Sobolewski: Miron był jak jogin
Białoszewski miał umiejętność akceptacji bytu takim, jaki on jest, cała jego twórczość to pozbywanie się własnego ja, postawa jogina, wschodniego mędrca - mówił Tadeusz Sobolewski podczas poniedziałkowej promocji "Tajnego dziennika" Mirona Białoszewskiego.
Białoszewski miał umiejętność akceptacji bytu takim, jaki on jest, cała jego twórczość to pozbywanie się własnego ja, postawa jogina, wschodniego mędrca - mówił Tadeusz Sobolewski podczas poniedziałkowej promocji Tajnego dziennika Mirona Białoszewskiego .
Niedawno opublikowany "Tajny dziennik" Mirona Białoszewskiego, ze względu na stopień szczerości i samoobnażenia, mógł zostać wydany dopiero kilkadziesiąt lat po śmierci poety, który odsłania swoje życie prywatne. Tadeusz Sobolewski, przyjaciel Białoszewskiego, jeden z bohaterów "Tajnego dziennika", autor równolegle wydanej książki "Człowiek Miron" powiedział, że po latach autor "Rozkurzu" i "Zawału" jawi mu się jako* jogin, który "rozdaje swoje ja innym"*. "Jego zakochanie w sobie, skupienie na sobie nie było egotyzmem, tylko koncentracją. To był mistyczny stan, pozbywanie się własnego ja, rozpływanie się pomiędzy ludźmi, rozdawanie siebie" - mówił Sobolewski.
"Tajny dziennik" rozpoczyna się w listopadzie 1975 roku, czyli w tym samym okresie, gdy powstawało "Chamowo" - opis pierwszych miesięcy życia Białoszewskiego w nowym mieszkaniu w bloku-mrówkowcu przy ul. Lizbońskiej. Czytelnik "Tajnego dziennika" obcuje z kręgiem przyjaciół Białoszewskiego, jego "dworem", jak określa to Sobolewski. Przyjaciele poety - Ludwik Hering, Ludmiła Murawska - żartowali: "Przy Mironie, jak na UB, trzeba uważać, co się mówi, bo on wszystko notuje w pamięci, a potem opisze"; "Kiedy podczas spotkania nagle wychodzi do łazienki, to pewnie po to, żeby zanotować dialog". Lektura "Tajnego dziennika" pokazuje, że mieli rację - ich drobne, życiowe sprawy, rozmowy o zakupach, trzaskającym oknie, opisy stanu zdrowia, plotki o rodzinie, nawet streszczenia ich snów, zostały uwiecznione w "Tajnym dzienniku".
"Białoszewski opisuje świat trochę jak przybysz z kosmosu, który pierwszy raz patrzy na Ziemię i jej mieszkańców. Nie wie nic o tej planecie, nie ma ustalonej z góry hierarchii spraw. Obserwuje i wszystko, co widzi, wydaje mu się równie ważne - polityka i trzaskające okno, kolor śniegu i zasłyszana opowieść. W Mironie była ogromna akceptacja bytu takim, jaki on jest" - mówił Sobolewski, którego zdaniem Białoszewski opisuje świat tak, jakby za każdym razem widział go po raz pierwszy.
Książka "Człowiek Miron" Tadeusza Sobolewskiego, która ukazała się jednocześnie z "Tajnym dziennikiem", pomaga czytelnikowi rozeznać się w opisywanym przez Białoszewskiego świecie. Pamiętnikowi "Escy" to Sobolewscy - Anna, Tadeusz (krytyk filmowy) i ich malutka córeczka Justynka (obecnie krytyk literacki w "Polityce"). Jadwiga to pani Stańczakowa, niewidoma matka Anny Sobolewskiej, jej mieszkanie na ul. Hożej jest areną wielu scen z "Tajnego dziennika". Kicia Kocia (znana jako bohaterka "Kabaretu Kici Koci") to Halina Oberlaender, malarka i scenografka, jej matkę Białoszewski nazywał Sybillą Grochowa. Maria Janion (zwana przez Białoszewskiego prof. Misią), Maryla Żmigrodzka i Małgorzata Baranowska przewijają się na kartach "Tajnego dziennika" jako "uczone baby" vel "Trzy Eumenidy" (czyli boginie-mścicielki), bo "jak się kogoś chycą, to nie zostawiają na nim suchej nitki" - jak pisze Białoszewski.
"Miron - największy polski poeta prywatny" - napisała o nim Maria Janion. Konsekwencją tej postawy był dystans, z jakim Białoszewski odnosił się do polityki, także do PRL-owskiej opozycji demokratycznej. "Młodzi bez doświadczenia myślą, że może się coś w ustroju zmienić zasadniczego. Nie wiedzą, że zmiany granic, ustroju odbywają się tylko przez piekło, wojnę. Drogo kosztują" - pisał w "Tajnym dzienniku" autor "Pamiętnika z powstania warszawskiego".
Osobność, inność Białoszewskiego związana była też z jego orientacją seksualną. W "Tajnym dzienniku" poeta pisze o swych przygodach i miłościach. Od 1950 roku związany był z malarzem, Leszkiem Solińskim, z którym od 1958 roku dzielił mieszkanie przy ul. Dąbrowskiego, przez karty "Tajnego dziennika" przewija się postać Jota, zwanego też Piwkiem, kochanka Mirona. Białoszewski pisze, że na początku traktował "swoje potrzeby homo jako przejściowe" w nadziei, że kiedyś znormalnieje. "Mając 15 czy 16 lat zadałem sobie pytanie +kiedy+. Niby zmienię się z dnia na dzień? Nie. Wobec tego trzeba przyjąć siebie takiego, jakim się jest. Ustaliłem to, przestałem się tym turbować" - pisze.
Sobolewski zauważył, że w konwencji, w jakiej Białoszewski pisze o swoich erotycznych przygodach, jest taki sam brak uprzedzeń i akceptacja świata, jak w sposobie jego pisania o najzwyczajniejszych sprawach. "We fragmencie dziennika z pobytu Białoszewskiego w Nowym Jorku znalazł się opis homoseksualnej orgii, którą Miron relacjonuje tak szczegółowo i beznamiętnie, jakby pisał o balu kuracjuszy w Ciechocinku. Mam wrażenie, jakby chciał brudną stronę życia wciągnąć w piękno literatury" - mówił Sobolewski.
Białoszewski był* koneserem samotności*, ale czasami miał jej dość i wtedy odwiedzał znajomych, często wieczorem lub nocą, bo prowadził nocny tryb życia. Nie lubił światła słonecznego do tego stopnia, że zaciemniał okna, nie przepadał za alkoholem, za to często aplikował sobie preparaty z psychedryną i kodeiną m.in. syrop tussipect.
Notatki "Tajnego dziennika" urywają się 22 kwietnia, kiedy Białoszewski źle się poczuł i został przewieziony na oddział rehabilitacji Instytutu Kardiologii w Aninie. Zmarł nagle, w nocy z 17 na 18 czerwca, w domu Jadwigi Stańczakowej, niewidomej przyjaciółki, której dedykował "Tajny dziennik".
"Tajny dziennik" Białoszewskiego ukazał się nakładem wydawnictwa Znak.