"Fibi i jednorożec – 4. Galopem przez święta": Magia przydaje się na różne okazje [RECENZJA]

Zgodnie z tym, co sugeruje tytuł, w albumie mamy okazję obserwować bohaterki oczekujące na zbliżające się Boże Narodzenie. I tak ozdobiona bombkami choinka wywiera spore wrażenie na Marigold, która początkowo nie będzie jednak zachwycona, że coś ośmiela się tak pięknie błyszczeć w jej obecności. Przekonamy się też, że jednorożcowi nie brakuje fantazji, gdyż wkrótce jako nowa żywa ozdoba zostaje wykorzystany Tod – cukierasowy smok. Pijąc kakao z laską cukrową, można zaś w pełni cieszyć się ze świątecznej atmosfery. A już niedługo nadchodzi czas noworocznych postanowień, które w przypadku jednorożca będą oczywiście niesztampowe.

Jak zwykle nie mogło też zabraknąć historyjek z udziałem Dakoty. Tym razem Fibi stara się sprawić, aby jej najlepsza wrogacielka bardziej ją polubiła. Widzimy więc, jak główna bohaterka z pomocą Marigold odzyskuje buty Dakoty zabrane dziewczynce przez goblina.

Będzie to jednak zaledwie połowiczny sukces, bo ostatecznie ten konflikt między człowiekiem a magiczną istotą przerośnie nawet wielki talent mediacyjny jednorożca. Oczywiście dla czytelników nie będzie to powód do zmartwień, lecz do śmiechu.

Z kolei ciężkie chwile czekają Fibi, kiedy Marigold zapadnie na gwiazdkozę (niby nie jest to choroba tylko klątwa magiczna, ale dolegliwości są zbliżone). Nie chodzi tutaj tylko o to, że głównej bohaterce będzie brakować towarzystwa przyjaciółki, ale przy tej okazji przypomni sobie też, jak nieprzyjemna może być jazda szkolnym autobusem, w którym dzieciaki często zachowują się po prostu okropnie. W innej historyjce przekonamy się zaś, że zupełnie innego rodzaju wrażeń może dostarczyć – zarówno dziewczynce, jak i jednorożcowi – lektura poruszającej „Naszej kobyły”.

Dużo dzieje się również w trakcie kolejnego letniego obozu dla muzykujących dzieci, gdzie ponownie spotykamy zwariowaną Sue i sympatycznego potwora z jeziora. Kiedy ta czwórka stworzy zespół muzyczny, to można się spodziewać rzeczywiście niezwykłego występu, szczególnie że zamiast rzetelnie ćwiczyć na próbach, wszyscy wolą wykorzystywać ten czas na kąpiele w jeziorze i opalanie się na plaży.

Czytelnikom nie pozostaje więc nic innego, jak czerpać przyjemność z czytania przezabawnych historyjek, bo Dana Simpson w „Galopem przez święta” nie tylko zapewniła im mnóstwo okazji do śmiechu, ale potrafiła też niejednokrotnie zaskoczyć nas swoimi pomysłami.