Po co blog pisarzowi?

Obraz
Źródło zdjęć: © "__wlasne

Świat się zmienia. Przewartościowuje. To, co kiedyś nas szokowało, dziś nudzi, to, co kiedyś elektryzowało, w ogóle nas nie rusza, to, czego kiedyś szukaliśmy nerwowo, dziś leży na wyciągnięcie ręki. Ci, którzy nas wzruszali, dziś nie robią na nas żadnego wrażenia. Smutna, ale prawdziwa kolej rzeczy, albo my się starzejemy, albo świat, albo wszystko razem wzięte do kupy. Nie wiem jak wy, ale ja będę się upierać że tak jest, być musi i nic nie poradzimy na to, choćbyśmy się skichali… I tak, kiedyś, gdy sięgam pamięcią, w zamierzchłych czasach, kiedy furorę literacką robiła seria żółtych tygrysów w kioskach ruchu oraz Hans Kloss w roli gwiazdora wszech czasów, zawód pisarz to było coś zupełnie niedostępnego, nobilitującego. Ktoś, kto się tym parał, trochę przypominał półboga z kopytem i wieńcem laurowym na czole. Gdzie tam komu było do niego. Szczytem marzeń zwykłego szaraka zainteresowanego zaistnieniem było opublikowanie czegokolwiek gdziekolwiek. „Filipinka”, „Płomyczek”, „Na przełaj” – gdy się tam
udało przebić, to człowiek mdlał z wrażenia.

A dziś? Dziś świat zwariował i co druga osoba pisze bloga. Czytają go miliardy ludzi, od Australii po Nową Zelandie i Antarktydę. Forum, dostępność, przełożenie na oglądalność rangi takiego właśnie starego „Razem”, czy „Jestem”. A jak się ma taką oglądalność i tylu „czytaczy” to kim jesteśmy, jeśli nie literatami? Każdy bloger okazuje się być powieściopisarzem, literatem, autorem znakomitym. Każdemu jednemu, a przynajmniej co trzeciemu, rośnie takie właśnie kopytko półboga oraz wianuszek laurowy na łbie. Jakie to cudowne narzędzie, taki blog. No nie dziwne, że zaczęli go używać i prawdziwi certyfikowani, poważni i mądrzy zawodowi pisarze z prawdziwego zdarzenia. I proszę bardzo, przecież im nie zabronimy. Nie czepiałbym się też nikogo i niczego, gdyby działania te pozostały tam, gdzie ich miejsce – w Internecie. Można wejść wyjść, poczytać skomentować, lakoniczność i kiepskawy poziom tych blogowych szkiców i gryzmołów, zrzucimy na karby specyficznego stylu i medium. Nikogo nic nie boli. No, ale jak widać
do czasu, do chwili kiedy wydawcy nie powpadali na pomysł, że takie internetowe bazgroły można wydać na papierze. A papier, moi mili, to się naprawdę rządzi zupełnie innymi prawami.
No i po tym przydługawym wstępie chciałam dojść do sedna i zapytać: po kiego w ogóle wydano książkę Oko dnia, pamiętnik znanego i nie najgorszego pisarza Jonathana Carolla. Pamiętnik, mówiąc szczerze słaby, mizerny i byle jaki. Taki, jaki ma prawo być, wisząc sobie gdzieś na jakieś stronie w formie internetowego bloga. Taki, który po wydaniu, zaczyna nużyć i nic nie wnosi będąc ksiązką. Po co? I kto wpadł na ten pomysł się pytam? Bo chyba nie wielbiciel prozy pana Carolla. Oko dnia to zbiór notek, fiszek, cytatów, żółtych post-it, pojedynczych, zapisanych ku pamięci wierszy, wrzuconych na wszelki wypadek i na przyszłość zapisków w stylu: „nazwiska kobiet z Estonii. Zapamiętać.” Przepleciony notkami w stylu „poszedłem, wyszyłem, wyprowadziłem psa, zrobił kupę, pojechałem tramwajem, śmierdziało w nim”. Nic wyniosłego, nic odkrywczego. Spokojnie mogła by to napisać Pani Helena z Pszczyny, tylko kto by chciał czytać twór pani Heleny?

Dlatego, pomimo faktu, iż po swoich wielu książkach Caroll, delikatnie mówiąc, przejadł się mi, mimo tego, po pisarzu z taką wyobraźnia, wrażliwością, i zdolnością do tworzenia klimatu spodziewałabym się czegoś więcej. Niechby powiedział coś jeszcze, coś bardziej, coś lepiej niż zwykły bloger Pan Tadeusz z korporacji Z o swoim życiu w mieście X. Albo niech nie mówi, ale niech nie robi z tego, na Boga, książki. A tu – kiszka. Mamy coś, co nic nie wniesie w naszą wiedzę o życiu pisarza, prócz tego że był, poszedł spotkał, nie powie nic ciekawego, nie wzruszy, bo niby czym, może przypomni nam jakiś cytat, czy wiersz Szymborskiej. Wielkie mi co. Dodatkowo po zamieszczonych gdzie niegdzie anegdotach, to też bym się zdecydowanie, panie pisarz, spodziewała więcej. Ani tu puenty, ani tu zaskoczenia, zero magii i urokliwości, której wcześniej pana książkach nie brakowało. Dlatego pytam, po co? Niech blog pozostanie blogiem, książka książką, koń koniem, a żyrafa nie udaje wielbłąda.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]