"Lucky Luke. Daltonowie i zamieć": Bandyci na zagranicznych występach [RECENZJA]
W „Daltonach i zamieci” zasadniczo wydarzenia przebiegają ze schematem dobrze znanym fanom serii o Lucky Luke’u – po ucieczce czterech braci z więzienia dzielny kowboj rusza ich śladem, by znowu wsadzić ich za kratki. Na szczęście w przypadku tego albumu dobre pomysły Goscinny’ego i Morrisa nie kończą się na radykalnej zmianie scenerii.
Okazji do śmiechu dostarczają nam już początkowe kadry, z których jasno wynika, że wprawdzie Daltonowie nie są mistrzami intelektu, ale pilnujący ich strażnicy nie są wcale bardziej rozgarnięci. Z kolei mający pomóc Lucky Luke’owi w tropieniu zbiegów Bzik jest chyba jedynym na świecie psem, który prowadzi zawsze w kierunku dokładnie odwrotnym od właściwego!
Okazuje się jednak, że Joe tym razem wpada na pomysł, który rzeczywiście mógłby uniemożliwić dzielnemu kowbojowi schwytanie Daltonów. Skoro z pewnością odnalazłby ich w dowolnym zakątku Stanów Zjednoczonych, to bandyci decydują się na ucieczkę za granicę. Wkrótce widzimy ich więc zmierzających do Kanady i próbujących przy tym zachować swą tożsamość w tajemnicy – co jest zdecydowanie utrudnione przy ich charakterystycznym wyglądzie i wyjątkowej tępocie Averella. I chociaż nie uda im się całkiem zmylić Lucky Luke’a, to osiągają przynajmniej częściowy sukces. Gdy już znajdą się w Kraju Klonowego Liścia, nie może on ich bowiem aresztować.
Oczywiście Daltonowie nie mają zamiaru żyć w nowym miejscu zgodnie z prawem. Są oni wręcz pewni, że będą tutaj mieli prawdziwe pole do popisu, bo dowiadują się, że w Kanadzie jeden policjant przypada na kilka tysięcy kilometrów kwadratowych. Szybko się jednak przekonamy, że bandyci nie docenili Kanadyjskiej Policji Konnej.
Mortal Kombat (2021) - zwiastun z polskimi napisami
Owszem, bandyci dokonują kilku udanych napadów, ale w efekcie stali się przestępcami także w świetle kanadyjskiego prawa i kapral Winston Pendergast w towarzystwie Lucky Luke’a wyrusza, by ich złapać. Nie ulega wątpliwości, że tych dwóch stróżów prawa różni się pod wieloma względami (co daje świetny efekt komiczny), ale mimo to potrafią całkiem zgodnie współpracować.
Schwytanie Daltonów nie będzie jednak wcale takie łatwe. Joe po raz kolejny ma przebłysk przestępczego geniuszu – postanawia znaleźć kryjówkę, w której będą mogli przeczekać do momentu, aż sprawa przycichnie. I wydaje się, że mogliby na długo pozostać bezpieczni choćby w obozowisku drwali (o ile nikt im nie każe ścinać drzew – bo wtedy niechcący zagrażają sobie i innym) czy wśród poszukiwaczy złota, gdyby nie szczęście sprzyjające Lucky Luke’owi, który za każdym razem ich odnajduje.
Bandytom zaś daje się we znaki nie tylko ścigający ich kanadyjsko-amerykański duet stróżów prawa, ale też takie tutejsze atrakcje jak siarczysty mróz czy watahy głodnych wilków. W dodatku Daltonowie kompletnie nie rozumieją mentalności Kanadyjczyków, co wpędza ich w kolejne kłopoty. Cóż z tego bowiem, że braciom udaje się przejąć saloon, jeśli wystarczy pojawienie się jednego policjanta, by wszyscy klienci potulnie opuścili nielegalnie prowadzony lokal! Doprawdy ciężko jest być przestępcą w tak praworządnym kraju…
Wszystko to sprawia, że obserwując kanadyjskie perypetie Daltonów, możemy naprawdę doskonale się bawić, nawet jeśli od początku zdajemy sobie sprawę, że cała ta historia jak zwykle zakończy się ich powrotem do więzienia. Zresztą po ten album warto sięgnąć choćby po to, by przekonać się, jaki przebieg miała niezapomniana walka bokserska zorganizowana w Golden Glow, która stoczyli Joe i Averell. W sumie co tu dużo mówić – na Daltonach po prostu zawsze można polegać (przynajmniej pod pewnymi względami)!