Manuela Gretkowska zwyzywana na ulicy. O co poszło?
Pisarka Manuela Gretkowska na swoim instagramowym profilu opisała niecodzienną sytuację, do której doszło niedługo przed świętami Bożego Narodzenia. Została zwyzywana na ulicy, gdy wracała z zakupów. Przez kogo?
Manuela Gretkowska nie jest chrześcijanką i, jak sama mówi, nie obchodzi świąt, bo "nie ma przed kim udawać". Jej rodzice nie żyją, córka jest dorosła i podziela światopogląd matki. Podobnie jak partner pisarki. Ale wydaje się, że przedświąteczny czas w głównie chrześcijańskiej Polsce powinien być okresem spokoju i miłości wynikającej z nauk Jezusa. Nic bardziej mylnego - Gretkowska doświadczyła tej "miłości" na własnej skórze, gdy ostatnio wracała z zakupów. Swój wpis opublikowany na Facebooku zatytułowała "Opowieścią przedwigilijną".
"Kabaty wczoraj o 18. Zakapturzona wychodzę z warzywniaka. Ciąg sklepów i droga wewnętrzna, ledwo przejedzie jeden wóz. Nagle widzę centymetr od ramienia furgonetkę. Moto i noto - rycznie roztargniona cofam się na chodnik. Kierowca w czarnej, wełnianej czapce i okularach typu denko, trochę o urodzie Freddy’ego z ulicy Wiązów, chociaż to tylko Wąwowoza, uchyla szybkę.
- Ty kur… jeba… - krzyczy.
- Wesołych Świąt - odpowiadam, widząc, że jest kierowcą Poczty Polskiej.
- Niech cię zaje… kurrrr…o! - świąteczne życzenia od listonosza niosą się w prawie nocnej ciszy.
- Wesołych!!!
- Pierdolnij się ty kur…isko…jeba…e!!! - przekrzykujemy się aż furgonetka skręci, rozwożąc życzenia i prezenty" - opisała całe zajście Gretkowska.
Dodała, że gdy doszło do tej przykrej sytuacji, obchodzono dzień bez przekleństw. "Nad nami wisi niejedno, największe - pisowskiej Polski, ale i Poczty Polskiej? Wyzwał mnie jej pracownik, nie urzędnik pocztowy, prawie, zatrudniony przez państwo" - przyznała z zaskoczeniem.
Gretkowska ze smutkiem zauważyła, że "w katolickiej Polsce Maria nie donosiłaby ciąży, poroniłaby wycieńczona jak Kurdyjka w lesie przy granicy".
Trwa ładowanie wpisu: facebook