Trwa ładowanie...

Prawdziwi badacze drwią z niebezpieczeństw. Recenzja "Oto Tosia. W poszukiwaniu Pietrostwora"

Pierwsza część cyklu "Oto Tosia" nie jest wprawdzie komiksem budzącym zachwyt, ale mimo to może zainteresować młodych czytelników. Rysunki Marty Falkowskiej odznaczają się własnym, rozpoznawalnym stylem. I chociaż przedstawiona w albumie historia nie jest przesadnie skomplikowana, to dzieci i tak z wypiekami na twarzy śledzą przygody sympatycznej dziewczynki i jej kota Precla.

Prawdziwi badacze drwią z niebezpieczeństw. Recenzja "Oto Tosia. W poszukiwaniu Pietrostwora"Źródło: Egmont
d3akh1n
d3akh1n

Już na początku komiksu możemy się przekonać, że Tosia jest doprawdy nieprzeciętną dziewczynką. Okazuje się bowiem, że w swym pokoju skonstruowała właśnie jakieś przemyślne urządzenie. Szkopuł tkwi w tym, że dziewczynka sama nie wie, do czego ono ma służyć… W sumie nie należy się specjalnie dziwić, że bohaterka postanawia od razu przejść do prób praktycznych z użyciem wynalazku i nie będzie się specjalnie przejmować takimi drobnymi efektami ubocznymi, jak zbity wazon mamy.

Wkrótce jednak głowę Tosi zaprzątnie zupełnie nowa sprawa. Przygotowując się bowiem do dalszych prób terenowych, tuż po wyjściu z domu natrafia na ogromny ślad. Mała badaczka oczywiście nie może przepuścić takiej okazji i wyrusza na poszukiwania tajemniczego stwora, którego trop znaczy natka pietruszki (jak łatwo się domyślić, to stąd właśnie wzięła się nazwa pojawiająca się w tytule albumu). Zdradzę jeszcze tylko, że w trakcie tej wyprawy Tosia nie tylko spotka Pietrostwora, ale również przeżyje kilka innych zapierających dech przygód, a skonstruowane przez nią urządzenie okaże się całkiem przydatne.

W trakcie lektury "W poszukiwaniu Pietrostwora" młodzi czytelnicy mogą więc liczyć na wiele emocji, a dodam jeszcze, że sporą dawkę humoru wnosi tutaj postać Precla. Od początku kot nie jest zbyt zachwycony perspektywą wyprawy w nieznane i najchętniej jak najszybciej wróciłby do domu. Cały czas przypomina więc dziewczynce zalecenia mamy, a momentami już zupełnie nie kryje strachu, ale mimo to wiernie towarzyszy swej pani. Kontrast między odwagą i entuzjazmem bohaterki a ostrożnością jej kota potrafi zaś rozbawić nas do łez. Jak przystało na komiks przeznaczony dla najmłodszych, cała historia oczywiście dobrze się kończy, a możemy też mieć nadzieję, że następny wynalazek Tosi zapewne zaowocuje kolejnym albumem.

Marcin Mroziuk

Ocena - 7/10

d3akh1n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3akh1n