Luther Strode – recenzja komiksu wyd. Nagle!
Jeśli zastanawialiście się, jak by wyglądało połączenie komiksu superbohaterskiego i ekstremalnego body horroru, to odpowiedź znajdziecie w "Luther Strode" od Nagle! Comics. To znakomita seria dla dorosłych, przy której takie rzeczy, jak "Kick-Ass" czy "Deadpool" to bajki dla osesków.
Chudy nerd w okularach prześladowany przez szkolnego osiłka. Tytułowy Luther Strode nie wyróżnia się niczym szczególnym w tłumie innych uczniów liceum Voorhees. Sytuacja ulega zmianie, kiedy postanawia wziąć sprawy w zwoje ręce i zamawia "Metodę Herkulesa" - książkę z programem ćwiczeń, których kluczem jest "skupienie ciała, umysłu i ducha na jednym celu".
Luther rozpoczyna treningi, a jego ciało ulega stopniowemu przeobrażeniu. Jednak wraz z przyrostem masy mięśniowej i rzeźbą pojawiają się też zaskakujące "efekty uboczne": super szybkość, wyostrzone do granic zmysły czy nadludzka siła. A to dopiero początek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komiks - renesans gatunku
To jest moment, gdzie mówicie "Hola, hola, co to ma być? Przecież czytaliśmy i wdzieliśmy to milion razy. Nuuuda". Oczywiście macie rację. Fundamentem dla opowieści Justina Jordana i Tradda Moore'a jest bowiem archetypiczna geneza superbohatera. Jednak w ujęciu twórców "Luthera Strode'a" nabiera ona zupełnie innego wymiaru.
W pierwszym odcinku podcastu poświęconego serii autorzy przyznają, że u podstaw ich komiksu legło następujące założenie: co by było, gdyby Peter Parker nigdy nie miał moralnego drogowskazu w osobie wujka Bena? Jak by wykorzystywał swoje moce? Czy miałby jakieś opory, gdyby ktoś zamordował mu najbliższych?
Tym sposobem komiks zabiera nas w rejony, o których twórcy Marvela czy DC boją się nawet pomyśleć. Mowa o przemocy, jaka została tu podniesiona do entej potęgi. "Luther Strode" nie jest brutalny - on jest absolutnie bestialski, epatując scenami, na które patrzy się z rozdziawioną buzią, przecierając oczy ze zdumienia. To mokry sen fanów ekstremalnych horrorów spod znaku choćby wariackiego "Story of Ricky" (reż. Ngai Choi Lam, 1991) czy "Martwicy mózgu" (reż. Peter Jackson, 1992), ale też klasycznych amerykańskich slasherów.
Zresztą, o tym, że dla twórców głównym punktem odniesienia jest właśnie kino grozy, świadczą mniej lub bardziej subtelne referencje rozsiane w treści. Począwszy od nazwiska tytułowego bohatera, po nazwę szkoły, a skończywszy na plakatach wiszących w jego pokoju. Jeśli do tego wszystkiego dorzucimy nawiązania do mitologii judeochrześcijańskiej, otrzymamy rzecz fabularnie może i mało wysublimowaną (akcja toczy się od pojedynku do pojedynku), ale z pewnością nietuzinkową.
Jeśli chodzi o danie główne, są tu nim zdecydowanie rysunki, bo wizualnie "Luther Strode" prezentuje się zjawiskowo. Styl Tradda Moore'a opiera się na daleko posuniętej ekspresji, cyzelowanych detalach, absurdalnie kinetycznych scenach akcji i hołdowaniu estetyce znanej z "Dragon Ball" czy "Fist of the North Star" - co widać choćby w ostatnim stadium transformacji tytułowego bohatera. Uzupełnieniem tej niezwykle plastycznej wizji są mięsiste kolory Felipe Sobreiro - używam tego określenia nieprzypadkowo.
Nagle! Comics postawiło na ponad 500-stronicowego integrala zbierającego wszystkie odcinki cyklu. Cegłę uzupełniono o kilkadziesiąt stron szkiców, plakatów czy ilustracji. Komiks ukazał w miękkiej oprawie, co wbrew pozorom podczas czytania jest tylko zaletą.
Grzegorz Kłos, Wirtualna Polska
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.