Trwa ładowanie...

Koniec świata na Pekinie. "Cudu nie będzie, bo nie ma tam nadziei"

Na gdyńskich Wzgórzach Orlicz-Dreszera, lepiej znanych jako Pekin, trwa koniec świata. Większość tamtejszych domów zburzono lub spalono. W niektórych nadal mieszkają ludzie.

Koniec świata na Pekinie. "Cudu nie będzie, bo nie ma tam nadziei"Źródło: fot. Marek Jagła
d1xmz1f
d1xmz1f

- Przekroczyliśmy punkt bez powrotu. Coś się kończy – mówi w rozmowie z WP Salcia Hałas. Laureatka Nagrody Literackiej Gdyni za debiutancką "Pieczeń dla Amfy" (o życiu w gdańskim falowcu) swoją drugą książkę poświęciła Pekinowi. Jednemu z najstarszych osiedli w Gdyni, gdzie od lat trwa rewitalizacja.

Dla mieszkańców oznacza to burzenie, zalewanie, podpalanie domów i zmuszanie ich do przeprowadzki. Dla właściciela – oczyszczenie terenu, na którym mogą wyrosnąć wieżowce.

fot. Przemek Świderski/East News
Źródło: fot. Przemek Świderski/East News

Jakub Zagalski: Falowiec w "Pieczeni dla Amfy" był jednym z bohaterów całej opowieści. Czy z Pekinem w "Potopie" jest tak samo?

Salcia Hałas: Jest inaczej, bo jest smutniej. Pekin to kończący się świat.

d1xmz1f

Temat rewitalizacji Pekinu co jakiś czas pojawia się w lokalnych mediach. Ostatnie artykuły z końca listopada 2018 r. mówiły, że nadal mieszka tam ponad 60 rodzin.

W listopadzie było tam ok. 40 rodzin. Różne dane podają, ale tylko listonosz wie, które liczby są prawdziwe. Na pewno ciągle mieszkają tam ludzie, ale teren został już odgrodzony płotem jak przed rozpoczęciem nowej budowy. Cały czas trwa niwelacja terenu, likwidacja domów, które tam zostały, sprzątanie. Jednocześnie obok wciąż mieszkają ludzie, którzy jeszcze się nie wyprowadzili, bo ciągle czekają na wynik apelacji.

Czyli ciągle trwa tam jakaś walka? Czy to raczej sytuacja tonącego i brzytwy?

Różnie można to nazwać: walką, honorowym trwaniem do końca. Ci ludzie, którzy tam zostali, wiedzą, że będą musieli się wyprowadzić. Wszyscy mieli taką świadomość już jesienią.

fot. Przemek Świderski/East News
Źródło: fot. Przemek Świderski/East News

"Na Pekinie cudu nie będzie. Cud, by wyrosnąć, potrzebuje nadziei, a u nas tylko znikanie i rozpad". Od czasu napisania tego fragmentu do książki nic się nie zmieniło?

Nic się nie zmieniło. Na Pekinie jest coraz mniej ludzi. W listopadzie wspólnie z teatrem Gdynia Główna zorganizowałam czytanie sceniczne fragmentów "Potopu" z udziałem mieszkańców Pekinu. Wiedziałam, że wiosną, kiedy wydam książkę, takie czytanie będzie już niemożliwe. I się nie myliłam, bo nastąpił rozpad społeczności, więzi. Wcześniej byli ze sobą bardzo zżyci.

d1xmz1f

Pekin czy Meksyk, czyli osiedle na gdyńskiej Chyloni, nie cieszą się dobrą renomą. Co jest w nich wyjątkowego, na co nie zwraca się uwagi przy pierwszym kontakcie?

Pekin i Meksyk to jedne z najstarszych osiedli Gdyni. Na Meksyku jest inna struktura własnościowa, ponieważ mieszkańcy są właścicielami ziemi, na której stoją domy. Natomiast o Pekin w latach 90. upomnieli się potomkowie właścicieli tamtego terenu. Wtedy nastąpił zwrot własności na takiej zasadzie, na jakiej oddawało się kamienice w całej Polsce. Na początku nic się nie działo. Lekko podniosły się czynsze. Ale kiedy znaleźli się chętni na kupno tego terenu, to wiadomo było, że ludzie będą musieli się stamtąd wyprowadzić.

W międzywojniu Pekin zamieszkiwali robotnicy budujący Gdynię. Jak to wyglądało w późniejszych latach?

Na pewno każda rodzina miała inną sytuację. Niektórzy kupili domy na wolnym rynku, inni zostali w ten sposób oszukani, o czym można przeczytać w "Potopie". Część ludzi dostała nadanie od miasta, ponieważ w latach 50. ten teren był w dyspozycji urzędu miasta. Część ludzi w dalszym ciągu walczy o zasiedzenie.

d1xmz1f

Pekin jako dzielnica biedy kojarzy się z marginesem społecznym, patologią, alkoholizmem. Pani w swojej książce patrzy na ten świat inaczej.

Po pierwsze, alkoholizm jest w Polsce plagą społeczną i nie można go utożsamiać wyłącznie z osiedlami, gdzie mieszkają ubodzy. Na nowoczesnych osiedlach strzeżonych też występuje. Mieszkam niedaleko Pekinu, na Grabówku. Naszych pijaków widać, jest ich kilku. A na osiedlach strzeżonych ludzie piją tak, że ich nie widać.

Na Pekinie oczywiście znajdują się osoby, które piją i mają dwie lewe ręce. Jak wszędzie. Ale w większości tam byli i są ludzie, których nie stać na wynajem czy kupno mieszkania w lepszej dzielnicy. Tacy, którzy całe życie ciężko pracowali, bo jest tam wielu starych ludzi. Są na emeryturze i ich dramatem jest to, że lekko przekraczają próg pozwalający ubiegać się o pomoc społeczną.

Do tego dochodzi ogromny bezwład instytucji państwa w sytuacjach, kiedy czyściciel podejmował swoje działania. Podpalał, niszczył, burzył, a policja i straż miejska często pozostawały bierne.

Obejrzyj: WP Express: wizyta w Gdyńskim Centrum Filmowym

"Realizm magiczny polskich faweli" – tak napisano w opisie na okładce "Potopu".

Fawele, dzielnice biedy są w całej Polsce. W Gdyni było to o tyle wyjątkowe, że w tych biednych dzisiaj dzielnicach mieszkali potomkowie ludzi, którzy to miasto zbudowali.

d1xmz1f

A co z magią?

Magia jest, bo to jest bajka. Ponura i straszna, miejscami śmieszna.

fot. Przemek Świderski/East News
Źródło: fot. Przemek Świderski/East News

"Potop" jest o Pekinie, o Gdyni, ale wraca też w nim pani do Gdańska. Pojawiają się nawiązania do wątków z "Pieczeni dla Amfy". Buduje pani jakieś większe uniwersum w swoich książkach? Czy to po prostu pani spojrzenie na Trójmiasto?

Wielu pisarzy lubi różne autotematyczne zabawy, stąd nawiązanie do "Pieczeni…". A o miejscach w Gdańsku, Gdyni piszę, bo je znam. Nie umiem pisać o tym, czego nie znam. Nie umiem wymyślać.

Widać to w "Potopie" chociażby po opisach przyrody, roślinności na Pekinie, zmian pór roku. Bardzo mnie urzekły te fragmenty, z których bije autentyczność. Zastanawiałem się, jak pani obserwowała ten roślinny świat? Czy robiła pani notatki, zdjęcia, czy pisanie poprzedzało zbieranie materiałów. A później się dowiedziałem, że jest pani z wykształcenia ogrodniczką.

Nie tylko z wykształcenia, ale i z zawodu.

Cały czas się tym pani zajmuje?

Tak, to moje życie. Codziennie rano wychodzę do pracy i codziennie patrzę w niebo, nawet po kilkanaście razy, bo tam jest zapowiedź mojego przyszłego losu. Czy mnie omoczy, czy mnie nie omoczy.

d1xmz1f

To jest moje życie. Obserwowanie przemian klimatycznych. Zajmuję się tym od 17-18 lat i ten okres utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jest dobrze. Jeśli przemiany klimatyczne zachodzą w tak krótkim czasie, w mgnieniu oka w skali życia planety, oznacza to, że coś się na dobre zepsuło. Że my to zepsuliśmy.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

W "Pieczeni…" pisała pani o trudnych losach kobiet, alimentach, niespłaconych kredytach, nieudanych związkach. Smutna proza życia. W "Potopie" tematyka się wiele nie zmieniła.

Tematyka jest taka sama, ale jest jedna kluczowa różnica. Tam, w falowcu, była nadzieja. Na Pekinie jej nie ma.

d1xmz1f

"Potop" to zbiór pani obserwacji, ale i prawdziwe historie mieszkańców.

Zaczęło się od projektu Gdynia-ReAktywacja i spektaklu w Teatrze Gdynia Główna. Książka powstała częściowo przed, częściowo po napisaniu sztuki. Składały się na nią historie mieszkańców Pekinu, które bardzo zaważyły na kształcie późniejszej książki. To są opowieści mieszkanek Gdyni.

Tylko mieszkanek?

Mieszkańców również. Ale to, że mówię o mieszkankach, nie wynika z feministycznego zadęcia. W warsztatach scenariuszowych kobiety po prostu stanowiły większość. Mężczyźni również się przewijali, ale mówiły głównie kobiety.

Wie pani, dlaczego? Mieli obawy?

Po prostu nie przychodzili. Kobiety to było ok. 80 proc. wszystkich uczestników projektu.

Wspominała pani, że Pekin zamieszkują dziś głównie starzy ludzie.

Tak, bo młodzi wyprowadzili się szybciej. Generalizuję, ale młodzi mają po prostu większe możliwości poprawy swojej sytuacji.

Kilka miesięcy temu pisano, że miasto będzie wspierać tych najuboższych z Pekinu. Miała być pomoc i dofinansowanie do czynszu w nowych miejscach.

Jest dofinansowanie do wynajmu mieszkań na wolnym rynku. Jednak jest również chaos informacyjny, mimo postawienia konteneru Gdynia OdNowa [projekt związany z rewitalizacją dzielnic - dop. JZ], w którym pracują ludzie odpowiedzialni za pomoc mieszkańcom.

Dodatkowo sprawy poszczególnych osób rozpatrywane są indywidualnie, niejednokrotnie w różnych instytucjach. To trwa. Na decyzję z Urzędu Miasta czeka się kilka miesięcy, w przypadku sądów trwa to latami. To ogromny stres, szczególnie dla starszych ludzi. Bywały takie przypadki, że umarli, zanim poznali decyzję, albo miesiąc po przeprowadzce w nowe miejsce. Nie przesadza się starych drzew.

"Potop" to opowieść o końcu świata, ale ja tam widzę tych końców znacznie więcej. Kończy się nie tylko Pekin, ale także życie poszczególnych bohaterek. Dużo pani pisze o depresji jednej z nich. O tym, jak myśli o samobójstwie nie jako o autodestrukcji, ale o pragnieniu zaznania spokoju.

Bo znajduje się w sytuacji życiowej, z której nie ma dobrego wyjścia. Nieprawdą jest to, jak nam się często wmawia, że każdy jest kowalem własnego losu i w każdym momencie można zmienić wszystko. Wziąć kredyt, założyć firmę i pchnąć swoje życie do przodu. Nie zawsze się to udaje.

Czy pisanie o depresji było dla pani szczególnie ważne? Chciała pani zwrócić uwagę na depresję jako chorobę?

Są różne formy depresji. U mojej bohaterki to nie jest depresja kliniczna związana z niedoborem serotoniny w mózgu. Ona wynika z sytuacji, w jakiej się znalazła. Dlatego ona płacze.

fot. Przemek Świderski/East News
Źródło: fot. Przemek Świderski/East News

Był gdański falowiec, była Gdynia. Teraz napisze pani o Sopocie?

Myślę, że w kolejnej książce będzie całe Trójmiasto, bo zaczęłam pisać kryminał gotycki. Jeżeli chodzi o miejsca, to mam z czego wybierać.

Będzie magia w tym kryminale?

Będzie, choć miało być normalnie. Bardzo chciałam, żeby było normalnie. To by oznaczało, że napiszę kryminał prawie szwedzki. Ale już się nie udało, bo pojawiła się wiedźma i duch białej szynszyli...

Salcia Hałas – urodzona w Przemyślu, mieszka w Gdyni. Ma faceta, dziecko, psa-sukę i dwie szynszyle. Zajmuje się pisaniem, street artem i roślinami. Debiutancka powieść "Pieczeń dla Amfy" przyniosła jej Nagrodę Literacką Gdynia (2017) i nominację do Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza (2017). Jej druga książka, "Potop", ukazała się 27 lutego nakładem wydawnictwa WAB.

d1xmz1f
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1xmz1f