Rozpruwacz z Camden. Z dnia na dzień stał się mordercą. Za wszelką cenę chciał zabić żonę
Jak człowiek staje się mordercą? Czy każdy z nas potrafiłby zabić? Na te pytania stara się odpowiedzieć w swojej książce psychiatra sądowy Richard Taylor, który zajrzał w umysły tych, którzy bez mrugnięcia okiem targnęli się na cudze życie.
Przerażające statystyki
"Tylko w 2017 r. na całym świecie w wyniku zabójstw życie straciło 464 tysiące ludzi, co daje grubo ponad tysiąc ofiar dziennie. Oznacza to, że morderstwo w tej niechlubnej statystyce zostawia daleko w tyle konflikty zbrojne (89 tysięcy ofiar) i terroryzm (26 tysięcy). W 2017 r. z premedytacją uśmiercono około 87 tysięcy kobiet i dziewczynek, z czego 50 tysięcy zginęło z ręki partnera życiowego lub innego członka rodziny". Takimi przerażającymi statystykami zaczyna się książka "Jak człowiek staje się mordercą. Mroczne opowieści psychiatry sądowego" autorstwa Richarda Taylora (całości pozycji możecie posłuchać na Audioteka.pl).
Dlaczego człowiek potrafi sięgnąć po nóż, pistolet, a czasem nawet zwykłą poduszkę czy tłuczek do mięsa i pozbawić kogoś życia? Co dzieje się w umyśle takiej osoby? Robi to z premedytacją czy za sprawą impulsu? Każde morderstwo da się logicznie wyjaśnić? A może są tacy, którzy potrafią je usprawiedliwić? Na te i wiele innych pytań stara się odpowiedzieć autor wspomnianej wyżej książki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji
Dlaczego ludzie mordują?
Nie oszukujmy się. Na pytanie, dlaczego ludzie mordują, nie ma jednej i prostej odpowiedzi. Eksperci wskazują jednak, że najczęstszym powodem są emocje. To one kierują człowiekiem i jego decyzjami. To one popychają do działania. Nie można się od nich odciąć.
Tym, co sprawia, że człowiek przestaje nad sobą panować, są skrajne emocje. Gniew, złość, zazdrość, strach, wzburzenie, napięcie, podniecenie - wybuchają nagle i odcinają mózg od logicznego myślenia. Jak podkreśla Taylor, w takich momentach w psychice zachodzą zmiany, które daleko wykraczają poza normę. W skrajnych przypadkach taka osoba "całkowicie utraciła kontakt z rzeczywistością, poddając się urojeniom i halucynacjom (omamom) właściwym dla psychozy. Najczęściej z sytuacją taką mamy do czynienia w przypadku schizofrenii, będącej poważną chorobą psychiczną".
Co ciekawe, jak wynika z badań, bardzo często przyszłego mordercę i przyszłą ofiarę początkowo łączy głębokie uczucie. Gdy miłość się kończy, w głowie jednego z partnerów zaczynają pojawiać się przerażające myśli. I to one popychają go do dramatycznych czynów.
Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że każdy z nas słyszał lub czytał o sytuacji, w której zginął ktoś, kto np. zagroził partnerowi rozstaniem. Albo wtedy, gdy jedna ze stron nie dopuszcza do siebie faktu, że jego związek się zakończył.
Jak możemy dowiedzieć się z książki "Jak człowiek staje się mordercą. Mroczne opowieści psychiatry sądowego", ofiarami tego typu zabójstw w przeważającej mierze padają kobiety (jedynie 1 procent mordowanych rocznie mężczyzn ginie z ręki partnerki). Jednakże grupę najbardziej narażoną na bycie ofiarą zabójstwa stanowią niemowlęta, a zabójcą w tych sytuacjach zazwyczaj jest matka.
Z akt sądowych wynika też, że w prawie połowie przypadków morderstw główną rolę odgrywa odurzenie alkoholem lub narkotykami. Choć wielu z was z pewnością się zdziwi, ten niechlubny ranking zamykają takie motywy jak kradzież (ok. 6 proc. w Wielkiej Brytanii i USA) i chęć obcowania płciowego (jedynie 1 proc.). Dlaczego zatem te proporcje wydają nam się odwrócone?
Sporą rolę odgrywają tutaj media, które najchętniej nagłaśniają sprawy, w których występuje wątek zbrodni na tle seksualnym. Gdy okazuje się dodatkowo, że mordercę można nazwać seryjnym, publikacje na ten temat wyrastają jak grzyby po deszczu. A co za tym idzie, w prędkością światła trafiają do masowego odbiorcy.
Anthony Hardy - Rozpruwacz z Camden
Jedną z takich nagłośnionych spraw, o której wspomina w swojej książce Richard Taylor, jest historia Anthony'ego Hardy'ego - mężczyzny, który otrzymał przydomek Rozpruwacza z Camden.
Początkowo, jak to zwykle bywa, nic nie wskazywało na tragedię. Anthony Hardy, w przeciwieństwie do wielu morderców, nie miał żadnych problemów w dzieciństwie. Jako nastolatek był wręcz wzorowym uczniem, synem i wnukiem. W wieku 21 lat udało mu się też szczęśliwie zakochać (jego wybranką została Judith Dwight) i zostać ojcem aż czworga pociech.
Dopiero po latach okazało się, że cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, zwaną potocznie psychozą maniakalno-depresyjną. Na czym polega to zaburzenie? Chory przez kilka miesięcy jest pobudzony, podniecony i czuje, że świat stoi przed nim otworem. Po pewnym czasie wpada w stan głębokiego smutku i depresji. Choroba ta charakteryzuje się też naprzemiennymi epizodami manii i depresji, dochodzi nawet do halucynacji.
U Hardy'ego stwierdzono również cechy osobowości zaburzonej oraz skłonność do nadużywania alkoholu.
Wszystko się zmieniło
O tym, że z Anthonym dzieje się coś złego, świat dowiedział się w 1982 r. To właśnie wtedy ten, do tej pory na co dzień spokojny i łagodny, człowiek usiłował zabić swoją ukochaną żonę. Uderzył ją w głowę butelką zamarzniętej wody, po czym próbował ją utopić w wannie. W jego metodzie nie było jednak przypadku. Jak się okazało, cios zadał w taki sposób, aby policja, która odnajdzie ciało Judith, była pewna, że jej śmierć była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Wszystko miało wyglądać tak, jakby kobieta wpadła w poślizg i uderzyła się o kant wanny.
Judith przeżyła, a Anthony po raz pierwszy trafił do aresztu. Wkrótce jednak zarzuty wycofano, ale po małżeństwie niedoszłego mordercy nie było już czego zbierać. Po czterech latach para rozwiodła się.
Hardy popadł w obłęd. Co rusz lądował w więzieniu za mniejsze bądź większe wykroczenia. Regularnie też trafiał do szpitala psychiatrycznego (mówił wówczas wprost, że chce zabić Judith). W swojej kartotece miał m.in. zdemolowanie domu byłej małżonki i kradzież samochodu jej nowego partnera oraz oskarżenie o gwałt (ostatecznie zarzuty te oddalono z powodu braku dowodów).
Postanowił zabić
Anthony, wiedziony wizją dokonania zabójstwa, w końcu dopuścił się mordu. Na początku 2002 r. policja przypadkowo odkryła (o tym, jak do tego doszło, możecie posłuchać w audiobooku "Jak człowiek staje się mordercą. Mroczne opowieści psychiatry sądowego" na Audioteka.pl) w mieszkaniu Hardy'ego ciało prostytutki. Choć wszystko wskazywało na to, że to Anthony zabił 38-letnią Sally White, nie obarczono go winą. Powód? Patolog uznał, że kobieta zmarła z powodu ataku serca. Zamiast do aresztu, morderca trafił do szpitala psychiatrycznego.
Po niemal roku Hardy opuścił ośrodek. Stwierdził, że skoro tak łatwo udało mu się przechytrzyć policję, a zabójstwo zostało uznane za "nieszczęśliwy wypadek", po raz kolejny zaatakuje. Jego ofiarami znów zostały prostytutki: 29-letnia Elizabeth Valad i 34-letnia Bridgette MacClennan.
Brutalne stosunki seksualne okazały się jednak dla niego zbyt małym bodźcem. Gdy zaspokoił się fizycznie, wpadł na pomysł, by fotografować swoje "kochanki", układając je w erotycznych pozach. Później pozbywał się ciał, rozczłonkowując je i wyrzucając w workach na śmieci do pobliskich kontenerów. Niektóre części ciał sprawca porzucił w różnych miejscach w jednej z dzielnic Londynu - Camden (stąd też przydomek: Rozpruwacz z Camden). Co ciekawe, jak podaje Richard Taylor, "policja zdołała zlokalizować niemal wszystkie członki - nigdy jednak nie odnaleziono głów ani dłoni obu kobiet".
Hardy ukrywał się przed policją przez około tydzień. W jaki absurdalny sposób wpadł w ręce policji? Co jeszcze się wydarzyło i jak ostatecznie skończyła się jego historia? Co działo się w jego umyśle? Tego dowiecie się z audiobooka "Jak człowiek staje się mordercą. Mroczne opowieści psychiatry sądowego", którego znajdziecie na Audioteka.pl.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski