Do sięgnięcia po najnowszą powieść Deavera zachęcił mnie film nakręcony na podstawie pozycji dużo wcześniejszej – Kolekcjoner kości. Nie tylko się nie zawiodłam, ale teraz wiem, że sięgnę po resztę jego twórczości. Od czasu Milczenia owiec Thomasa Harrisa nie czytałam tak dobrego thrillera. Są zresztą pewne podobieństwa, głównie pomiędzy Amelią Sachs, partnerką genialnego tetraplegika (czyli ofiary uszkodzenia czwartego kręgu szyjnego) Lincolna Rhyme’a a agentką Clarice Starling. Obie panie w zawodzie policjantki widzą przede wszystkim wyzwanie rzucone swojej przeszłości, a konkretnie utraconym ojcom-gliniarzom. Ważniejsze jest jednak to, co decyduje o oryginalności powieści Deavera. W pierwszym rzędzie jest to niezwykła umiejętność prowadzenia narracji. Obserwujemy powieściową rzeczywistość z wielu perspektyw, zmieniających się nagle, jak w kalejdoskopie. Raz naszym przewodnikiem jest Lincoln, to znowu Amelia czy Pan Przeciętniak – ścigany morderca. Co więcej, prowadzeni jesteśmy po zręcznie i
sugestywnie snutej nitce fabuły do zupełnie niewłaściwego kłębka rozwiązania. Ten manewr, mimo że zastosowany kilkakrotnie, w moim przypadku za każdym razem zakończył się powodzeniem. A prawidłowe rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki. Co więcej, znalezienie go ułatwiają, umieszczane co jakiś czas w książce, zestawienia zebranych na danym etapie dowodów i hipotez z nimi związanych oraz profili psychologicznych głównych uczestników zdarzeń. Jednak, by dostrzec w nich pewne prawidłowości, trzeba mieć dar i przenikliwość genialnego kryminalistyka.
I tu dochodzimy do kolejnego unikalnego waloru Dwunastej karty – jest to źródło wiedzy kryminalistycznej sensu stricto. Serwowanej mimochodem, nie nachalnie, w sposób daleki od suchej dydaktyki, a jednak rzetelnej i ściśle merytorycznej, wolnej od uproszczeń i przekłamań. Rhyme jest profesjonalistą, nie dziwota więc, że fachowe pojęcia są stałym elementem jego wypowiedzi. Dzięki temu autor unika sztuczności.
Sama historia również jest intrygująca. Czarnoskóra nastolatka pisze pracę semestralną z angielskiego o swoim przodku, wyzwoleńcu, bohaterze wojny secesyjnej i działaczu obywatelskim zaangażowanym w walkę o Czternastą Poprawkę (znoszącą ostatecznie dyskryminację rasową i chroniącą prawa człowieka sensu largo), który w zagadkowych okolicznościach zostaje oskarżony o defraudację pieniędzy z Funduszu Edukacyjnego. Komuś zależy, aby zaprzestała szperania w przeszłości i postanawia osiągnąć to w najpewniejszy możliwy sposób – zlecając zabicie jej. Jednak wychowana w Harlemie dziewczyna dzięki instynktowi i sprytowi wymyka się mordercy. Na miejscu niedoszłego przestępstwa pozostawia on tytułową dwunastą kartę tarota – Wisielca. Znaczenie karty – znalezienie się w sytuacji życiowego wyboru, w której należy, wbrew logice, posłuchać wewnętrznego głosu wybierając ścieżkę, ma, jak łatwo się domyślić, kluczowe znaczenie dla wymowy powieści. Każdy z jej bohaterów staje przed takim wyborem. Czy postąpią zgodnie z
zaleceniami tarota i jak na tym wyjdą? Jaką tajemnicę chronił w dziewiętnastym wieku Charles Singleton? I jak czyny przodków kształtują życie potomków? Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać. Trzeba przerzucić kartki Dwunastej karty.