"Lanfeust w kosmosie": Wszechświat potrzebuje bohaterów [RECENZJA]
Czytelnicy, którzy rozsmakowali się w komiksach przedstawiających przygody Lanfeusta z Troy, bez wątpienia nie oprą się pokusie sięgnięcia po pierwszy tom zbiorczego wydania kolejnej serii stworzonej przez Arlestona i Tarquina. I z pewnością nie będą rozczarowani tą lekturą, gdyż „Lanfeust w kosmosie” to nie tylko okazja do podziwiania tytułowego bohatera w zupełnie nowej scenerii, ale także możliwość delektowania się naprawdę zakręconą i zarazem zabawną fabułą.
Już na samym początku zostają do góry nogami wywrócone nasze dotychczasowe wyobrażenia o świecie Troy. Jesteśmy bowiem świadkami, jak wyrusza tam z tajną misją kosmiczna agentka Glace. Pojawienie się statku kosmicznego w świecie pełnym magii to zaś jeszcze nic w porównaniu z wiadomością, którą Glace przekazuje Lanfeustowi i Thanosowi. Okazuje się bowiem, że cała planeta należy do książąt-kupców z Meirrionu, którzy przed czterema tysiącami lat postanowili na Troy przeprowadzić pewien eksperyment, którego końcowym rezultatem są … dobrze nam znani dwaj antagoniści. A teraz pojawia się dla tych władających mocą absolutną mężczyzn niepowtarzalna okazja do poznania odległych światów, gdzie czekają na nich zupełnie nowe wyzwania i możliwości.
Nic wiec dziwnego, że wkrótce możemy obserwować Lanfeusta i Thanosa, a także C’ixi i trolla Hebiusa w kosmicznej podróży. Podejmując decyzję o opuszczeniu Troy, nie zdają oni sobie jednak sprawy, w jakie kłopoty się pakują. Wkrótce bowiem się okazuje, że komuś wyraźnie zależy, aby nie dotarli do celu podróży, a w zetknięciu z techniką magia (teraz zwana też zdolnościami PSI) nie zawsze jest wystarczająca (szczególnie kiedy ktoś utworzy pole ochronne uniemożliwiające korzystanie z mocy). Zanim bohaterowie dotrą więc na Meirrion, wielokrotnie znajdą się w niebezpieczeństwie i przyjdzie im stoczyć naprawdę widowiskowe walki. A jakby tego było mało, to będą mogli się przekonać, że książęta-kupcy z Meirrionu nie we wszystkim się ze sobą zgadzają i między nimi toczy się mniej lub bardziej skryta walka o wpływy. Mogłoby się wydawać, że przybysze z Troy będą zaledwie pionkami w rozgrywce potężnych władców, ale w miarę rozwoju wydarzeń zaczynamy podejrzewać, że to właśnie działania Lanfeusta i Thanosa mogą zadecydować o losach całego wszechświata! A ponieważ znajdą się oni po przeciwnych stronach, to będziemy mogli z wypiekami na twarzy obserwować ich kolejne starcia – zarówno z użyciem magii, jak i zwykłej broni.
W „Lanfeuście w kosmosie” możemy więc liczyć na dynamicznie toczącą się akcję, skomplikowaną i przykuwającą naszą uwagę intrygę, a do tego ogromną porcję humoru. Cztery oryginalne albumy, które znajdziemy w tym tomie, to po prostu nieustający festiwal oryginalnych pomysłów autorów i to zarówno jeśli chodzi o warstwę fabularną, jak i graficzną. Przy czym należy podkreślić, że nie brakuje tutaj przemocy, krew leje się gęsto, a C’ixi często odważnie eksponuje swe wdzięki, więc jest to zdecydowanie komiks tylko dla dorosłych czytelników.
Ocena – 9/10