Lucyfer – tom 1 – recenzja komiksu wydawnictwa Egmont
Komiksowy "Lucyfer" ukazywał się w Polsce już w 2008 r. Ale dopiero od kilku lat jest o nim naprawdę głośno za sprawą telewizyjnej adaptacji. Nic więc dziwnego, że Egmont swoim zwyczajem odkopał stare albumy i połączył w zbiorcze wydanie, które powinno zagościć na półce każdego fana serii.
Biblijnego Lucyfera chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Neil Gaiman, który wprowadził go do swojego komiksowego uniwersum ("Sandman", 1989), oczywiście inspirował się Księga Izajasza i chrześcijańską teologią. Zdziwi się jednak ten, kto sięgając po komiksowego "Lucyfera" (lub włączając serial Netfliksa) będzie się spodziewał rogatego jegomościa ze szpiczastym ogonkiem i innymi atrybutami, które kojarzą się zwykle z upadłym aniołem.
Lucyfer u Mike'a Careya (scenarzysta) to blondwłosy elegant (Gaiman chciał, by przypominał Davida Bowie'ego), który zamiast w piekle rezyduje w Los Angeles. Upady anioł w Mieście Aniołów prowadzi nocny klub o nieprzypadkowej nazwie "Lux", gdzie pewnego dnia odwiedza go wysłannik nieba. I składa mu propozycję w imieniu odwiecznego wroga, która całkowicie odmieni egzystencję diabła…
Mike Carey, pisarz, scenarzysta filmowy i komiksowy ("Hellblazer"), przedstawił Lucyfera jako swoistego najemnika z boskiego nadania. Agenta do zadań specjalnych, do których właśnie Gwiazda Zaranna nadaje się najlepiej. W pierwszym zbiorczym tomie zawarto trzy duże historie, różniące się nastrojem i poruszana mitologią. Bo o ile fundamenty są luźno inspirowane tradycją judeochrześcijańską, to Carey ochoczo miesza ją z wierzeniami Nawahów czy japońską mitologią.
Co do jakości takiego zabiegu nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Komiksowy "Lucyfer" to absolutnie pierwsza liga, seria nominowana do Nagrody Eisnera, która powinna zagościć na półce nie tylko fanów "Sandmana". Mroczna, zabawna, refleksyjna, zaskakująca lektura. Ateista Carey dosyć naiwnie interpretuje mity i wierzenia, ale to przecież nie miała być teologiczna rozprawa, a "jedynie" porządna rozrywka. I w tej kategorii sprawdza się znakomicie.
Pierwszy zbiorczy tom "Lucyfera", prawie 550 stron w twardej oprawie, zawiera historie opublikowane pierwotnie w komiksach "The Sandman presents Lucifer" 1–3 oraz "Lucifer" 1–20 ze scenariuszem Mike'a Careya i rysunkami m.in. Scotta Hamptona i Chrisa Westona.