Trwa ładowanie...

Tokyo Ghost – recenzja komiksu wydawnictwa Non Stop Comics

Na sklepowe półki wjechało polskie wydanie "Tokyo Ghost". Przez wielu wypatrywane, gdzieniegdzie nazywane mocnym zakończeniem 2020 r. I jeśli rzeczywiście w rysunkach Seana Murphy'ego łatwo się zakochać, o tyle w fabule Ricka Remendera już niekoniecznie.

"Tokyo Ghost", scen. Rick Remender, rys. Sean Murphy"Tokyo Ghost", scen. Rick Remender, rys. Sean MurphyŹródło: Materiały prasowe
d4ldjhm
d4ldjhm

Non Stop Comics dobrze kalkuje. Już za moment premierę ma "Cyberpunk 2077" i można przypuszczać, że od dawna zapowiadana gra rozkręci hajp na takie klimaty. A przecież wydany właśnie komiks idealnie wpisuje się w konwencję znaną z powieści Williama Gibsona czy "Łowcy androidów" Ridleya Scotta.

"Tokyo Ghost" zabiera nas do roku 2089. Świat pogrążony jest w kryzysie, a zdegenerowane społeczeństwo kontroluje chciwa korporacja, która uzależniła masy od technologii i ogłupiającej rozrywki.

W bagnie Los Angeles porządku pilnują zmotoryzowani posterunkowi. Wśród nich prym wiedzie Led Dent, naszpikowana implantami góra mięśni permanentnie podłączona do sieci. Jego jedynym kontaktem z rzeczywistością jest beznadziejnie zakochana w nim Debbie.

Komiks - renesans gatunku

Poznajemy ich w momencie, kiedy Dent ma zrezygnować ze służby. Niestety, firma ma inne plany i wysyła parę do Tokio, które jeśli wierzyć plotkom, nie uległo katastrofie ekologicznej. I tak z pozoru kolejna misja staje się punktem zwrotnym w historii świata, a właściwie tego, co niego zostało.

d4ldjhm

Jak widać, Rick Remender (autor "Deadly Class" czy "Fear Agent" – oba ukazały się w barwach Non Stop Comics) do swojej historii wkomponował dobrze znane i - nie bójmy się tego powiedzieć – wyświechtane motywy. Nie zmienia to faktu, że skonstruowany przez niego świat kupuje się od pierwszej strony. Tak samo jak dystopijną wizję wcale przecież nie tak dalekiej przyszłości. Widzieliśmy to nie raz, nie dwa, ale chyba nigdy nie była ona tak upiornie prawdopodobna jak dzisiaj, w dobie fake newsów i hegemonii mediów społecznościowych.

Tokyo Ghost Materiały prasowe
Tokyo GhostŹródło: Materiały prasowe

Gorzej wypada już sama historia. Choć poprawnie opowiedziana, niepozbawiona dosadnego humoru i brawurowych pomysłów, to jednak w gruncie rzeczy płytka i niepotrzebnie rozwleczona na bez mała 300 stron, co czuć już w połowie albumu.

Widać też, że Remender nie potrafił się zdecydować, jaki kierunek obrać. Mało przekonujące połączenie lekkiej, bezpretensjonalnej rozrywki, konwencjonalnego love story i śmiertelnie poważnego społecznego komentarza na pewno nie jest szczytem jego pisarskich możliwości.

Tokyo Ghost Materiały prasowe
Tokyo GhostŹródło: Materiały prasowe

A jak prezentuje się strona formalna? Tu nie mam żadnego "ale", bo Sean Murphy to wariat, który przeszedł w "Tokyo Ghost" samego siebie. Przyznam, że dawno nie czytałem tak dynamicznie narysowanego komiksu, w którym sceny akcji i bezlitosnej rozwałki ogląda się coraz bardziej rozdziawioną buzią.

d4ldjhm

Do tego dochodzą naprawdę pomysłowe projekty postaci, skłonności do groteski i cudowne kolory Matta Hollingswortha. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to najlepsza rzecz Murphy'ego, jaka dotychczas ukazała się na naszym rynku. I choćby dlatego warto po "Tokyo Ghost" sięgnąć. Zwłaszcza że samo wydanie prezentuje się wyśmienicie – twarda okładka, wielgachny, niemal europejski format, papier o dużej gramaturze i fura dodatków. Non Stop Comics nie zawodzi i tym razem.

Tokyo Ghost Materiały prasowe
Tokyo GhostŹródło: Materiały prasowe
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4ldjhm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ldjhm