Książki oprawiane w… ludzką skórę i inne opowieści ze świata opraw starych książek
„Świat opraw starych książek to coś w rodzaju Eldorado. Każde wejście do większej biblioteki daje szansę odkrycia obiektów cennych, pięknych, i o wielkiej randze historycznej” - mówi dr Arkadiusz Wagner z UMK w Toruniu. Na kolejnych stronach piszemy jednak nie tylko o odkryciach pięknych, ale także makabrycznych. W dawnych oprawach wykorzystywano bowiem nie tylko materiały luksusowe i kosztowne, ale także… ludzką skórę.
„Świat opraw starych książek to coś w rodzaju Eldorado. Każde wejście do większej biblioteki daje szansę odkrycia obiektów cennych, pięknych, i o wielkiej randze historycznej” - mówi dr Arkadiusz Wagner z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Na kolejnych stronach piszemy jednak nie tylko o odkryciach pięknych, ale także makabrycznych. W dawnych oprawach wykorzystywano bowiem nie tylko materiały luksusowe i kosztowne, ale także… ludzką skórę. I mowa tutaj nie tylko o "bibliofilskim" egzemplarzu "Mein Kampf" Hitlera oprawionym w skórę z ludzkich pleców, a należącym do samego Martina Bormanna.
Jak pisał Jacek Dehnel w tekście poświęconym antropogenicznemu introligatorstwu (wolny przekład terminu „anthropodermic bibliopegy”), moda na wykorzystywanie ludzkiej skóry w celach bibliofilskich jest względnie nowa: „W XVIII wieku takie makabryczne oprawy miało w swoich zbiorach paru anatomów, którzy mieli względnie najłatwiejszy dostęp do "surowca" (zresztą jeszcze w 1861 roku filadelfijski anatom Joseph Leidy polecił oprawić własny egzemplarz swojej książki „Elementary Treatise on Human Anatomy” w skórę żołnierza, który zginął w trakcie wielkiej rebelii Południa)”.
OPRAWY ZE SKÓR ZBRODNIARZY
Dopiero jednak od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej dostęp do ciał „przestępców” był nielimitowany: „W zbiorach paryskiego Musee Carnavalet przechowywany jest jeden z oprawnych w ludzką skórę egzemplarzy rewolucyjnej konstytucji (ten akurat ze skóry barwionej na odcień jasnej zieleni), podobnie upiększono również "Prawa człowieka" Thomasa Paine'a (gdzie tu dać dopisek nomen omen? Przy "prawach człowieka" czy przy wymownie brzmiącym nazwisku Paine?)” – pisze Dehnel.
W XIX wieku woluminy w ludzką skórę oprawiano także w Anglii. Dehnel przypomina historię Marii Marten, 25-latki z hrabstwa Suffolk, która w maju 1827 miała uciec i pobrać się potajemnie ze swoim kochankiem. Miała, gdyż rok później okazało się, że zwłoki Marii znaleziono w pobliskiej stodole. Podejrzanego kochanka złapano i postawiono przed sądem. Mężczyznę skazano na powieszenie, a jego ciało przeznaczono na badania anatomiczne.
„Po egzekucji, którą oglądało 7 do 20 tysięcy ludzi, zwłoki, wstępnie rozcięte dla ukazania mięśni tułowia, wyeksponowano w miejscowym sądzie - obejrzało je tam 5 tysięcy osób. Następnego dnia przeprowadzono pełną sekcję dla studentów anatomii uniwersytetu w Cambridge. Z twarzy zdjęto kilka masek pośmiertnych, przeprowadzono parabadania frenologiczne, sam szkielet zaś oczyszczono i przechowywano jako pomoc naukową do roku 2004, kiedy to po niemalże dwóch wiekach kości Cordera zostały skremowane. Faktycznie, w część zdjętej w trakcie sekcji skóry oprawiono opis procesu mordercy - egzemplarz ten do dziś przechowywany jest w Bury St. Edmunds w Suffolk”.
(img|482883|center)
Dehnel podkreśla w swoim artykule, że oprawy z ludzkiej skóry bardzo często zawierały akta procesowe lub innego rodzaju teksty dotyczące przestępców. Najstarszym bodaj przykładem są akta jezuity Henry'ego Garneta, jednego z członków Spisku Prochowego (1605), oprawione ponoć w skórę zdjętą z jego twarzy lub z twarzą w skórze odciśniętą, choć większość znanych przypadków pochodzi z początków XIX wieku. I tak, skóra z Johna Horwooda, 18-latka powieszonego w Bristolu w 1821 roku za zamordowanie ukochanej, trafiła do introligatora i stała się oprawą dokumentów i tekstów dotyczących tegoż właśnie Horwooda. Na ciemnobrązowej oprawie widnieje napis: „Cutis Vera Johannis Horwood” (Prawdziwa skóra Jana Horwooda).
"MEIN KAMPF" HITLERA ZE SKÓRY Z LUDZKICH PLECÓW
Dehnel wspomina również o przypadkach, gdy to sami przestępcy przed śmiercią prosili o oprawienie ich wspomnień własną skórą. John Allen, rozbójnik, który grasował w okolicach Bostonu, w więzieniu napisał „Opowieść o życiu Johna Allena, znanego także jako George Walton, John Pierce, James H. York i Burley Grove, rozbójnika, będąca jego spowiedzią na łożu śmierci złożoną strażnikowi więzienia w Massachusetts”. Dwa egzemplarze swego dzieła polecił oprawić w skórę ze swoich pleców. Jeden przeznaczył dla przeprowadzającego sekcję lekarza, drugi – dla Johna Fenna, człowieka, który doprowadził do skazania Allena. Na tomie widnieje napis: „HIC LIBER WALTONIS CUTE COMPATUS EST” („Książka ta oprawna jest w skórę Waltona”).
(img|482882|center)
Z kolei bracia Goncourtowie wspominali, że stażyści szpitalni pozyskiwali skórę z kobiecych piersi, by… „oprawiać obsceniczne dziełka dla zamożnej arystokratycznej klienteli z Faubourg Saint-Germain. Pojawiają się również wzmianki o ozdobionym w ten sposób tomie, mieszczącym wczesne wydania „Justyny” i „Julietty” de Sade'a, z - co się zdarzało - sutkiem użytym jako rodzaj ornamentu. Pewien introligator wspominał, że dla niejakiego doktora V. wykonał kilka opraw z ludzkiej skóry, w tym „L'eloge de seins Merciera de Compiegne” z podobnym użyciem damskiego sutka, a także „Trzech muszkieterów” Dumasa ze skóry ozdobionej tatuażem, przedstawiającym trzech walczących żołnierzy z czasów Ludwika XIII” – czytamy u Dehnela.
Krążyły również pogłoski, że w czasie drugiej wojny światowej naziści produkowali m.in. abażury do lamp czy właśnie oprawy książek ze skóry zamordowanych Żydów, ale nie znaleziono na to dowodów. Martin Bormann junior opowiadał jednak, jak któregoś dnia jako dziecko wraz z matką i siostrą odwiedził dom Heinricha Himmlera. Było to mniej więcej rok przed zakończeniem wojny:
"Nagle Hedwig Potthast, sekretarka i kochanka Himmlera, powiedziała uroczyście, że chciałaby pokazać im coś bardzo ciekawego, specjalny zbiór jej szefa. Poszła na poddasze i otworzyła jedno z pomieszczeń. Stały tam krzesła i stoły zrobione z części ludzkiego ciała. […] Potem Hedwig Potthast pokazała im wydanie „Mein Kampf” Hitlera, oprawione w skórę z ludzkich pleców.
(img|482879|center)
Bormann do dzisiaj pamięta, jak rzeczowo, uwzględniając medyczne szczegóły, to wszystko objaśniała. Przypomina sobie, jak bardzo zszokowani byli oboje z siostrą i jak również wstrząśnięta matka usiłowała ich potem pocieszyć, opowiadając, że Himmler chciał posłać ich ojcu, Bormannowi seniorowi, takie właśnie wydanie książki Hitlera i jak ojciec ze zgrozą odmówił. Tego było już dla niego za wiele, powiedziała matka. Chciałoby się dodać: nawet dla niego” – czytamy w „Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy” Norberta i Stephana Lebertów (Wyd. Świat Książki).
NIE SĄDŹ KSIĄŻKI PO OKŁADCE
Przyzwyczailiśmy się, że o historycznej, symbolicznej czy handlowej wartości książki decyduje jej zawartość. A jednak często o tej wartości w stopniu większym, niż zawartość, decyduje oprawa książki. "Dla współczesnego bibliofila wartość niektórych kategorii ksiąg jak np. dawne kazania, swego czasu bardzo poczytnych, jest bardzo ograniczona, by nie rzec - żadna. Może ona jednak niebotycznie wzrosnąć, kiedy wolumin znajduje się w szczególnej oprawie" - zauważa dr Wagner z Instytutu Informacji Naukowej i Bibliologii UMK.
W szczególnej, to znaczy wykonanej z cennych materiałów, pokrytej dekoracją introligatorską o efektownej kompozycji, sporządzonej w słynnym warsztacie, lub też posiadającej znaki własnościowe potwierdzające, że dana pozycja pochodzi z wielkiego, słynnego księgozbioru.
Jak wyjaśnia, dawniej w oprawach wykorzystywano niekiedy luksusowe i kosztowne materiały; od srebrnych i złotych blach, przez orientalne tkaniny, po szlachetne kamienie. Czasem używano szylkretu, czyli starannie wyszlifowanej skorupy żółwia. Zdarzają się też pozycje zawierające mozaiki z cienkich płytek barwnych, szlachetnych kamieni, które tworzą kompozycje figuralne bądź pejzażowe.
(img|482872|center)
"Już od okresu romańskiego, a zwłaszcza od schyłku XV wieku, skórzane oprawy bogato zdobiono złoceniami i srebrzeniami, lecz przede wszystkim motywami dekoracyjnymi wyciskanymi na gorąco ze specjalnych tłoków. Wszystko to przesądza, że książka staje się pięknym obiektem, budzącym pożądanie bibliotekarzy, muzealników, antykwariuszy i kolekcjonerów" - opowiada dr Wagner.
PERŁY I DIAMENTY
Co ciekawe, w minionych epokach książki nabywano powszechnie "in crudo" czyli bez oprawy. "Jej wybór należał do nabywcy. W zależności od gustu, zamożności i celu oprawa mogła być skromna, np. pergaminowa, która po prostu chroniła zawartość; lub solidniejsza - deski lub tektura powleczona skórą. Taką oprawę można było poprzez staranne zdobienie przekształcić w arcydzieło sztuki, świadczące o zamiłowaniach i guście właściciela, a jednocześnie manifestujące jego społeczny status" - tłumaczy ekspert.
Przykładem takich dzieł w polskich zbiorach jest XVI-wieczna, tzw. Srebrna Biblioteka księcia Albrechta Pruskiego, zachowana w kilkunastu egzemplarzach, z czego większość znajduje się w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu. "To nawet nie perła, a diament w kulturze bibliofilskiej w skali całej Europy. Dlaczego? Dzieła drukowane dawniej na masową skalę, np. Biblie, zostały na życzenie nie tyle samego Albrechta, co jego żony - rozmiłowanej w precjozach i złotnictwie - oprawione w srebrne blachy, z rytowaną dekoracją, z odlewanymi medalionami i specjalnymi okuciami. Tym sposobem owe książki przekształciły się w prawdziwe, złotnicze klejnoty" - mówi dr Wagner.
Księgi o niewielkiej wartości bibliograficznej stają się niekiedy czymś niezwykle cennym również za sprawą opraw z superekslibrisami - wytłaczanymi na powierzchni oprawy znakami własnościowymi, zazwyczaj w formie herbu, które potwierdzają przynależność do konkretnego właściciela.
„Przykładem niech będzie nieszczególnie ładne, masowo drukowane dzieło teologiczne, ale w renesansowej oprawie z superekslibrisem króla Zygmunta Augusta - namiętnego bibliofila. Gdyby ktoś próbował sprzedać na aukcji sam druk, dostałby za niego kilkaset złotych. Ten sam druk w oprawie z królewskim superekslibrisem staje się automatycznie wart sto, dwieście, trzysta razy więcej, zależnie od stanu zachowania i okazałości oprawy" - mówi ekspert.
ELDORADO WŚRÓD REGAŁÓW
Dr Wagner zaznacza, że badaniami opraw w Polsce wciąż zajmuje się niewielu naukowców, a odwiedziny większych bibliotek dają szansę odkrycia obiektów cennych, pięknych, o wielkiej randze historycznej. "Pierwsze lepsze wejście do zbiorów średniowiecznych manuskryptów lub nowożytnych druków w Polsce może ujawnić obiekty bezcenne w skali światowej. Doświadczyłem tego już parokrotnie w każdej większej bibliotece, w której istniały korzystne warunki do prowadzenia badań" - mówi.
Tak było choćby w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu, gdzie dr Wagner uczestniczył w opracowaniu katalogu kodeksów średniowiecznych. "Okazało się, że mimo dramatycznego przetrzebienia polskich księgozbiorów - także tu, w Toruniu, w zbiorach poniemieckich, w tym pokrzyżackich, można natrafić na oprawy wykonane w arcyrzadkich technikach, które w historii średniowiecznego introligatorstwa były zaledwie epizodem - albo które wykonał słynny mistrz niderlandzkiego introligatorstwa z początku XVI w., Jacobus Clerc de Gheele, określany w zachodnioeuropejskiej literaturze, jako „wybitny introligator”, po którym zachowało się bardzo niewiele opraw" - mówi ekspert.
Kolejna historia - "jak z filmu", przydarzyła się dr Wagnerowi w Bibliotece Raczyńskich. "Zaszedłem do Działu Zbiorów Specjalnych, gdzie zaprzyjaźniona bibliotekarka przyniosła mi kupkę woluminów do rutynowego przeglądu. Sięgam po ostatni z nich, odsłaniam oprawę zawiniętą w ochronny papier. Widzę skromną oprawę gotycką, trochę zabrudzoną. Mimo całej nieefektowności, w narożnikach dekoracji górnej i dolnej okładziny dostrzegłem malutkie herbiki, wyciśnięte z tłoka introligatorskiego. Miałem w ręku nieznany wcześniej relikt z księgozbioru biskupa Erazma Ciołka, pomnik kultury renesansowej w Polsce! Detalem, który przesądził o ogromnej wartości woluminu, był herb Sulima z insygniami biskupimi, infułą i pastorałem. Wielka to radość dla biblioteki. I dla badacza" - wspomina.
PIĘKNY PRZEDMIOT POŻĄDANIA
Zdaniem toruńskiego naukowca również w Polsce krystalizuje się krąg zbieraczy - bibliofilów, którzy coraz bardziej cenią oprawy, zwłaszcza te o wielkich walorach estetycznych albo o ciekawej historii.
(img|482890|center)
Wartość antykwaryczna takich obiektów bywa przeróżna. "W warunkach polskich oprawy z księgozbiorów królewskich przesądzają o tym, że wylicytowane sumy wynoszą od kilkudziesięciu tysięcy w górę. W Europie i na świecie książki w oprawach, których dekoracja i znaki własnościowe dowodzą, że należały do słynnych renesansowych lub barokowych bibliofilów, kupowane są za dziesiątki i setki tysięcy dolarów. Książki należące do plejady bibliofilów z minionych epok chciałby posiadać przysłowiowy każdy najzamożniejszy bibliofil na świecie, niezależnie od tego, czy wewnątrz opraw znajduje się skromne dzieło teologiczne, czy rzadki i poszukiwany traktat astronomiczny, medyczny lub z zakresu nauk przyrodniczych" - tłumaczy.
Perły sztuki introligatorskiej na co dzień trzymane są w klimatyzowanych magazynach bibliotecznych. Dostępność starych druków, a zwłaszcza manuskryptów średniowiecznych, jest bardzo ograniczona, zaś najcenniejsze obiekty udostępniane są sytuacjach w absolutnie wyjątkowych. Rzadką okazję kontaktu z cennymi starymi oprawami dają wystawy w bibliotekach czy muzeach.
Jak zauważa dr Wagner, artystyczne oprawy powstają też współcześnie. "Do opraw artyści wykorzystują wszelkie dostępne materiały, od surowców mineralnych począwszy, przez materiały organiczne, na szkle i plastiku skończywszy" - mówi. W kręgu awangardowych artystów europejskich (np. rosyjskich), już w okresie międzywojennym pojawiały się oprawy ze stali, niekojarzącej się zwykle z książkami. Introligatorzy-eksperymentatorzy wykorzystywali stal do oprawiania książek przepowiadających świetlaną, wielkoprzemysłową przyszłość.
Zainteresowanie historycznymi oprawami w Polsce rośnie. Świadczy o tym planowana w Toruniu, I Ogólnopolska Konferencja Oprawoznawcza "Tegumentologia polska dzisiaj". Odbędzie się w końcu czerwca (26-27.06) na UMK.
*Oprac. GW, WP.PL, na podst. PAP, tekstu „Książki oprawione w ludzką skórę, czyli coś dla miłośników makabry” Jacka Dehnela oraz innych cytowanych źródeł. *