Jego celem były prostytutki i autostopowiczki w USA. Mordował przez 19 lat
Zaczął od strzelania do ptaków i uduszenia kota. Jako nastolatek nie rozstawał się z nożem, którego pewnego dnia użył na sześciolatku. - Zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest kogoś zabić - powiedział po dźgnięciu chłopca między żebra. Gary Ridgway, czyli niesławny "morderca znad Green River", może mieć na sumieniu blisko setkę zamordowanych dziewczyn i młodych kobiet.
Nakładem wydawnictwa SQN ukazał się niezwykły reportaż "Morderca znad Green River" Ann Rule. Ta amerykańska pisarka kryminalna, specjalizująca się w opisywaniu prawdziwych zbrodni, pracowała kiedyś w jednym biurze z Tedem Bundym, nie mając pojęcia o jego zbrodniczej naturze. Co więcej, jej książki były traktowane przez Gary’ego Ridgwaya niczym podręczniki.
Ridgway, który okrył się niesławą właśnie jako "Morderca znad Green River", przychodził na spotkania autorskie i studiował reportaże Rule o seryjnych mordercach, by wiedzieć, jakich błędów nie popełniać. Niestety ten niezbyt inteligentny mężczyzna, jak sugerowały wyniki testów IQ, był bezkarny i mordował przez blisko dwie dekady.
Matka, basen i kot w lodówce
Gary Leon Ridgway urodził się w Salt Lake City w Utah jako jeden z trzech synów kierowcy autobusu. Matka Gary’ego miała opinię bardzo zaborczej, dominującej, a do tego ekstremalnie pedantycznej. Gary do 13. roku życia moczył łóżko i po każdym takim epizodzie matka zabierała go do łazienki i szorowała mu genitalia. Nastolatek odczuwał podniecenie i myśli o seksie coraz częściej zaprzątały mu głowę. Ann Rule opisuje w swojej książce, że w tamtym okresie chłopak zaczął podglądać młode sąsiadki kąpiące się w basenie. Zaprzyjaźnił się z nimi, był zapraszany do wspólnej zabawy. Gary chciał czegoś więcej niż "przypadkowych" dotyków i wkrótce zaczął się przed nimi obnażać, licząc, że dziewczyny również odczują podniecenie. Bez skutku.
Frustracja seksualna rodziła gniew, który często wyładowywał na zwierzętach. "Lubił krzywdzić różne stworzenia, zabijał ptaki na drzewach owocowych na swoim podwórku. Ale jego bracia też to robili. Strzelali do ptaków z wiatrówek i śmiali się, gdy padały na ziemię" - pisze Ann Rule. Gary był jednak dużo bardziej okrutny niż jego bracia.
"Chłopak złapał kota i wepchnął go do lodówki, a potem zamknął pokrywę. Zmusił się do czekania aż do następnego dnia, aby ponownie zajrzeć do środka. Kot był sztywny, martwy. (…) Miał 13 lub 14 lat, kiedy odkrył, że zabijanie daje mu poczucie siły i bycia ważnym. (...) Ludzie mogli się z niego naśmiewać do woli, ale teraz miał tajemnice, których nie znał nikt".
Kiedy Gary był w szóstej klasie, zaczął nosić przy sobie nóż. Miał go zawsze. Czarny, z czterema składanymi ostrzami. Na tyle ciężki i wyczuwalny w kieszeni, że samo posiadanie go "sprawiało chłopakowi przyjemność".
"Zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest kogoś zabić"
Gary dorastał i potęgował się gniew, który w sobie nosił. Seksualne podchody kończyły się fiaskiem. Raz zaciągnął nawet do lasu młodszą kuzynkę, której włożył rękę między nogi. Dziewczynka powiedziała o wszystkim rodzicom i zrobiła się afera.
Chłopak był agresywny i wybuchowy. W nocy wybijał kamieniami szyby w oknach swojej szkoły. Nie cierpiał tam chodzić, miał problemy z nauką, powtarzał klasę, był "najwyższy i najgłupszy".
W wieku 16 lat zaciągnął do lasu małego chłopca i dźgnął go nożem między żebra. Sześciolatek przeżył i po latach został zidentyfikowany w trakcie śledztwa jako ofiara "mordercy znad Green River". Jako dorosły mężczyzna pamiętał doskonale krew spływającą na buty i pytanie, jakie zadał napastnikowi. "Dlaczego mnie zabijasz?" - spytał chłopczyk wychowany na westernach.
Gary miał odpowiedzieć: "Zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest kogoś zabić". Stał uśmiechnięty nad wykrwawiającym się chłopcem przez dłuższą chwilę, po czym wytarł nóż o jego ubranie i poszedł.
"Kariera" mordercy
Po skończeniu liceum Gary Ridgway szybko się ożenił i zaciągnął do marynarki wojennej. Trwała wtedy wojna w Wietnamie, 19-latek został wysłany na front, gdzie poza śmiercią i okrucieństwem doświadczył czegoś jeszcze, co ukształtowało jego życie mordercy.
W Wietnamie Ridgway chętnie korzystał z usług prostytutek. Zaraził się rzeżączką, ale nie zraziło go to do uprawiania seksu bez zabezpieczeń z amerykańskimi dziewczynami z ulicy. Ridgway był żonaty trzy razy (z drugą miał syna) i każda z nich mówiła w czasie procesu o jego nadmiernym popędzie seksualnym. Mężczyzna domagał się współżycia codziennie po kilka razy. Chciał to robić w miejscach publicznych. Wieczorami szukał zaspokojenia z prostytutkami, które zaczął mordować na początku lat 80.
Szacuje się, że od 1982 r. do aresztowania przez policję w 2001 r. Ridgway zamordował blisko setkę dziewczyn i młodych kobiet. Jego ofiary miały 14-26 lat (z wyjątkiem trzech) i ginęły w okolicach Green River – 100-kilometrowej rzeki przepływającej przez stan Waszyngton.
Ridgway większości zbrodni dokonał w przeciągu trzech pierwszych lat swojej "kariery" (tak określał systematyczne mordowanie). I choć już na początku lat 80. trafił w ręce policji, to nie udało się go powiązać ze zwłokami ofiar. Wtedy pobrano jednak próbki DNA, które prawie 20 lat później pozwoliły schwytać i skazać "mordercę znad Green River".
Ofiarami Ridgwaya były zwykle prostytutki i nastolatki, które uciekły z domu i podróżowały autostopem. Morderca nie miał sprecyzowanego gustu odnośnie koloru włosów, skóry itp. Ważne, by ofiara była "łatwym celem".
Większości morderstw dokonał w swoim domu, samochodzie lub odludnym lesie. W pierwszej kolejności zwykle dochodziło do stosunku seksualnego. W trakcie zbliżenia (lub gwałtu w przypadku autostopowiczek) mężczyzna dusił swoją ofiarę samymi rękami.
"Żeby nie kusiło"
W początkowych latach Ridgway porzucał zwłoki głęboko w lesie. Czasem przewoził ciało do innego stanu, by zmylić śledczych. Nie zakopywał ich, bo zdarzało mu się wrócić na miejsce zbrodni i dokonywać aktów nekrofilskich. Później jednak grzebał ciała, "żeby go nie kusiło", bo miał świadomość, że policja może odkryć schemat jego działania i zaczaić się w miejscu znalezienia zwłok.
Jego morderczy proceder trwał przez blisko dwie dekady. Policja z pełną świadomością aresztowała "mordercę znad Green River" dopiero w 2001 r. Ridgway wychodził wtedy z fabryki ciężarówek, gdzie pracował jako lakiernik. Został aresztowany pod zarzutem zamordowania czterech kobiet, przy których znaleziono ślady DNA zgodne z próbkami pobranymi od Ridgwaya kilkanaście lat wcześniej.
Wkrótce okazało się, że weteran z Wietnamu ma na sumieniu co najmniej 49 ofiar. Do tylu przyznał się przed sądem, by uniknąć kary śmierci. Sam mówił, że zamordował przynajmniej 71 kobiet, ale było ich tak dużo, że "stracił rachubę". Ridgway współpracował z władzami i wskazał miejsca porzucenia zwłok. Niektórych szczątków nie udało się odnaleźć do dziś. Śledczy uważają, że Gary Ridgway zamordował dwa razy więcej kobiet niż te, za które został skazany.
"Ridgway nie był szalony – jego adwokaci nawet nie zasugerowali linii obrony opartej na rozdwojeniu jaźni – i z pewnością nie był też geniuszem. W rzeczywistości jego iloraz inteligencji oscylował w granicach dolnej normy. Mógł jednak być kimś w rodzaju sawanta, tyle że o bardzo niskiej inteligencji, który wykazuje niezwykłą błyskotliwość w jednej dziedzinie" - pisze Ann Rule o "mordercy znad Green River", który dziś ma 73 lata i odsiaduje dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego.
O autorce:
Ann Rule to amerykańska pisarka kryminalna, autorka 33 książek i 1400 artykułów, głównie o sprawach karnych. W Polsce, nakładem Wydawnictwa SQN ukazały się dwie jej książki: "Ted Bundy. Bestia Obok mnie" (2021) i "Morderca znad Green River" (2022). Osiem książek jej autorstwa zostało zekranizowanych, a nad kolejnymi trwają prace.
Jakub Zagalski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Gwiazdy piszą książki. I to na potęgę
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski