Mamili ich obietnicą jedzenia na drogę. Część Żydów zgłosiła się sama
22 lipca 1942 r. Niemcy rozpoczęli tzw. Wielką Akcję likwidacji getta warszawskiego, w którym skupiono 380 tys. Żydów. Pod pretekstem przesiedlania zamkniętej ludności "na Wschód" wywożono Żydów do nowoutworzonego obozu zagłady w Treblince i zabijano w komorach gazowych.
22 lipca mija dokładnie 79 lat od rozpoczęcia tzw. Wielkiej Akcji likwidacyjnej getta warszawskiego, która była częścią rozpoczętej kilka miesięcy wcześniej operacji "Reinhardt". Niemcy planowali wymordować wszystkich Żydów zamieszkałych w Generalnym Gubernatorstwie. Samo getto warszawskie skupiało w tym czasie 380 tys. osób mniejszości żydowskiej.
Niemieckie wytyczne sugerowały, by na podróż do Treblinki zabrać trzydniowy prowiant, bagaż ograniczony do 15 kg oraz wszystkie pieniądze i kosztowności. Utwierdzało to Żydów w przekonaniu, że rzeczywiście będą przesiedlani na Wschód. Choć wcześniej docierały do nich informacje o likwidacji mniejszych gett i ośrodkach zagłady, większość z nich nie dopuszczała do siebie myśli, że oni też pakują dorobek życia dla własnych katów i jadą na pewną śmierć.
Zobacz: Żydzi ginęli z głodu. On o tym decydował. Po wojnie zmienił tożsamość
"22 lipca 1942 roku o godzinie 10 przybył do gmachu Gminy Żydowskiej przy ul. Grzybowskiej 26 SS-Hauptsturmführer Herman Höfle ze świtą. Oświadczono Czerniakowi, że z pewnymi wyjątkami mają Żydzi bez różnicy płci i wieku być wysiedleni na Wschód. Dziś o godzinie 4 po południu ma być dostarczonych 6 tysięcy ludzi. I tak będzie codziennie. W ciągu dnia rozpakowano w getcie na rozkaz Hoeflego zarządzenie, którego Czerniakow nie podpisał..." - czytamy świadectwo Janusza Korczaka (Henryka Goldszmita) w książce Władysława Bartoszewskiego i Marka Edelmana "I była dzielnica żydowska w Warszawie".
Część Żydów zgłaszała się do przesiedlenia z własnej woli. Skuszona obietnicą przydziału prowiantu lub połączenia z członkami rodziny. Kolejni pochodzili z łapanek. Już pierwszego dnia - 22 lipca 1942 r. - w bydlęcych wagonach wywieziono do Treblinki 6250 osób. W dwa miesiące unicestwiono 3/4 ludności getta warszawskiego. Do obozu zagłady wywieziono około 265 tys. osób. Kolejne 10 tys. zabito na miejscu.
23 lipca, gdy pierwszy transport docierał do Treblinki, przewodniczący Rady Żydowskiej Adam Czerniakow odebrał sobie życie, w liście pożegnalnym pisząc: "Żądają ode mnie, bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć".
W książce Bartoszewskiego i Edelmana przywoływana jest też broszura napisana przez Antoniego Szymanowskiego, oficera Armii Krajowej, który na gorąco opisywał początek tzw. Wielkiej Akcji.
"A wiec koniec getta, które od dwóch lat prawie w tak rozpaczliwy sposób walczyło o utrzymanie się przy życiu. Dziś w południe rozplakatowano obwieszczenie o wysiedleniu wszystkich, bez względu na wiek i płeć 'na Wschód'. Nie trzeba się chyba łudzić, plakaty to wyrok śmierci. Niemcy na żadnym 'Wschodzie' nie będą lokować, żywić, odziewać tysięcy ludzi, których konsekwentnie zagładzali w Warszawie.
Czeka ich śmierć - prędka czy powolna. Może nadzieja życia istnieje dla tych, którzy są wyłączeni od przesiedlenia, jako użyteczni dla Niemców: pracujący dla nich w przemyśle i rzemiośle, policjanci, personel Gminy itd. Ci mają nawet prawo uchronić od wywozu żony i dzieci. Lecz reszta?
Czy trzeba wyraźnej wskazówki jak ten punkt zdumiewająco cyniczny: każdy przesiedleniec ma prawo zabrać ze swej własności 15 kg jako bagaż podróżny, wszystkie przedmioty wartościowe, jak pieniądze, biżuteria złoto - mogą być zabrane. Złoto, którego od tylu miesięcy Żydom nie wolno przecież posiadać! Ustawcie się w kolejce, abyśmy was zabijali, ale biżuterię macie przy sobie, aby nam zaoszczędzić fatygi!"
Raport "Likwidacja getta warszawskiego. Reportaż" autorstwa Szymanowskiego wydano w nakładzie 2000 egzemplarzy.