Trwa ładowanie...

"Macho. Instrukcja obsługi". Tak bardzo chciał być jak Arnold, że zrobił sobie krzywdę

Dla jednych macho to latynoski przystojniak z wąsem i złotym łańcuchem na szyi. Dla drugich – spuchnięty od sterydów paker z wygoloną głową, w obcisłej koszulce z napisem "Boss". Jak jest naprawdę? O tym Arturowi Górskiemu opowiada psycholog Andrzej Gryżewski.

"Macho. Instrukcja obsługi". Tak bardzo chciał być jak Arnold, że zrobił sobie krzywdęŹródło: Getty Images
d3n3gnw
d3n3gnw

Artur Górski: Opowiadasz o mężczyznach, którzy próbują wcielić się w rolę macho. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej. A czy nie jest tak, że z naturą macho trzeba się po prostu urodzić?
Andrzej Gryżewski: Może nie tyle trzeba się urodzić, ile na to, kim będziemy jako dojrzali ludzie, wpływają pewne sygnały z dzieciństwa czy młodości. Kształtuje nas choćby to, czego doświadczamy w rodzinnym domu. Jeśli na przykład ojciec był typowym samcem alfa ze skłonnością do przemocy i terroryzował rodzinę, to jego syn, na zasadzie buntu przeciwko tyranowi, może wyrosnąć na kogoś zupełnie innego. Ale jeśli ojciec był macho w tej lepszej wersji, czyli sprawował rządy autorytarne, ale dbał o rodzinę i otaczał opieką żonę, może stać się wzorem dla syna. Jednak większość kandydatów na macho uczy się tej roli na późniejszym etapie życia, już po osiągnięciu dorosłości. I wtedy muszą szukać wzorców innych niż ojcowie czy wujkowie. Najczęściej z pomocą, czy raczej z pomocą pozorną, przychodzi – nie uwierzysz – popkultura.

Zobacz: Prolog. Max Czornyj

Pewnie kino, i to niekoniecznie moralnego niepokoju?
Czasem także książki. Ale przecież żyjemy w czasach kultury wizualnej, więc kino oddziałuje o wiele silniej niż literatura, chociaż ta wcale nie jest na straconej pozycji. Zarówno ja, jak i wielu moich klientów wychowaliśmy się na trylogii Stanisława Grzesiuka, czyli "Boso, ale w ostrogach", "Pięć lat kacetu" i "Na marginesie życia". To z niej czerpaliśmy sporo o męskości. Jeżeli któryś z czytelników się z nią jeszcze nie zapoznał, polecam koniecznie! A już szczególnie tę w pięknie wydanym pakiecie przez Prószyński Media, również naszego wydawcę.

Czy poddają się terapii u ciebie klienci, którzy żyją życiem filmowych bohaterów?
Mam pacjenta, który jest doskonałym przykładem na to, że kino ma na facetów ogromny wpływ. O ile dobrze pamiętam, jego ojciec nie bardzo się nadawał na idola dla przyszłego macho. To był taki typowy pantoflarz, zawieszony między biurem a telewizorem, coś tam zarabiający, ale bez szału.

d3n3gnw

Może i trochę dowcipny, ale na pewno nie gejzer humoru. Człowiek porządny, odrobinę nudny i wycofany, jak większość Kowalskich. Tak naprawdę mojego pacjenta wychowywała matka, a ojciec patronował temu procesowi z oddali, dlatego musiał on zacząć szukać wzorców na własną rękę. Tak trafił na filmy z Van Damme’em, Chuckiem Norrisem i Arnoldem Schwarzeneggerem. To był zupełnie inny świat, prosty, choć brutalny. Zło było złe, a dobro krystaliczne. Źli byli niezbyt piękni, a dobrzy – przystojni, doskonale umięśnieni i jeszcze na dodatek świetnie obeznani ze sztuką obsługi broni i szybkich samochodów. Mój pacjent uznał, że jeżeli gdzieś ma szukać wzorców, to tylko w hollywoodzkim kinie – albo im dorówna, albo przepadnie jako macho.

Kadr z filmu "Terminator 2: Dzień Sądu", reż. James Cameron, 1991 Materiały prasowe
Kadr z filmu "Terminator 2: Dzień Sądu", reż. James Cameron, 1991 Źródło: Materiały prasowe

Raczej trudno naśladować Terminatora… Do tego potrzebna jest cała masa rekwizytów. Nie wierzę, że twój pacjent zamierzał stać się lustrzanym odbiciem bohaterów kina akcji.
Oczywiście, że nie. On jedynie chciał przejmować to, co daje się przejąć: styl bycia, zachowanie, pewne odzywki, z których przecież zasłynęli bohaterowie Schwarzeneggera…

"Pamiętasz, jak obiecywałem ci, że zabiję cię na końcu? Żartowałem".
Albo: Hasta la vista, baby! Mój pacjent – nazwijmy go Sebastianem – szybko przyswoił sobie filmowe dialogi i zaczął się nimi posługiwać w realu. Naśladował chód swoich idoli czy sposób, w jaki rzucają spojrzenia. Niestety, prawda ekranu ma się przeważnie nijak do sytuacji, z jakimi się mierzymy na co dzień. Mój pacjent na przykład bardzo pocił się w stresowych sytuacjach. I nie potrafił zrozumieć, dlaczego Arnold, nawet podczas swoich spektakularnych walk, nigdy nie ocieka potem.

d3n3gnw

A często zdarzały mu się te stresowe sytuacje?
Bardzo często. Czy to przy niedawno poznanej kobiecie, czy podczas jakiegoś spotkania w korporacji. Trzeba zaznaczyć, że Sebastian pracuje w sporej korporacji i zajmuje stanowisko menedżera średniego szczebla. Ma pod sobą wielu ludzi i bardzo mu zależy, aby oni traktowali go jak silnego człowieka, któremu nie warto podskakiwać. Dlatego w relacjach z nimi zawsze odgrywa jakieś role: a to staje się Sylvestrem Stallone’em, a to Chuckiem Norrisem. Spogląda kamiennym spojrzeniem, ale to nie zawsze odnosi pożądany skutek.

Jego podwładni chyba w lot załapują, że mają do czynienia z komediantem, który odgrywa ekranowego herosa? A jeżeli jeszcze posługuje się ogólnie znanymi cytatami, to naraża się na śmieszność. A tym samym na brak szacunku. Pamiętam, jak w połowie lat 90. wszyscy aspirujący do roli twardzieli powtarzali jak mantrę teksty Bogusława Lindy, czyli Franza Maurera, z Psów: "Nie chce mi się z tobą gadać" albo "Co ty wiesz o zabijaniu?".
Otóż to! Poza tym Sebastian w tym swoim szaleństwie imitowania herosów zaszedł tak daleko, że naderwał sobie mięśnie brzucha. Wiem, trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Cały czas chodził z wciągniętym i napiętym brzuchem, i to bardzo mocno, no i doprowadził do zapalenia górnych jego mięśni, a następnie do ich naderwania. No i teraz musi wydawać spore pieniądze na fizykoterapeutę. Oczywiście, ta potrzeba posiadania płaskiego brzucha i chodzenia "z połkniętym kijem od szczotki" nie wzięła się znikąd – on chciał mieć postawę, która będzie budzić respekt.

d3n3gnw

Sebastian wywodzi się z niewielkiego miasta na południu Polski, gdzie walka o szacunek wśród rówieśników, kolegów ze szkoły, nie była łatwa. Jako że z natury należał do chłopaków raczej delikatnych, by nie powiedzieć – ciapowatych, często stawał się ofiarą agresji ze strony kumpli. I obiecał sobie, że w przyszłości nie da sobie w kaszę dmuchać. Jak ktoś podniesie na niego rękę, to dostanie kopa w stylu Bruce’a Lee.

East News
Źródło: East News

Generalnie bardzo wierzył w moc sprawczą oglądania filmów, ale przecież kino nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania. Na przykład na następujące: jak osiągnąć rozkosz w relacji z kobietą? Mówiąc w skrócie: jak to z nią zrobić, aby było dobrze. Przecież w filmach akcji seks z reguły jest tylko zasygnalizowany, zamarkowany. Najpierw widzimy kobietę, którą mężczyzna bierze w ramiona, a następna scena to już moment po. Oboje leżą na łóżku, co najwyżej lekko roznegliżowani, i palą papierosy. Czyli jaka to jest instrukcja dla Sebastiana?

d3n3gnw

Taka, że po seksie papieros smakuje najlepiej. Nie mam zdania w tej kwestii, jestem niepalący.
Ja też. Zawsze szkoda mi było zamienić solidną erekcję na palenie papierosów, bo do tego się sprawa sprowadza. A wracając do tematu, brakuje podstawowych podpowiedzi: jak uwieść kobietę, jak zachować się na pierwszej randce, o czym rozmawiać podczas kolacji według wszelkich znaków na niebie poprzedzających pójście do łóżka.
No i w końcu – jak uprawiać seks, żeby dał obu stronom zadowolenie. Sebastian wiedział tylko, że zbliżenie cielesne musi być ostre, nawet z elementami przemocy, ale na tym kończyła się jego wiedza o ars amandi.

A tak się złożyło, że jego partnerka preferowała właśnie seks ostry, dynamiczny. Kobiety z reguły potrzebują długiego pasa startowego, czułości, pieszczot, przysłowiowych świec i łagodnej muzyki sączącej się do ucha, ale ta wyjątkowo wolała szybką rozgrywkę. Sebastian o tym wiedział, ale po pierwsze, nie był mistrzem takiej wersji seksu, a po drugie, bardzo mu przeszkadzał kontuzjowany brzuch.

d3n3gnw

Mając świadomość, jakie są oczekiwania partnerki, zmienił trochę zainteresowanie gatunkiem kina i sięgnął po porno. No i tam rzeczywiście zobaczył, jak można seksualnie zgnębić kobietę, wywołując u niej spazmy rozkoszy. Tyle że nie bardzo udało mu się wcielić to w życie. Sebastian bowiem, tak jak wielu innych facetów pragnących być macho, uwierzył, że porno pokazuje prawdę. Że tak właśnie powinien wyglądać seks twardego faceta. Uwierzył też w to, że tak jak w pornosach członek może być zawsze w stu procentach gotowy.

Naprawdę są faceci, którzy wierzą, że ich penis powinien być zawsze we wzwodzie?
Wierzą, bo taki fenomen widzą na filmach pornograficznych. I chcą być co najmniej tak samo sprawni. Wydaje się im, że bez względu na to, ile wypiją alkoholu, członek musi być nieustannie takim samym twardzielem jak jego właściciel. Mało który macho zastanawia się nad tym, że aktorzy filmów porno też nie są nadludźmi i ich erekcje trwają, powiedzmy, kilka minut. Czasami kilkanaście. Dlatego nakręcenie pornosa wcale nie jest takie łatwe. Trwa cały dzień – trzeba szybko włączyć kamerę, kiedy artyście staje, nakręcić, ile się da, a potem tak zmontować film, aby widz miał wrażenie, że członek stał przez cały czas. Dlatego konsument tego typu kina wpada w przerażenie, kiedy podczas randki z ukochaną jego "mały żołnierz" nie stoi na baczność. Albo nie reaguje, kiedy oczy zarejestrują jakąś atrakcyjną panią. A przecież w normalnym świecie penis nie stoi cały czas. Wypręża się może na jeden procent czasu w ciągu dnia. Może z tym procentem przestrzeliłem. Ale niewiele.

Czy zawsze mężczyzna, który odgrywa rolę twardziela, jest tym, kim pragnie być? Odpowiedzi na to pytanie szukają dwaj znawcy tematu: seksuolog i terapeuta Andrzej Gryżewski oraz Artur Górski, "spowiednik mafii" czyli autor serii "Masa o polskiej mafii". W książce "Macho. Instrukcja obsługi" dzielą się z czytelnikami swoimi doświadczeniami w kontaktach z twardzielami. Rozmowa o najróżniejszych aspektach maczyzmu pozornie jest lekka, łatwa i przyjemna, ale poruszane w niej kwestie są poważne – tak naprawdę maczyzm to choroba, która wymaga długotrwałego leczenia. I niestety nie wszystkie przypadki da się wyleczyć…

Premiera książki 16 czerwca 2019 roku.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe
d3n3gnw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3n3gnw