"Wielkie bitwy morskie – Midway": recenzja komiksu wydawnictwa Scream Comics
Druga część serii, którą zapoczątkował komiks o bitwie pod Trafalgarem, zabiera nas w realia II wojny światowej. Jednak jeśli nie liczyć przeskoku czasowego, czytając album, będziecie mieli ostre déjà vu.
Bitwa o Midway, zapomniany przez Boga atol na Pacyfiku, leżący ok. 850 km od Hawajów, okazała się pierwszą porażką floty japońskiej od 350 lat i punktem zwrotnym wojny na Oceanie Spokojnym. Starcia na morzu i w powietrzu trwały od 4 do 7 czerwca 1942 r. i pochłonęły ponad 3800 ofiar po obu stronach. W miażdżącej większości byli to marynarze Cesarskich Sił Zbrojnych.
Starcie poprzedziły wydarzenia z 18 kwietnia 1942 r. Chodzi o tzw. "rajd Doolitle'a" na Tokio – pierwszy nalot bombowy na terytorium Japonii w czasie II wojny światowej. Operacja była możliwa dzięki lotniskowcowi, z którego mogły wystartować samoloty B-25. Dla Japończyków stało się jasne, że stanowią one zagrożenie i trzeba je wyeliminować.
Sensacja na dnie. Teraz to już tylko kwestia czasu
Mamy więc do czynienia z bezsprzecznie wiekopomnym wydarzeniem, które wielokrotnie dawało pożywkę filmowcom – w tym samemu Johnowi Fordowi, który za swój dokument "Bitwa o Midway" dostał w 1943 r. Oscara. A jak udała się ta sztuka autorom komiksu "Wielkie bitwy morskie – Midway"?
Czytaliście poprzedni album Jean-Yvesa Delittie opowiadający o bitwie pod Trafalgarem (Scream Comics, kwiecień 2020)? To już wiecie dokładnie, czego się spodziewać. Identycznie jak zeszłym razem scenarzysta zabiera nas za kulisy wydarzeń, pokazując Wielką Historię z perspektywy zarówno zwykłych żołnierzy, jak i generalicji.
Delittie ponownie rozwija równolegle kilka wątków splatających się w tytułowym kulminacyjnym momencie. I znów poświęca mu niestety zaledwie kilka ostatnich stron. Pokazując tym samym, że interesuje go przede wszystkim atmosfera panująca po obu stronac konfliktu. Robi to jednak bez większych emocji i choćby próby zbudowania pogłębionej historii. Liczą się tu w zasadzie tylko suche fakty, liczby i daty.
Tym samym "Wielkie bitwy morskie – Midway" to bardziej przystępnie podana lekcja historii i gratka dla entuzjastów II wojny światowej niż lektura zapewniająca niezobowiązującą rozrywkę. Na plus na pewno należy zaliczyć przyzwoite rysunki Giuseppego Baiguery i kaloryczne, bogate w fotografie posłowie zgrabnie przybliżające kulisy tytułowej bitwy.