"X-O Manowar tom 2 – Generał": wojna bez końca [RECENZJA]
W pierwszym tomie Aric dowiódł swojej wartości na polu walki, za co został mianowany tytułowym generałem. Wojownik nie z tego świata nie spoczywa jednak na laurach, bo ma przed sobą jeszcze mnóstwo brudnej roboty do wykonania.
"Żołnierz", pierwszy tom "X-O Manowar", miał dwa zadania, z których wywiązał się znakomicie. Bo choć nie był ani szczególnie odkrywczy, ani zaskakujący, to w swojej naturze zasługiwał na miano prawdziwego majstersztyka. Efektowna, filmowa narracja scen batalistycznych w połączeniu z prostą opowieścią o samobójczej misji i walce o przetrwanie, tworzyła lekturę, którą chłonęło się jednym tchem.
W "Generale" zmieniło się nieco tempo, dzięki czemu scenarzysta Matt Kindt mógł pokazać, że efektowna, ale prosta historiahistoria z "Żołnierza" to tylko rozgrzewka. Tam liczyła się ekspozycja, zarysowanie bogatej przeszłości Arica i – przede wszystkim – widowiskowe i emocjonujące sceny batalistyczne. W kontynuacji także ich nie brakuje, jednak każda kolejna plansza udowadnia, że scenariusz jest głębszy i bardziej przenikliwy.
To nie tylko efekciarskie space fantasy dla miłośników ostrej jatki. Ale wielowątkowa opowieść o władzy, poświęceniu, honorze. Aric ewoluuje razem z całą fabułą i nie można być pewnym, w jakim kierunku rozwinie się ta opowieść.
W "Generale" zmieniła się także strona graficzna, choć nie należy się obawiać rewolucji. Doug Braithwaite nie przebił wyśmienitej kreski Tomasa Giorello, ale nad rysunkami obu artystów pracował ten sam kolorysta. I nie da się ukryć, że serii Kindta bliżej do konserwatywnych frankofonów niż awangardowych eksperymentów graficznych.
"Żołnierz" zaczął z grubej rury. "Generał" poszedł dalej i głębiej. Już nie mogę się doczekać, co pokaże "Cesarz".