Trwa ładowanie...

Wyznania młodocianych morderców. "Jak go przestaliśmy z kolegą bić, to jeszcze żył"

- Nie można wskazać konkretnej przyczyny, dla której dzieci zabijają. Próbowałam szukać odpowiedzi wśród nieletnich zabójców. Nie było to łatwe. W odróżnieniu od starej recydywy młodzi nie chcą rozmawiać o sobie i o tym, co zrobili - zdradza Iza Michalewicz. Jeden z jej rozmówców zabił kolegę i jego matkę dla auta i 1,5 tys. dol. Inny skatował człowieka, bo się z niego śmiał. Niestety takich przypadków jest dużo więcej.

Na zdjęciu: 16-letni Adam P. skazany w 2016 r. za zamordowanie 30-letniej siostry. W 2020 r. media donosiły o jego ucieczce z Zakładu PoprawczegoNa zdjęciu: 16-letni Adam P. skazany w 2016 r. za zamordowanie 30-letniej siostry. W 2020 r. media donosiły o jego ucieczce z Zakładu PoprawczegoŹródło: East News
d45saj1
d45saj1

Dzięki uprzejmości wyd. Znak publikujemy fragment reportażu Izy Michalewicz, który ukazał się w 2006 r. na łamach "Newsweek Polska", a teraz stał się częścią książki "Życie to za mało" (wyd. Znak).

Upadłe anioły

– Trzynaście lat temu w Gdańsku dwie osoby zabiłem...

- Dlaczego?

– Dla pieniędzy... Zabrałem półtora tysiąca dolarów i samochód. Część pieniędzy wydałem na paliwo i jedzenie.

d45saj1

– Wiedziałeś, kogo zabijesz?

– Tak. To był mój kolega, prawie rówieśnik, szesnastolatek, i jego matka. Ja byłem wtedy o rok starszy.

– W jaki sposób ich zabiłeś?

– Nożem... i młotkiem. To była mała chwilka... parę ciosów...

– A gdzie uderzałeś młotkiem?

– W głowy. Ogłuszyłem ich.

Dwa metry wzrostu, oczy ciemne, bez wyrazu, podkrążone plackami sińców. Dłonie wielkie jak bochny. Odczułam strach, kiedy zobaczyłam, jak zamyka za sobą drzwi pokoju widzeń, w którym brak alarmowego dzwonka. Dariusz Wroński (personalia zmienione) w wieku siedemnastu lat za zabicie kolegi i jego matki dostał dwadzieścia pięć lat więzienia. Usiadł bardzo blisko mnie. Mówi cicho, garbi się.

d45saj1

– Jak można zaplanować taką zbrodnię?

– Wtedy ma się klapki na oczach. Mnie nikt nigdy nie powiedział, jaką wartość ma ludzkie życie... Nikt mnie tego nie nauczył.

– Miałeś siedemnaście lat. Sam tego nie wiedziałeś?!

– A skąd? U mnie w domu o takich sprawach się nie rozmawiało.

– Ja jak miałam siedemnaście lat, wiedziałam, że zabicie człowieka jest czymś potwornym, wielką krzywdą.

d45saj1

– Dobrze, ale skąd pani to wyniosła? Te hamulce, świadomość, poczucie moralne? Ja wiedziałem, że to jest złe. Ale wiedzieć, a czuć, mieć wewnętrzny hamulec, to zupełnie co innego.

– Ty nie miałeś takiego hamulca?

- Walczyłem trochę ze sobą, żeby przełamać...

– Co przełamać?

– Ten pierwszy odruch, żeby zabić. Z jednej strony coś krzyczało "nie", a z drugiej "tak".

– Dlaczego posłuchałeś tego "tak"?

d45saj1

– Nie wiem, może "tak" głośniej krzyczało…

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mroczna historia ''wampira''. Jeden z najbardziej poszukiwanych morderców PRL

Z akt sprawy: Dariusz Wroński 9 kwietnia 1993 roku dwanaście razy uderzył kobietę młotkiem w głowę i dwadzieścia dwa razy ugodził nożem w klatkę piersiową. Chłopcu zadał młotkiem siedem ciosów, a nożem trzydzieści trzy.

Okrucieństwo czynu, jakiego się dopuścił, sprawiło, że (prawdopodobnie) jako pierwszy w Polsce nastolatek był za swoją zbrodnię sądzony jak dorosły. Zamiast do zakładu poprawczego trafił do więzienia. Na wolność w 2018 roku wyjdzie czterdziestotrzyletni mężczyzna. Kim wówczas będzie? Skruszonym, zresocjalizowanym człowiekiem? A może wciąż mordercą sfrustrowanym latami odosobnienia i młodością za kratami? Czy znowu zabije?

d45saj1

Coraz młodsi, coraz okrutniejsi

Dwadzieścia pięć lat dostał też rok później szesnastoletni Robert Warecki. "Wampir z Ochoty" napadał na staruszki: dwie zabił, a kilkadziesiąt okradł. W Polsce zaczęła się gorąca dyskusja – czy tak młodych ludzi, niemal dzieci, można karać równie surowo jak dorosłych. Dziś już nikt nie zadaje takich pytań. Mówi się wręcz o obniżeniu wieku odpowiedzialności karnej, nawet do trzynastu lat. To odpowiedź na coraz większe okrucieństwo i bezwzględność nieletnich.

W 2005 roku podejrzanych o zabójstwo było trzydziestu czterech nastolatków do szesnastego roku życia. Ale już prawie stu młodych ludzi w wieku od siedemnastu do dwudziestu lat. I choć liczba zabójstw popełnionych przez młodocianych jest od kilku lat mniej więcej taka sama, to wiek dziecięcych zabójców drastycznie się obniża. Są też co raz bardziej okrutni.

Czternastolatka o wdzięcznym imieniu Zuzanna namówiła swoich starszych kolegów (piętnaście i szesnaście lat) do zabójstwa chłopaka, który ją podrywał. Przestało jej się to podobać.

d45saj1

– Jak go znaleźliśmy na wysypisku śmieci, miał około stu ran kłutych twarzy, odcięte wargi i wydłubane oczy – mówi Jarosław Zielenow, technik policyjny z Łodzi, który dokumentuje miejsca zabójstw.

Prokuratura Rejonowa Łódź Polesie prowadziła sprawę siedemnastolatka, który zabił znajomego, bo mu nie odpowiadało, że tamten chciał rządzić na całej ulicy. Napił się z nim wódki, a potem zasztyletował. Chciał poćwiartować ciało, ale nożem nie dawał rady, więc chwycił siekierę i wspólnie z kolegą przecięli człowieka na pół, oddzielili nogi od korpusu, odrąbali ucho, wycięli genitalia i zadali kilkadziesiąt ran, próbując odrąbać mu głowę.

– Dałem psu na pożarcie genitalia – relacjonował policjantom chłopak z kamiennym spokojem. – Pies nie chciał jeść, więc wrzuciłem do klatki szczurowi. Szczur zjadł. Pragnę zaznaczyć, że zdechł.

Kadr z filmu "Mechaniczna pomarańcza" (1971) Materiały prasowe
Kadr z filmu "Mechaniczna pomarańcza" (1971)Źródło: Materiały prasowe

Dzieci mordercy to problem całego świata. To one są w USA plagą policyjnych statystyk. Jak pewna dwunastoletnia dziewczynka, która śmiertelnie ugodziła nożem o trzy lata starszego brata, ponieważ nie chciał jej dopuścić do telefonu. W Wielkiej Brytanii wśród nastolatków furorę robi happy slapping (atakowanie na wesoło): napadają na przypadkowych przechodniów i biją ich, a swoje wyczyny nagrywają komórką. W ubiegłym roku członkowie młodocianego gangu skopali na śmierć trzydziestosiedmioletniego barmana Davida Morleya, spokojnie siedzącego na ławce nad Tamizą. Zrobili to według scenariusza powieści Anthony’ego Burgessa "Mechaniczna pomarańcza". Najmocniej, żołnierskim butem, kopała w głowę leżącego czternastoletnia dziewczynka.

Nie można wskazać konkretnej przyczyny, dla której dzieci zabijają. Próbowałam szukać odpowiedzi wśród nieletnich zabójców. Nie było to łatwe. W odróżnieniu od starej recydywy młodzi nie chcą rozmawiać o sobie i o tym, co zrobili. Na spotkanie godzą się z wielkim oporem. Z dawkowanych oszczędnie słów układa się nieprawdopodobny zapis zbrodni. I jej powody. Te bezpośrednie są często przerażająco banalne – ktoś kogoś obraził, ktoś kogoś wyśmiewał, nie lubił.

Ale tak naprawdę problem jest o wiele głębszy. W tych dziecięcych zbrodniach odbija się dorosły świat: pełen przemocy, nieuczciwości, wyrachowania.

Byle jaka skrucha

Marcin: sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, włosy na żel, piwne oczy. Spokojny, zrównoważony. Góral. Wspólnie z kolegą metalowym prętem zabił męża sąsiadki, na jej prośbę.

– Bo ją maltretował, tak wtedy sądziłem – mówi cicho. Sam nigdy nie widział, by mąż używał wobec niej przemocy, ale kobieta ciągle o tym mówiła. – Nie mogłem znieść, że cierpi, miałem zaledwie szesnaście lat, a ona znakomicie manipulowała moimi uczuciami.

Jak każde dziecko, które nie potrafi jeszcze odróżnić dobra od zła, Marcin do ostatniej chwili nie był pewien, czy zabije, czy nie. Kiedy zaatakował mężczyznę, ten zaczął się wściekle bronić. Ze strachu chłopak uderzał coraz mocniej. W domu było pełno ludzi. Żona zamordowanego wynajmowała pokoje wczasowiczom. Żeby nie było słychać krzyków, włączyła głośną muzykę.

– Jak go przestaliśmy z kolegą bić, to jeszcze żył – wspomina Marcin. – Ta kobieta do końca nakierowywała nas na zabójstwo. A my, chcąc utrzymać reputację w gronie znajomych, nie odmówiliśmy jej pomocy.

– Utrzymać dobrą reputację, zabijając człowieka?

– Nie. Raczej nie odmawiając pomocy...

- Myśleliście, że nie poniesiecie za to kary?

– O karze wtedy nie myślałem...

– To jak zareagowałeś w sądzie na wyrok piętnaście lat?

– Poczułem, że moje życie jest już przekreślone... Wpadłem w depresję, zamknąłem się w sobie. – Walczy z napływem łez.

– Żałowałeś, że zrobiłeś coś takiego?

– Oczywiście.

– To co cię do tego pchnęło?

– W sądzie mówiłem, że byłem namawiany, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Dziś myślę, że miałem za mało siły, żeby tej kobiecie się sprzeciwić.

– A jaką wiedzę trzeba mieć, żeby zrozumieć, że zabicie człowieka to jest straszna rzecz?

Milczenie.

Łukasz: dwadzieścia trzy lata, wysoki, przystojny, z tak zwanego dobrego domu, bez przemocy i biedy. Dostał piętnaście lat za zaatakowanie nożem kobiety. Chciał obrabować kasę w sklepie w rodzinnym Tuchowie (okolice Tarnowa).

– Sprzedawczyni zaczęła krzyczeć i uciekać. Nie miałem zamiaru jej zabić, chciałem ją tylko tym nożem nastraszyć. Ale przeraziło mnie to, że narobiła tyle hałasu, bałem się, że ktoś mnie zobaczy.

– Po co ci były te pieniądze?

– Na wyjazd do mamy, pracowała w Wiedniu. Nie chciała, żebym przyjeżdżał, bo się wtedy uczyłem, miałem siedemnaście lat, więc nic jej nie powiedziałem.

– Nie lepiej było tę kasę zarobić?

– No... lepiej. Ja to się pracy nie boję. Ale wybrałem drogę na skróty... Wtedy wyznawałem zasadę: żyj chwilą – alkohol, dziewczyny, imprezy z kolegami... Nie myślałem, co będzie jutro, oddaliłem się od rodziny. Niech pani jednak nie myśli, że chodziłem kraść. Nigdy nie byłem karany.

– Powiedz, co się czuje, kiedy ładuje się dwadzieścia razy nożem w kobietę?

– Nic się nie czuje. I to jest najgorsze...

(...)

Znak, 2022 Materiały prasowe
Znak, 2022Źródło: Materiały prasowe

Bez przebaczenia

Marcin nie ma kogo błagać o wybaczenie. Żona mężczyzny, którego zabił, odsiaduje karę więzienia za zlecenie zabójstwa.

Robert i Mariusz nie mają odwagi przeprosić. Myślą, że do człowieka, który zabija, inni czują tylko wstręt.

Dariusz Wroński splótł wielkie dłonie na stole i popatrzył na mnie pustymi oczami.

– Wybierasz się na ten cmentarz, gdzie oni leżą?

– Zastanawiałem się nad tym... – Wielkimi dłońmi objął głowę.

– I co?

– Najlepiej byłoby, gdybym się w ogóle nie urodził...

Ofiara Łukasza – kobieta, której zadał w sklepie dwadzieścia ciosów nożem – przeżyła. Potem zachorowała na raka. Łukasz wyrzuca sobie, że to jego wina.

– Jak wyjdę, chciałbym jej jakoś pomagać finansowo. Po tym wszystkim musiała pójść na rentę. Tylko nie wiem, czy się mnie nie przerazi.

Na razie do pewnego domu w miasteczku Tuchów listonosz co jakiś czas przynosi koperty z więzienia. Są w nich wypisane ręką Łukasza słowa żalu za to, co zrobił. I prośby, by mógł ten błąd kiedykolwiek w życiu naprawić. Jeszcze żaden list nie doczekał się odpowiedzi.

Powyższy fragment pochodzi z książki Izy Michalewicz "Życie to za mało", która ukazała się nakładem wyd. Znak. Pierwotnie reportaż o młodocianych mordercach został opublikowany w "Newsweek Polska" 2006, nr 20.

Iza Michalewicz fot. Wojtek Kowalski
Iza MichalewiczŹródło: fot. Wojtek Kowalski

Iza Michalewicz – polska reporterka śledcza, wielokrotnie nagradzana i wyróżniana. Laureatka m.in. nagrody Grand Press 2011 za reportaż Jolanta i ogień, jeszcze trzykrotnie nominowana do tej nagrody, finalistka Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Absolwentka wrocławskiej polonistyki. Przez lata związana z najważniejszymi tytułami prasowymi, pisała m.in. dla "Dużego Formatu", "Polityki" czy "Newsweeka". Autorka bestsellerowych Zbrodni prawie doskonałych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d45saj1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d45saj1