"The Black Holes" – recenzja komiksu wydawnictwa Non Stop Comics
Spragnieni chwili wytchnienia od trykociarskiej naparzanki i frankofońskich awantur? "The Black Holes" od Non Stop Comics to coś dla was.
Akcja komiksu Borji Gonzaleza rozgrywa się na dwóch, przenikających się płaszczyznach czasowych.
Bohaterkami pierwszej historii są Gloria, Laura i Cristina, nastolatki z sennego amerykańskiego przedmieścia. Tworzą tytułowe The Black Holes – punkową kapelę grającą kawałki z osobliwymi tekstami.
Druga opowieść zabiera nas do tego samego miejsca, ale 160 lat wstecz. Tu na pierwszy plan wysuwa się dorastająca Teresa, której wrażliwość pozwala widzieć rzeczy niedostrzegalne dla innych. Albo przynajmniej tak jej się wydaje.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Co łączy te, na pierwszy rzut oka, nieprzystające do siebie historie? Czy przeszłość i przyszłość mogą wejść z sobą w bezpośrednią relację?
Z prostej w gruncie rzeczy historii o dorastaniu i poszukiwaniu swojej drogi autor wydobywa niezwykły liryzm i intymność, świetnie podkreślone przez ascetyczną stronę formalną. Opartą na sterylnej kresce, kontrastach, "płaskich" kolorach i palecie barw zredukowanej do minimum. I choć rysunki Gonzaleza są dość uproszczone (postacie nie mają twarzy), to w żadnym razie nie można zarzucić im braku realizmu czy wyzucia z emocji. Wręcz przeciwnie.
Jeśli miałbym bawić się w porównania, to lektura "The Black Holes" wywołała u mnie podobne odczucia jak pierwszy, pamiętny seans "Donniego Darko".
Nie chodzi tu nawet o motyw czasoprzestrzeni, grozę czy formułę coming of age. Z kart komiksu biją smutek, trudna do zdefiniowana tęsknota i obezwładniający spokój, który czuje się patrząc w nocne niebo. I tak samo jako film Richarda Kelly'ego komiks Borji Gonzaleza zostaje w głowie na bardzo długo.