Trwa ładowanie...
felieton
26-04-2010 12:28

O książkach przewrotnie

Obiecywałem w tytule, że będzie przewrotnie, i będzie. Miało być o świeżo wydanym dziele słynnego pisarza, jest o wydanym przed trzema laty mało znanym dziele mało znanej pisarki.

O książkach przewrotnieŹródło: Inne
d22h016
d22h016

Wydawnictwo „Świat Książki” opublikowało właśnie maleńki tom, ba, tomiczek Umberto Eco, O bibliotece – ma toto format notesiku, mniej niż pięćdziesiąt stron dużą czcionką i twardą okładkę (całkiem nawet, rzekłbym, niebrzydką, ze ścianą czytelni jakiejś wielkiej, dziewiętnastowiecznej biblioteki). Dowcip polega na tym, że okładka jest odwrócona – czy to z powodu zwykłego błędu drukarni, czy z powodu przewrotnego żartu redaktorów. Lubię Eco, lubię książki w ładnych oprawach, lubię książki o gromadzeniu książek i lubię wreszcie edytorskie kurioza, więc odżałowałem dwanaście złotych polskich i nabyłem drogą kupna za pieniądze.

O bibliotece to wykład, który Eco wygłosił 10 marca 1981 roku z okazji dwudziestopięciolecia Biblioteki Miejskiej w Mediolanie (jak łatwo policzyć, od tego czasu owej szacownej instytucji stuknęło kolejne dwadzieścia pięć lat); zaczyna się od kilkustronicowego cytatu z Borgesa – dobrze znanego wszystkim miłośnikom książek opisu Biblioteki Babel (z którego swego czasu Eco sporo zaczerpnął pisząc Imię Róży)
, potem mamy kolejny równie dobrze znany passus (siedem stron o tym jak zorganizować bibliotekę możliwie wrogą czytelnikowi) – Eco dokonał recyclingu tego tekstu i opublikował z niewielkimi zmianami jako felieton w „L’Espresso”, który ukazał się po polsku kilkanaście lat temu z innymi felietonami z tej gazety pod wspólnym tytułem Zapiski na pudełku od zapałek. To, co zostaje po przeczytaniu Borgesa i felietonu, to jakieś trzydzieści parę stroniczek rozstrzelonym drukiem, które mieszczą luźne uwagi Eco o historycznych i współczesnych funkcjach bibliotek, o ulubionych przez niego Sterling Library w Yale i
University of Toronto Library, o dobrodziejstwach i niedogodnościach płynących z wolnego dostępu do egzemplarzy i z kserowania, o ideale chronienia książek, który jest sprzeczny z ideałem udostępniania książek, i… no cóż, chciałoby się napisać „i tak dalej”, ale nie. Na tym tomiczek Eco się kończy.

Oczywiście, Eco poniżej pewnego poziomu nie schodzi – ani w wykładach, ani w książkach; oczywiście, okładka jest ładna i twarda, a książki z błędami drukarskimi (takimi, jak odwrócenie oprawy) są zawsze ciekawsze niż te bez błędów; oczywiście, przyjemnie mi było przeczytać o supernowoczesnej bibliotece w Toronto i skonstatować, że Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie (którą zresztą widzę z okna pisząc te słowa) jest równie przyjazna i równie nowoczesna, co tamta (no, co tamta dwadzieścia pięć lat temu, ale zawsze); miło mi było wrócić do felietonu o bibliotece z nocnego koszmaru czytelnika, który czytałem względnie dawno, jako piętnastolatek, obśmiewając się przy tym jak norka – bo nadal BUW nie jest polską średnią, i jak każdy znam biblioteki-koszmary, więc wciąż mnie bawią postulaty takie jak: „C. Sygnatury winny być niemożliwe do przepisania, w miarę możliwości rozbudowane, aby ten, kto wypełnia rewers, nie miał nigdy dość miejsca na wypisanie ostatnich symboli i uznał je za nieważne, a dzięki temu
obsługujący mógł zwrócić rewers z żądaniem uzupełnienia. D. Czas między zamówieniem a dostarczeniem książki winien być bardzo długi. H. Bibliotekarz winien uważać czytelnika za wroga, nieroba (w przeciwnym razie byłby przecież w pracy), za potencjalnego złodzieja. K. Należy zniechęcać do wypożyczania R. Jeśli tylko się uda – żadnych ubikacji.” Ale po tym wszystkim pomyślałem od razu o dwunastu złotych. I o ujrzanej kątem oka na sąsiedniej księgarskiej półce innej (uwaga, fachowy żargon:) pozycji, nieco już przecenionej, bo nienowej: Ex libris. Wyznania czytelnika Anne Fadiman. A to najpiękniejsza chyba książka o książkach, jaką kiedykolwiek było mi dane przeczytać.

Obiecywałem w tytule, że będzie przewrotnie, i będzie. Miało być o świeżo wydanym dziele słynnego pisarza, jest o wydanym przed trzema laty mało znanym dziele mało znanej pisarki. Ale jeśli macie Państwo na zbyciu dwanaście złotych, to nie kupujcie za nich O bibliotece Umberto Eco; zaciśnijcie zęby i wysupłajcie drugie tyle; jeśli zaś od razu macie dwadzieścia cztery złote polskie, to nie kupujcie dwóch egzemplarzy O bibliotece; wydajcie je w całości na Ex libris Anne Fadiman.

d22h016

Połknie go jednym kęsem każdy, kto choć raz usiłował ułożyć domowe zbiory książek w jakimś porządku, każdy, kto zastanawiał się, czy kochać książki miłością dworską, czy zmysłową (odkurzanie miotełką tomów w obwolutach, umieszczonych za szkłem contra kładzenie grzbietem do góry, zaginanie rogów, wpychanie do plecaka, bazgranie na marginesach i, w formie ekstremalnej, wyrywanie przeczytanych stroniczek), każdy, kogo interesuje jak premier Gladstone zalecał układać książki by zmieściło się ich w bibliotece jak najwięcej, każdy, kto cierpi na manię korektorską i biorąc do ręki menu restauracyjne odruchowo sięga do kieszeni po czerwony długopis; każdy, kto żyje z książkami, wśród książek, dla książek. To absolutne, skończone cudo, czysta rozkosz dla każdego bibliofila, dzieło napisane z olbrzymim poczuciem humoru, błyskotliwością, urokiem.

Niestety, mój egzemplarz Ex librisu (z wklejonym ekslibrisem, rzecz jasna, stojący od dawna na półce, gdzie znalazł miejsce wedle mojego własnego systemu porządkowania) ma oprawę ułożoną właściwie. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego.

d22h016
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d22h016