Trwa ładowanie...
recenzja
26-11-2012 22:16

Tekst źródłowy do biografii Thorgala

Tekst źródłowy do biografii ThorgalaŹródło: "__wlasne
d15w336
d15w336

W dzieciństwie każdego z nas jest jeden bohater, który od czasu do czasu idzie obok i za którego z chęcią przebralibyśmy się na szkolny bal. Moim bohaterem był Thorgal – dziecko gwiazd, który wychował się wśród Wikingów, a którego powołali do życia Grzegorz Rosiński – nasz rodak, rysownik i Jean Van Hamme – scenarzysta komiksowy. W czasach głębokiego PRL, gdy na półkach sklepowych był tylko ocet, wiele dzieci i nastolatków zaczytywało do wyrwania kartek serię o Thorgalu. Panowały tam zupełnie inne zasady, niż w polskiej szarej rzeczywistości. Liczył się honor, liczyła się odwaga i zawsze wygrywała miłość. Ja z zapartym tchem wyszukiwałam sceny z piękną Aaricią – chciałam mieć takie włosy jak ona i mieć u boku takiego mężczyznę, jak Thorgal.

Gdy Thorgal ukazał się światu w 1977 roku Amelie Sarn miała 7 lat.Pewnie tak jak ja patrzyła z podziwem na przystojnego i mężnego Thorgala i pewnie tak jak ja najbardziej lubiła „Gwiezdne dziecko”, bo występował tam krasnoludek i latające koty i gdy zamknęło się oczy, to można było sobie wyobrazić, że się jest takim gwiezdnym dzieckiem. Pewnie też z tych tęsknot i fascynacji narodził się pomysł, żeby przetłumaczyć obraz na słowa. Komiks przerobić na powieść. Dodać kilka szwów, odjąć kilka niepotrzebnych guzików i ubrać Thorgala w nowe wdzianko.

Nie do końca ten pomysł do mnie trafił, ale postanowiłam dać szansę Sarn i zobaczyć, czy pomaluje mi oczy na kolory tęczy. Czy potrafi przywołać ten sam dreszcz, jaki czuję otwierając tytułową okładkę jednego z moich sfatygowanych komiksów, które leżą na honorowej półce.

Nie udało się.

d15w336

To już druga część przygód dzielnego Wikinga/nie-Wikinga, którą wydał Literacki Egmont. W pierwszej * Dziecko z gwiazd* Sarn opowiedziała początek. Było tam o tym, skąd Thorgal ma swoje imię, skąd wziął się na ziemi, jak poznał Aaaricię i jak się skłócił z klanem Wikingów.

Thorgala z jego piękną, ciężarną żoną zastajemy tym razem w wiosce, w której wiodą spokojne, miłe życie. Zostali przyjęci pod dach przez Caleba i niepytani o nic mogli zacząć cieszyć się sobą i światem. Ta nietypowa w ich życiu harmonia trwa już pół roku i wiadomo, że zaraz musi się skończyć, bo Thorgal nie na darmo nosi imię boga piorunów, bo choć jest szczęśliwy z Aaricią, to od czasu do czasu musi wsiąść na swojego konia i pognać tak szybko, że obydwojgu braknie tchu, bo ma niesamowity dar przyciągania kłopotów i niesamowite szczęście, gdy trzeba z nich wyjść, bo Rosiński i Van Hamme nie stworzyli go po to, by uprawiał ziemię, ale po to, by walczył o swoje szczęście, które raz dosięga jego stóp, a raz odpływa i trzeba je gonić. Więc staje się tak, że zakochuje się w Thorgalu córka Caleba, Shaniah. Odrzucona przez wojownika, wzgardzona przez mężczyznę, dla którego gotowa jest uczynić wszystko, mści się okrutnie. Kłamstwem sprowadza na Thorgala nieszczęście – oderwany siłą od Aaricii, oskarżony o
ukrywanie zbiega, zostaje zabrany na statek księcia Veronara i znów zaczyna się pogoń z czasem, z losem, z przypadkiem, żeby powrócić do żony i zaznać choć kilka chwil spokoju i życia wieśniaka. Bo tak już jest z Thorgalem – gdy jest spokój, to jego serce rwie się do jakiegoś działania, a potem wpada w tarapaty chce już tylko osiąść gdzieś na stałe i być ze swoją żoną i dzieckiem. W pewnym sensie to typowy mężczyzna, który musi ruszać się i działać, by udowodnić sobie, że żyje i że nie zardzewiał.

Ale wracając do powieści Sarn – zmieściła na 223 stronach trzy części z komiksowej serii: * Ponad krainą cieni, * Czarną galerę i * Upadek Brek Zarith. Jak to możliwe, że taki ogrom szczegółów, uczuć, barw, wydarzeń udało jej się tak ścisnąć, zwinąć, zmniejszyć i skumulować, że wyszła z tego tak wątła nić? *Już, gdy brałam ją w ręce, zastanawiałam się, dlaczego jest tak cienka, skoro tam, w komiksie, tyle się dzieje, tyle jest do przekazania, do skopiowania, do dopowiedzenia. Spodziewałam się po tej książce jakiejś niesamowitości, jakiejś mocy, burzy w szklance wody, a dostałam coś na kształt katalogu. To dla mnie zbiór karteczek, które można by umieścić pod poszczególnymi obrazami z komiksów, a potem spiąć w jedno i nazwać to powieścią. Nie ma tu
prawie wcale opisów, które mogłyby być siłą tej książki. Widzę Thorgala, Aaricię, Shaniah, tylko dlatego, że pamiętam ich rysunkowe twarze, że dokładnie znam kreskę Rosińskiego i pamiętam, jaki wyraz twarzy ma Thorgal widząc po raz pierwszy swego syna, albo dowiadując się, kim jest Los. Widać Sarn założyła, że po powieść sięgną albo ci, którzy tak jak ja, znają wszystkie kolory z powieści graficznej, albo tacy, dla których nie jest ważne tło i którzy omijają w książkach opisy przyrody.

Poza tym mierził mnie język, podwórkowy, tak samo skrótowy jak cała powieść, nieprzystający do wojownika, do tamtych czasów, do mężczyzn ubranych w skóry zwierząt. Nie sądzę, że jeden wojownik powiedziałby do drugiego „Idę się odlać”, a tutaj dokładnie tak mówi.

d15w336

To książka, którą czyta się szybko, jak wiadomości dnia w gazecie, między poranną kawą, a pójściem do pracy, czasem w autobusie, a czasem w tramwaju. Szybko, na miarę dzisiejszych czasów. Pewnie tak samo szybko się pisze – wyobrażam sobie, że Sarn wypunktowała wydarzenia z życia Thorgala, podzieliła na tomy – tu dwie części komiksu, tu trzy, a potem dodała do obrazków co nieco, odhaczając na kartce to, co już się zdarzyło. Takie mam poczucie czytając ten tom – między jedną a drugą stacją Szybkiej Kolei Miejskiej – szybko, bezproblemowo, bezuczuciowo, bezpamiętliwie.

Jedynym plusem, jaki widzę, jest chronologia, którą zachowuje Sarn. Poukładała zdarzenia w życiu Thorgala jak życiorys, wymieniła jak w CV – urodził się, zakochał się, ożenił się, a potem trafił na czarną galerę... Komiksy to chaos zdarzeń, dzieją się, rozgałęziają się, wiją się – tu wiadomo, co wynika z czego, to taka swoista pomoc, gdyby ktoś chciał przyjmować Thorgala do pracy, albo napisać jego nieautoryzowaną biografię. I mam tylko nadzieję, że jeśli ktoś się zdecyduje, to będzie to biografia pełniejsza i bogatsza w szczegóły niż bezuczuciowa Wyprawa do krainy cieni.

d15w336
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d15w336