"Doom Patrol, tom 1": Bohaterowie tacy jak my [RECENZJA]
Mdli cię na myśl o kolejnym śmiertelnie-poważnym-evencie-który-zmieni-wszystko? Masz dość spiętych pośladków w lateksowych gaciach? Dobrze trafiłeś. Oto "Doom Patrol".
Grant Morrison nie wymyślił "Doom Patrolu". Ekipę ułomnych indywiduów o dziwacznych mocach stworzyli na początku lat 60. Arnold Drake i Bruno Premiani. Od tego czasu Doom Patrol doczekał się kilku inkarnacji, aż w końcu w 1989 r. DC zaproponowało Morrisonowi przejęcie serii.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Szkot miał już na koncie m.in. świetnie przyjętego "Animal Mana", którym dołączył do tzw. brytyjskiej inwazji. Mowa o twórcach z Wysp podbijających amerykański rynek w latach 80. - m.in. Alan Moore czy Neil Gaiman.
Morrison, fan "Doom Patrolu", zgodził się, choć z pewnymi oporami, i przystąpił do pracy. Efektem tego jest run zebrany w trzech opasłych tomach - pierwszy miał premierę u nas w czerwcu i stał się wydarzeniem. Nic dziwnego.
Początek budzi dość ambiwalentne uczucia. Wszystko przez rysunki Carlosa Garzóna, automatycznie przywodzące na myśl siermiężnie narracyjne tytuły z lat 80. Spokojna głowa, to tylko pozory. Choć rzeczywiście widać, że Morrison potrzebował rozbiegu przed wejściem na pełne obroty. Bo im dalej tym lepiej. Również pod względem graficznym - kolejne zeszyty rysują m.in. Richard Case i John Nyberg, a okładki Simon Bisley.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Członkami grupy są dziewczynka o małpiej twarzy, kobieta o osobowości wielorakiej, hermafrodyta opętany przez nadnaturalny byt i mózg w ciele topornego robota. Na czele "menażerii" stoi dr Niles Caulder, geniusz poruszający się na wózku i skończony dupek.
Ale nie tylko oni są dziwolągami. Morrison wprowadził też na karty serii rozkosznie niedorzecznych adwersarzy: m.in. sektę z innego wymiaru mówiącą językiem futurystów, goryla i mózg w słoju czy Bractwo Dada (!) i obraz, który zjadł Paryż (!!).
Sięgając po 424-stronicowy album, nie sugerujcie się streszczeniem na okładce. "Doom Patrol" to nie śmichy-chichy pokroju "Deadpoola". Nie ma tu żadnego burzenia 4. ściany, przerysowanej przemocy czy klozetowego humoru. Nie, całą osobność i szaleństwo serii Morrison buduje na abstrakcyjnych pomysłach, poczuciu humoru i nieprzeciętnej erudycji.
Znajdziecie tu odwołania do Borgesa, Duchampa czy odjazdów Burroughsa. Naukowe paradoksy, religię, filozofię i kpinę z superbohaterskiej konwencji. A do tego wątki obyczajowe i psychologiczne, jak depresja, trauma czy akceptacja własnego ciała.
Brzmi chaotycznie i nieprzystępnie? Nie dajcie się zwieść, "Doom Patrol" to komiks, którego potrzebujecie. Świetnie, że w końcu możemy przeczytać go po polsku.