"Awantura w wiosce Smerfów": Od słowa do słowa [RECENZJA]
Tytuł "Awantura w wiosce Smerfów" i widoczne na okładce walczące ze sobą Smerfy mogą budzić zaskoczenie, gdyż te niebieskie ludziki kojarzyły się czytelnikom raczej ze zgodną współpracą. Na szczęście przedstawiona w tym albumie historia – mimo na pierwszy rzut oka groźnie wyglądających scen – jest w istocie bardzo zabawna.
Nie zmienia to faktu, że tym razem będziemy świadkami poważnych napięć między mieszkańcami wioski. Cóż takiego się stało, że Smerfy zamiast żyć w wielkiej przyjaźni zaczęły być dla siebie niemiłe? Otóż okazuje się, że źródłem nieporozumień były różnice w tworzeniu słów. I tak dowiadujemy się, że Smerfy mieszkające na północy wioski stawiają przyrostek „smerf” na końcu wyrazu złożonego, a te z południa przedrostek na początku. W efekcie jedni mówią korkosmerf, a drudzy smerfociąg.
Wkrótce możemy się przekonać, że kwestia, która powinna się sprowadzić co najwyżej do komentarzy w stylu „ale dziwnie oni mówią”, niespodziewanie urasta do rangi wielkiego problemu. Jesteśmy bowiem świadkami podziału Smerfów na dwa wrogo do siebie nastawione stronnictwa, a poziom narastającej między nimi niechęci najlepiej obrazuje wymalowanie linii granicznej miedzy dwiema częściami wioski. Inną sprawą jest, że obserwując te nieporozumienia między Smerfami, nie traktujemy ich ze śmiertelną powaga, tylko śmiejemy się z wykpionych tutaj ludzkich przywar.
Nie ulega też wątpliwości, że wydarzenia nie potoczyłyby się w tak złym kierunku, gdyby Papa Smerf nie zlekceważył początkowo całej tej sprzeczki. Był on jednak tak pochłonięty przeprowadzanym właśnie doświadczeniem, że na zbyt długo zostawił mieszkańców wioski samych i w efekcie konflikt wymknął się spod kontroli. Papa Smerf postanowił więc wykorzystać do zakończenia tej awantury… Gargamela! Oczywiście zastanawiamy się, czy w tym przypadku lekarstwo nie okaże się groźniejsze od choroby (szczególnie że nie wszystko przebiega zgodnie z planem Papy Smerfa), ale wszystko jak zwykle dobrze się kończy. Co istotne, zanim to nastąpi, mamy naprawdę wiele okazji do śmiechu.
Równie zabawne są zamieszczone w tym albumie „Gry smefolimpijskie”, czyli 13 krótkich, jednostronicowych historyjek. Trzeba przyznać, że Smerfy wykazują rzeczywiście innowacyjne podejście do wykorzystania różnych sportowych akcesoriów (na przykład kto powiedział, że strzelać trzeba koniecznie strzałami albo że łuk nie może służyć do zupełnie innych celów?) czy modyfikacji niektórych zasad (okazuje się więc, że corrida może obyć się bez byka, a balansować wcale nie trzeba na linie!). A wszystko to sprawia, że w trakcie lektury „Awantury w wiosce Smerfów” pierwszorzędna zabawa jest gwarantowana w stu procentach!
Ocena – 8/10