręcznik do nowego przedmiotu dla szkół średnich Historia i teraźniejszość zawiera mnóstwo kontrowersyjnych i skandalicznych tez, a cała wykładnia mocno odbiega od obiektywnego przedstawienia faktów. Niedawno powodem do śmiechu (jak i łez rozpaczy rodziców) stał się fragment dotyczący muzyki metalowej.
Rozważania prof. Roszkowskiego na temat "upadku cywilizacji zachodniej" sprowadzają się do obwiniania za ten stan muzyków m.in. Black Sabbath, Iron Maiden, Venom czy Judas Priest.
"Wszystkie te zespoły i reprezentowane przez nich podgatunki to istotnie rodzaj opętania hałasem, chrapliwymi wrzaskami solistów, malujących się na upiorne kolory, wykrzykujących wśród migotania laserowych świateł słowa pełne nienawiści i agresji oraz wykonujących gesty sprośne lub bluźniercze" - czytamy w podręczniku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersje w "podręczniku". Nie chcą książki od Czarnka
Jako komentarz w sprawie Marcin Prokop zamieścił na Facebooku swoje zdjęcie w, złowrogim zdaniem prof. Roszkowskiego, makijażu. Wyśmiał też pomyłkę autora książki, który pisze o "trash metalu", tłumacząc to jako "śmieciową odmianę gatunku".
"W owym fragmencie czytamy m.in., że zespół Venom 'zapoczątkował thrash metal, czyli śmieciową odmianę metalu'. Profesor zapewne wyprowadził etymologię wyrazu 'śmieciowy' od słowa 'trash', nie zauważywszy wszakże w swym piśmienniczym zapale, że jest tam jeszcze skromna - w wielu językach fonetycznie niema - literka 'h'. a słowo 'thrash' oznacza w mowie Szekspira 'młóckę', nie zaś 'śmieci' (trash), i odnosi się do specyficznej rytmiki oraz brzmienia gitar tejże odmiany ciężkiego grania. A poza tym w dziele profesora nie ma się absolutnie do czego przyczepić, pełna profeska, jak to u profesora. " - wytłumaczył prezenter TVN.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Marcin Prokop nie ustaje w prześmiewczej ocenie dzieła profesora. Porównał je nawet do skeczu Monty Pythona.
"Efektowne glissanda myśli profesora, snujące się po strzelistym rusztowaniu narodowo-katolickiego wzmożenia, są dla mnie źródłem nieustającej uciechy. Jakbym oglądał skecz Monty Pythona, który dzieje się naprawdę" - podsumował.