"Garfield: Tłusty koci trójpak 1": narodziny leniwej legendy [RECENZJA]
Z Garfieldem znamy się od lat, ale dopiero przy lekturze "Tłustego kociego trójpaku" uświadomiłem sobie, że tłusty miłośnik lasagne to już 40-latek.
19 czerwca 1978 r. Garfield zadebiutował komiksowym paskiem, który z biegiem czasu przerodził się w globalny fenomen. Komiksy, filmy animowane, pełnometrażowe fabuły, zabawki, gadżety – leniwy kocur jest wszędzie i trudno się temu dziwić. Garfield, choć niezbyt towarzyski, ma niezwykłą moc przyciągania i kiedy zacznie się czytać krótkie historyjki z jego udziałem, nie sposób skończyć przed dotarciem do ostatniej strony.
Na polskim rynku Garfield doczekał się już całej masy publikacji, dlaczego więc warto zainteresować się "Tłustym kocim trójpakiem"? Bo to nic innego jak zbiór trzech albumów z jego zabawnymi przygodami zamknięty w twardej oprawie.
Na pierwszy trójpak (oczywiście będzie ich więcej) składają się następujące wydania: "Garfield jako taki", "Garfield nabiera wagi" i "Garfield imponujący". W praktyce oznacza to kolekcję pasków z lat 1978-1980, czyli prawie 290 stron w kolorze plus lekcja "Jak narysować Garfielda w 5 krokach?" i krótki wywiad z głównym bohaterem.
"Garfield" to nic innego jak historia walki o przetrwanie kota, którego największym zmartwieniem jest zimna podłoga, brak lasagne w lodówce i wizyta psa Odiego. Fani wiedzą doskonale, czego się spodziewać, choć niektórych może zaskoczyć kreska Jima Davisa, który dopiero na przełomie lat 1979-1980 wypracował znany na całym świecie styl rysowania Garfielda, Johna i reszty ferajny. Świetnie się obserwuje tę przemianę, która zachodziła po kilkunastu miesiącach rysowania popularnego komiksu.
Pozycja obowiązkowa dla fanów Garfielda i idealne wprowadzenie dla czytelników, którzy jakimś cudem nie mieli jeszcze przyjemności go poznać. Przygotujcie dużą porcję lasagne i nie każcie mu biegać, a na pewno się polubicie.
Ocena: 9/10