"Conan Barbarzyńca: Życie i śmierć Conana" – recenzja księgi pierwszej
Na Croma, jakie to dobre! "Conan" Jasona Aarona to kwintesencja przygód najsłynniejszego barbarzyńcy.
Polscy fani Conana nie mogą ostatnio narzekać na niedosyt, a ich jedynym zmartwieniem są pustki w portfelu i znikające miejsce na półce z komiksami. Wielotomowa kolekcja od Hachette, zbiorcze tomiszcza Egmontu, a teraz "Conan Barbarzyńca" uznanego scenarzysty Jasona Aarona doczekał się polskiego wydania. I jeżeli z Cymeryjczykiem nie jesteście za pan brat, a macie ochotę na bezkompromisową rozrywkę w klimacie fantasy, w pierwszej kolejności wybierzcie właśnie ten ostatni komiks.
Pierwsza księga "Życie i śmierć Conana" to zbiór pierwszych sześciu zeszytów serii "Conan the Barbarian" z 2019 r. Jason Aaron połączył siły ze znakomitymi ilustratorami (Mahmud Asrar i Gerardo Zaffino), którzy reprezentują całkowicie odmienne style i świetnie się uzupełniają.
Fabularnie Aaron nie narzucił sobie żadnych granic. Jest wspomnienie narodzin na polu bitwy, Conan jako nastoletni złodziej, najemnik, żeglarz, pogromca mitycznych bestii, a nawet król. Nie wszystkie pomysły zagrały (Conan-król jako nocny mściciel z lwim pomagierem…), ale trzeba przyznać, że "Życie i śmierć Conana" to prawdziwa kwintesencja tego, co kojarzy się z kultowym barbarzyńcą.
Krew leje się strumieniami, trupy wysypują się z kartek, gdy Conan przemierza quasi-amazońskie puszcze, morza, pustynie, albo trafia na stryczek. Aaron nie daje się nudzić ani przez chwilę i spaja na pozór przypadkowe epizody z życia Conana sprytną klamrą. Jaką? Nie zdradzę i zachęcam do samodzielnego sprawdzenia nowego "Conana Barbarzyńcy".