"Odyseja Lanfeusta. Tom 1": Bohater po przejściach [RECENZJA]
Co może robić człowiek, który ocalił swój świat, a później przemierzył jeszcze odległe galaktyki? Odpowiedź jest prosta – nawet nie musi szukać nowych przygód, bo one same go znajdą! Tak właśnie jest w przypadku głównego bohatera "Odysei Lanfeusta".
Szybko możemy się przekonać, że Lanfeustowi trudno się odnaleźć na rodzinnej planecie po powrocie z kosmicznej wędrówki, która mogliśmy śledzić w serii „Lanfeust w kosmosie”. I nie chodzi tylko o to, że na Troy minęło dwadzieścia lat, podczas gdy dla niego były to raptem dwa. Okazuje się, że nie może on liczyć na specjalne traktowanie jako wielki bohater i wkrótce widzimy go w szeregach studentów Akademii w Eckmul. A to w sumie i tak lepszy los niż jego wiernego towarzysza trolla Hebiusa, który po awanturze w karczmie został sprzedany na targu.
Będziemy mogli się przekonać, że za tymi decyzjami rady trzech czcigodnych mędrców (a w istocie Kinolla dominującego w niej pod nieobecność Nikoleda) kryje się coś więcej. I najwyraźniej ma to też coś wspólnego z dziwnymi wydarzeniami zamku Or Azur, gdzie spotkamy też dawną ukochaną Lanfeusta C’ian, która w międzyczasie doczekała się licznego potomstwa, w tym pięknej C’ixi, niezwykle przypominającej swą ciotkę…
Dość zaskakujące okazuje się zaś to, że dwa spośród zamieszczonych w tym tomie albumów tworzą w zasadzie zamknięta całość i zagadka zamku Or Azur zostaje w nich wyjaśniona, a wkrótce potem bohaterowie powracają do Eckmulu.
Prawdziwa tułaczka Lanfeusta zaczyna się więc dopiero w trzecim epizodzie, kiedy główny bohater wprawdzie wychodzi zwycięsko ze zmagań w ramach Dnia Wielkiej Próby uczniów Akademii, ale wkrótce potem zostaje oskarżony o popełnienie straszliwej zbrodni. W efekcie Lanfeust, Hebius i C’ixi wyruszają bowiem na poszukiwania jedynego świadka, który może dowieść niewinności Lanfeusta, co okazuje się zadaniem trudnym i czasochłonnym.
Jakby tego było mało, na Troy pojawia się tajemnicza i obdarzona wielką mocą Wieczna Lilit, która trafiła tam przez gwiezdny portal. Choć wygląda jak niewinne dziecko o niebieskiej karnacji, jej pragnienia są naprawdę mroczne. A czoła tej istocie stawić musi oczywiście nie kto inny jak Lanfeust!
W pierwszym tomie „Odysei Lanfeusta” znajdziemy więc dokładnie to wszystko, za co pokochaliśmy komiksy o uczniu kowala, który został bohaterem Troy – czyli nieustającą gonitwę niesamowitych przygód, okraszoną dużą dawką humoru (nie szkodzi, że nie zawsze wyszukanego) oraz szczyptą erotyki, a wszystko to oczywiście możemy podziwiać na znakomitych rysunkach Didiera Tarquina. Po prostu świetna rozrywka, aczkolwiek przeznaczona tylko dla dorosłych czytelników.
Ocena: 9/10