Trwa ładowanie...

Lotka. Kroniki z piekieł – recenzja komiksu wyd. Timof i cisi wspólnicy

Gdyby w kontekście "Lotki" użyć filmowej nomenklatury, to mówilibyśmy o solidnym kinie klasy B – wybitnym formalnie, ale cierpiącym na aktorskie i scenariuszowe niedostatki. Przyjemność z oglądania niewątpliwie płynie, acz podskórnie czujemy, że z kimś lepszym u sterów mogło wyjść coś o wiele ciekawszego.

Lotka. Kroniki z piekieł, Timof i cisi współnicy, 2022Lotka. Kroniki z piekieł, Timof i cisi współnicy, 2022Źródło: Materiały prasowe
d2mn3f7
d2mn3f7

Tym razem Tony Sandoval, który zwykle odpowiada za całokształt swoich komiksów, zaprosił do współpracy dobrze znanego polskim czytelnikom Stephena Desberga, scenarzystę takich serii jak "Golden Dogs" (Scream Comics) czy "Skorpion" (Taurus Media).

Bohaterem "Lotki" jest najemnik obdarzony parapsychicznymi zdolnościami, który ginie i trafia do piekła. Tam wraz ze "śmietanką" grzeszników – m.in. nazistowskim zbrodniarzem, antyczną trucicielką i kompozytorem–mordercą – opracowuje brawurową ucieczkę. Jednak wyrwanie się z więzienia dla potępionych nie załatwia sprawy, a za zbiegami wyrusza Oprawca i jego demoniczna sfora. Beznadziejną sytuację zmienia spotkanie z tytułową Lotką, skrzydlatą hybrydą, która być może będzie w stanie im pomóc.

ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku

Sam pomysł na historię nie grzeszy być może oryginalnością, niemniej umieszczenie akcji w piekle i ustawienie w jej centrum autentycznych postaci historycznych powinno teoretycznie czynić z "Lotki" rzecz atrakcyjną. Teoretycznie, bo Desberg tym razem się nie popisał i momentami trudno uwierzyć, że scenariusz popełnił tak doświadczony autor.

d2mn3f7

"Lotka. Kroniki z piekieł" to krótko mówiąc rzecz napisana byle jak. Fabuła jest naskórkowa, narracja archaiczna, dialogi deklaratywne, a postacie płaskie niczym papier, na którym wydrukowano komiks. Trudno nie odnieść też wrażenia, że Desberg starał się upchnąć na 144 stronach jak najwięcej pomysłów, czego efektem jest szybkie tempo, daleko posunięta skrótowość oraz niewykorzystany potencjał bohaterów.

Mimo wszystko z całego serca zachęcam, aby w "Lotkę" się zaopatrzyć i postawić na półce. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta: rysunki Tony'ego Sandovala to czysty obłęd.

Źródło: Materiały prasowe
Lotka. Kroniki z piekieł

Wizja zaświatów w ujęciu Meksykanina powala zarówno rozmachem, pomysłowością, jak i warsztatem (te kolory!). Wyobraźcie sobie połączenie posępnego klimatu z obrazów Beksińskiego z blackmetalową estetyką i najbardziej chorymi scenami gore, jakie widzieli fani seansów o północy.

d2mn3f7

Malarski styl Sandovala znakomicie sprawdził się w tej konwencji i sprawił, że wybaczyłem "Lotce" scenariuszowe mielizny, rozkoszując się kolejnymi maszkarami, "mięsnym" krajobrazem i bestialskimi scenami walk.

Na koniec dodam tylko, że jakość wydania jest jak zwykle u Timofa prima sort.

Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2mn3f7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2mn3f7