"Rycerz Janek" – recenzja komiksu wydawnictwa Kultura Gniewu
W przypadku "Rycerza Janka" magnesem jest oczywiście Igor Wolski. Ale opowieść o absurdalnie prawym mięśniaku to nie tylko przepiękne rysunki.
Rzecz dzieje się w krainie rządzonej przez podstępnego księcia Mścigniewa. Tytułowy Janek to małomówna góra mięśni o wielkim sercu i nieco niższym IQ, pracująca jako bohater do wynajęcia. Jak łatwo się domyślić, drogi tych dwóch w końcu muszą się przeciąć i tylko jeden wyjdzie z tego cało.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Na pierwszy rzut oka scenariusz Jana Mazura i Roberta Sienickiego nie grzeszy więc oryginalnością, a i bohater nie wzbudza większy emocji. Wystarczy jednak przebrnąć przez kilka stron, aby migiem zmienić zdanie i przepaść bez reszty.
Bowiem "Janek" to błyskotliwa i dowcipna satyra, czerpiąca garściami, a właściwie wiadrami, nie tylko z literackiego czy filmowego fantasy, ale z całego popkulturowego rezerwuaru.
Mazur z Sienickim inteligentnie przetwarzają znane motywy, kreując wielowymiarowy i wciągający świat, gdzie spotykają się różne porządki: baśń, technologia, problemy współczesności. Jeśli miałbym do czegoś to przyrównać, to najbliżej "Jankowi" do Świata Dysku Terry'ego Pratchetta. Przyznacie, że nie ma lepszego komplementu.
A rysunki? Tu pozwolę sobie na drobną dygresję. Z twórczością Igora Wolskiego pierwszy raz zetknąłem się w 2013 r. Miał wtedy 22 lata, ale plakat, jaki wysmażył dla kolektywu VHS HELL, wyglądał jak rzecz spod ręki weterana.
Już wtedy było jasne, że facet ma wielki talent i pięknie spaczoną wyobraźnię. Jego styl automatycznie skojarzył mi się z animację dla maluchów, ale wystarczył kolejny rzut oka na afisz, aby wyłapać niepokojące szczegóły, lokujące całość na antypodach produkcji dla dzieci.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
I tak Wolskiemu zostało do dziś, choć od tamtego czasu wykonał taki progres, że wspomniany plakat wygląda teraz jak licha wprawka (nie zrozumcie mnie źle – jest świetny). Dowodem tego jest właśnie "Rycerz Janek", z każdym kolejnym kadrem coraz bardziej zaskakujący pokręconą fantazją, rozmachem i warsztatem Wolskiego. W kwestii oprawy kropkę nad i stawia Tomasz "Spell" Grządziel nakładający na jego rysunki obłędnie soczyste kolory.
Pod względem edytorskim sam album prezentuje się przepięknie i bardzo dobrze, że Kultura Gniewu zdecydowała się na tak pokaźny format. I komiksowi, i czytelnikowi wyszło to tylko na dobre.