Ósma piętnaście rano to pora, kiedy w czytelni nowojorskiego Muzeum Afroamerykańskiego nie ma jeszcze prawie nikogo: tylko dyżurny bibliotekarz (za kilkanaście minut zginie od kuli), szesnastoletnia Geneva Settle, przeglądająca na mikrofilmie czasopismo sprzed prawie półtora stulecia (sprytnie ucieknie napastnikowi) i morderca. Geneva Settle pisze ambitną pracę semestralną o swoim przodku, czarnoskórym weteranie wojny secesyjnej, działaczu na rzecz praw obywatelskich, byłym niewolniku. Dociera do archiwów, szpera w źródłach. Geneva to mól książkowy, prymuska. Kolekcja szóstek na świadectwie to jej przepustka do wyrwania się z Harlemu, nadzieja na stypendium w Vassar, na wyjazd do Europy. Dlatego nie tak łatwo skłonić ją do szkolnej absencji, opuszczania testów i zaliczeń, choć morderca, nie wiadomo dlaczego, nadal podąża jej śladem. Genevę chroni grupa policjantów i w równym stopniu – instynkt dziecka ulicy, którego najwyraźniej nie stłumiły setki przeczytanych książek. Konsultantem śledztwa jest Lincoln
Rhyme, któremu towarzyszy, jak zwykle, Amelia Sachs.
Sensacyjne łamigłówki Jeffery’ego Deavera zwykle stawiają przed bohaterami zadanie zidentyfikowania i powstrzymania seryjnego mordercy lub zamachowca, często odznaczającego się specyficznymi umiejętnościami (komputerowy geniusz w Błękitnej pustce, światowej klasy iluzjonista w Magu), albo też działającego w hermetycznej społeczności (środowisko nielegalnych chińskich imigrantów w Kamiennej małpie, autobus pełen głuchoniemych zakładniczek w Panieńskim grobie). Jednak najtrudniejsze zadanie, z którym mierzą się Lincoln Rhyme i Amelia Sachs to pokonywanie ich własnych słabości. Lincoln Rhyme, wybitny kryminalistyk, specjalista od badania miejsc zbrodni, autor klasycznego podręcznika z tej dziedziny, od kilku lat jest niemal całkowicie sparaliżowany. Może poruszać głową, ramionami i jednym palcem lewej dłoni. Swoją gigantyczną wiedzą nadal służy nowojorskiej policji, konsultując najtrudniejsze przypadki, szczególnie te, które dotyczą seryjnych morderstw. Wówczas jego mieszkanie na Manhattanie, wyposażone
w podręczne laboratorium, staje się centrum dowodzenia. Piękna Amelia Sachs, badająca dla Rhyme’a miejsca zbrodni, także walczy ze słabościami. Jej problemy są właściwe dla „wypalających się” policjantów – nerwica, ukrywane kłopoty ze zdrowiem. Neurotyczny perfekcjonizm udało się jej przekształcić w zawodowy atut.
W Dwunastej karcie, jak łatwo się domyślić, znakomity tandem zwycięża po raz kolejny, ale w tej książce, wyraźniej, niż w innych, na sukces ten składają się też małe-wielkie zwycięstwa nad własnymi słabościami innych, zwykłych ludzi, których los postawił na drodze mordercy.