Trwa ładowanie...

To był najgorszy koszmar Putina. 20 lat temu nie spodziewał się ataku w Moskwie

Wojna w Ukrainie to kolejny przykład imperialistycznych zapędów Rosji, która pod rządami Putina chce przejąć lub uzależnić od siebie jak najwięcej terytoriów. Przed Ukrainą w ogniu wojny znajdowała się m.in. Czeczenia. Tamtejsi separatyści stawiali Rosji opór przez dekadę, a 20 lat temu przeszli do kontrofensywy w niemal samym centrum Moskwy, co "miało się dla Putina okazać najgorszym koszmarem".

Czeczeńscy terroryści rozmawiali z rosyjską telewizją dwa dni po zajęciu teatru w MoskwieCzeczeńscy terroryści rozmawiali z rosyjską telewizją dwa dni po zajęciu teatru w MoskwieŹródło: GETTY, fot: 2002 Getty Images
d17vgqo
d17vgqo

Dzięki uprzejmości wyd. SQN publikujemy fragment książki "Ludzie Putina" Catherine Belton.

Terror a przebudzenie się imperium

"To jest jak węzeł z trzema supłami"

Władimir Putin obejmował urząd prezydenta kraju z pewną, jak się wydaje, niechęcią. Wyrzucony ku najwyższym stanowiskom niczym z katapulty mówił Borysowi Jelcynowi, że nie jest jeszcze gotów przyjąć tej posady, a członkom Familii przedstawiał się jako menedżer do wynajęcia, sugerując, że wytrzyma tylko pięć lat. Kiedy doszło do prawdziwej katastrofy, czyli zatonięcia okrętu podwodnego Kursk, Władimir Władimirowicz wycofał się za kulisy, sparaliżowany sytuacją, bierny, często blady jak prześcieradło. Teraz jednak, wydawszy polecenie aresztowania najbogatszego człowieka w Rosji, nie mógł się już wycofać. Nawet gdyby chciał, po prostu nie mógł i dobrze o tym wiedział.

Szczególny nacisk, by pozostał na stanowisku, wywierali na Putina siłowicy, ludzie wewnętrznego kręgu, których przywiózł ze sobą z Petersburga. "Mieli zwyczaj go straszyć – wspomina Pugaczew. – Powiadali tak: 'Nikt ci nie wybaczy Jukosu ani przejęcia NTV. Jeśli okażesz słabość wobec Zachodu, od razu cię zamkną'". Posmakowawszy władzy, kagiebiści nie zamierzali znów wycofywać się na boczny tor. Przeciwnie, pracowali nad dalszym zajmowaniem zasobów kraju; po powtórnym wyborze Putina na prezydenta w 2004 roku uwolniliby się od niektórych umów zawartych z Familią Jelcyna, przejmując po niej pałeczkę.

Już wcześniej Władimir Władimirowicz wyeliminował potentatów medialnych w rodzaju Gusinskiego i Bieriezowskiego. Pierwsze reformy wprowadzane przez jego administrację drastycznie zredukowały zakres władzy gubernatorów poprzez utworzenie tak zwanych nadregionów zarządzanych przez namiestników Kremla. Środki te – stosowane pod przywództwem Dmitrija Kozaka, byłego oficera wywiadu wojskowego i prokuratora z Petersburga – spowodowały utratę zdobyczy okresu Jelcynowskiego, kiedy to prezydent polecał swoim gubernatorom "korzystanie z możliwie najszerszego spektrum swobód". Liberałowie oraz byli magnaci medialni półgębkiem ostrzegali przed zemstą kagiebistów, przed rosnącym autorytaryzmem Kremla.

d17vgqo

Aresztowanie Chodorkowskiego oraz przejęcie jego udziałów w Jukosie-Sibniefcie poskutkowały trzęsieniem ziemi na giełdzie papierów wartościowych, a także w środowisku ludzi biznesu. Tymczasem Putin i świta starali się ukazywać tę sprawę jako całkowicie odosobniony przypadek, karę dla jednego bandyckiego oligarchy, który posunął się za daleko. Wszyscy pozostali, cały kraj, pławili się w owocach wzrostu cen ropy, które od czasu objęcia władzy przez Władimira Władimirowicza poszybowały z 12 do 28 dolarów za baryłkę. Notowania prezydenta podczas całej jego pierwszej kadencji utrzymywały się w granicach 70 proc. poparcia, co stanowiło odzwierciedlenie zadowolenia ludności: cieszono się, że Putin położył kres chaosowi lat 90. oraz że odstawił oligarchów tam, gdzie było ich miejsce.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały więc, że Putin ma pewne szanse na drugą kadencję. Jednak kontrowersje wokół przejęcia telewizji NTV oraz zatrzymania Chodorkowskiego nie tylko stanowiły pewną skazę na wizerunku prezydenta w pierwszej kadencji, lecz także – według relacji jednego z naocznych świadków wydarzeń, nigdy wcześniej nieujawnionej – doprowadziły do zmiany myślenia najważniejszych siłowików: nic już nie chcieli pozostawiać przypadkowi. W środę wieczorem, 23 października 2002 roku, co najmniej 40 uzbrojonych czeczeńskich bojowników wdarło się do teatru muzycznego na moskiewskiej Dubrowce (przedmieścia na południe od Kremla) i zaczęło strzelać z karabinów szturmowych w powietrze w chwili, gdy stepujący tancerze wychodzili na scenę, aby rozpocząć drugi akt nowego, popularnego w Rosji musicalu "Nord-Ost".

Rosyjskie siły zbrojne podczas odbicia teatru Fair Use
Rosyjskie siły zbrojne podczas odbicia teatruŹródło: Fair Use

Zgromadzona w teatrze publiczność liczyła prawie 900 osób; byli to członkowie klasy średniej, która w Putinowskiej Rosji zaczynała prosperować. Przyszli zobaczyć przedstawienie będące hołdem dla dzielnych obrońców Leningradu z okresu drugiej wojny światowej. Wcześniej Czeczeni obłożyli cały budynek materiałami wybuchowymi, a gdy bojownicy odcięli audytorium od reszty świata, wśród przerażonych ludzi zajęły pozycje napastniczki, kobiety zwane "czarnymi wdowami", ubrane w hidżaby, z pasami szahida pod ubraniem.

d17vgqo

Rozpoczęło się trzydniowe oblężenie teatru, które miało się dla Putina okazać najgorszym koszmarem. Czeczeńscy bojownicy pod dowództwem Mowsara Barajewa, bratanka jednego z najsłynniejszych tamtejszych rebeliantów, zażądali od Rosji zakończenia wojny w ich republice, wojny, która trwała nieprzerwanie od wybuchu bomb podłożonych w blokach mieszkalnych w 1999 roku, co wyniosło Putina do władzy. Czeczeni dali władzom tydzień na wycofanie oddziałów wojskowych, grożąc w razie odmowy wysadzeniem budynku w powietrze. Gdy wieczorem gruchnęła wieść o wzięciu zakładników, opozycyjni politycy oraz szefowie organów ubezpieczenia zebrali się jak jeden mąż pod teatrem, w ciemności, w zimnym deszczu, wstrząśnięci faktem, że coś takiego jest możliwe zaledwie sześć kilometrów od Kremla. Jakim cudem tak wielu buntowników – uzbrojonych po zęby i wyposażonych w materiały wybuchowe – zdołało wejść do teatru, zupełnie się nie ukrywając?

Przez kolejne trzy dni Putin nie wyściubił nosa ze swojego gabinetu na najwyższym piętrze Kremla, zdjęty paniką z powodu spirali wydarzeń, która rozkręcała się w świecie poniżej jego okna. W gorączce poszukiwań wyjścia z kryzysu odwołał zaplanowaną podróż do Meksyku, gdzie miał się spotkać ze światowymi przywódcami, w tym z amerykańskim prezydentem George’em W. Bushem. W celu poprowadzenia negocjacji zamachowcy pozwolili wejść do teatru kilku wybitnym osobistościom, na przykład deputowanemu do Dumy oraz znanemu piosenkarzowi Iosifowi Kobzonowi, politykom liberalnej opozycji, a także nieustraszonej dziennikarce Annie Politkowskiej, słynącej ze swych reportaży z wojny czeczeńskiej. Ludzie ci doprowadzili do uwolnienia pewnej liczby zakładników, w tym kilkorga dzieci i cudzoziemców, jednak napastnicy odmówili wycofania się z żądań zakończenia wojny.

Ludzie Putina - fragment audiobooka

Trzeciego dnia oblężenia, wieczorem, wpuszczono do środka ekipę stacji telewizyjnej NTV, by zarejestrowała wywiad z Barajewem. "Naszym celem, który ogłaszaliśmy wielokrotnie, jest położenie kresu wojnie i wycofanie rosyjskich oddziałów wojskowych z Czeczenii", mówił dowódca partyzantów. Z kolei jedna z kobiet z pasem szahida pod ubraniem powiedziała dziennikarzom: "Podążamy ścieżką Allaha. Jeśli tu zginiemy, to jeszcze nie będzie oznaczać końca".

d17vgqo

Putina ponownie sparaliżował strach. Napastnicy postawili sprawę jasno: jeśli siły bezpieczeństwa spróbują interweniować, oni zabiją wszystkich zakładników i wysadzą budynek w powietrze. Już zresztą odnotowano pierwsze ofiary śmiertelne – zastrzelono dwóch cywilów oraz pułkownika FSB, którzy usiłowali wedrzeć się do teatru.

Rosyjskie służby bezpieczeństwa podjęły w końcu działanie. Stało się to tuż przed świtem w sobotę 26 października. Aby uniemożliwić porywaczom odpalenie ładunków wybuchowych, przez system wentylacyjny wpuszczono do środka gaz. I choć większość zakładników oraz niektórych czeczeńskich bojowników pozbawił on tylko przytomności, sporo osób przypłaciło ten manewr życiem. Co więcej, komandosi okazali się źle wyposażeni i nieprzygotowani do radzenia sobie z osobami jeszcze żywymi, które leżały na podłodze, wymiotując, lub – nieprzytomne – dławiły się własnymi językami. Nim odwieziono je do szpitali, minęło aż półtorej godziny. Ponieważ spodziewano się krwawej masakry spowodowanej eksplozjami oraz wymianą ognia karabinowego, 80 proc. karetek przybyłych na miejsce wyposażono tylko w sprzęt do opatrywania ran postrzałowych i szarpanych, nie zaś do radzenia sobie ze skutkami zagazowania. Pod koniec następnego dnia liczba ofiar śmiertelnych wśród zakładników przekroczyła 115. Tylko dwoje z nich zginęło od kul, reszta poniosła śmierć z powodu uduszenia gazem.

"Ludzie Putina", wyd. SQN mat. prasowe
"Ludzie Putina", wyd. SQNŹródło: mat. prasowe

Przez pewien czas Putin musiał stawiać czoło fali gwałtownych protestów w związku ze sposobem, w jaki tę sprawę załatwiono. Przede wszystkim: jak w ogóle do tego doszło? Dlaczego służby ratunkowe nie zostały odpowiednio poinformowane o działaniu gazu? Według kilkorga świadków, którzy zdołali przeżyć atak, gaz wtłoczono na salę spod sceny; najpierw pozbawił on przytomności porywaczy stojących najbliżej, a następnie wydostał się na korytarz, tak wolno, że niektórzy nawet nie poczuli podejrzanego zapachu ani nie zauważyli zielonkawej mgiełki.

d17vgqo

Pod naciskiem opinii publicznej, chcącej poznać nazwę tego specyfiku, rosyjski minister zdrowia w końcu wyznał, że była to lotna pochodna fentanylu, silnego opiatu stosowanego do uśmierzania bólu, który – jak oznajmił – "sam w sobie nie jest zabójczy". Zakładnicy zginęli dlatego, tłumaczył minister, że mieli organizmy osłabione trzema dniami poważnego stresu, odwodnieniem oraz brakiem pokarmu. W raporcie końcowym sporządzonym przez moskiewskich śledczych, który pojawił się dopiero po roku, gaz określano już tylko jako "nieznaną substancję chemiczną".

Powyższy fragment pochodzi z książki "Ludzie Putina" Catherine Belton, która ukazała się nakładem wyd. SQN.

Putin wciąga Białoruś w wojnę? "Łukaszenka boi się tego jak ognia"

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d17vgqo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
d17vgqo

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj